Rozdział 13

6.8K 257 41
                                    

Ku zaskoczeniu wszystkich Tony wygrał. Chociaż podejrzewam, że Jessie specjalnie dała mu trochę fory. Tak czy siak odebranie nagrody przełożyli na kolejne spotkanie, bo Ami napisała, że zagrożenie minęło i możemy wracać.

Gdy weszłyśmy do pokoju, dziewczyna siedziała na łóżku w swoich normalnych ciuchach i robiła coś na laptopie.

- Widzę, że zdjęłaś bandaże - zauważyła obojętnie Jess, rzucając Hindusce krótkie spojrzenie.

- Nic nie mów. Mam ich dość już po jednym dniu, a zostają do poniedziałku - westchnęła, nie przestając klikać na klawiaturze.

- Czyli nie idziesz z nami w sobotę na imprezę urodzinową Davida? - zapytałam, związując włosy w wysokiego kucyka. Ami ożywiła się nagle, ale równie szybko pochmurniała.

- Nie ma bata, w sobotę oprowadzam starych po Miami - mruknęła ze zrezygnowaniem.

- Nie martw się, wszystko ci opowiemy - zażartowała Jess, a Ami spojrzała na nią z chęcią mordu w oczach.

***

Miałam naprawdę duży problem, żeby kupić Davidowi jakiś sensowny prezent. Po za tym nie posiadałam za wiele pieniędzy i nie mogłam pozwolić sobie na Bóg wie co. Ostatecznie postanowiłyśmy z Jessie sklepać się po połowie i nabyć ładną sziszę. Brunetowi na pewno się przyda, a lepsze to niż jakiś alkohol.

W dniu imprezy nieco się denerwowałam. ,,Możesz dać mi siebie'' krążyło mi po głowie od samego rana. Bałam się, że w przypływie emocji albo alkoholu ulegnę i zrobię coś wbrew sobie.

Chwilę po dwudziestej, taksówka zawiozła nas pod dom bractwa. Pomimo wieczornej godziny, termometry wskazywały 25*C. Ubrana byłam w szary crop top, krótkie, jeansowe szorty z wysokim stanem i czarną bomberkę. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie założyć burgundowej mini, ale nie chciałam dodatkowo kusić Davida swoim wyglądem.

Po wejściu do środka bardzo szybko odnalazłyśmy naszego solenizanta. Już z daleka przywitał nas szerokim uśmiechem, a jego przyćmione oczy świadczyły o tym, że był pod wpływem nie tylko alkoholu.

- O proszę, moje ulubione pierwszaczki już są! - powiedział uradowany i ujął nas w potrójnym uścisku. Jessie rzuciła mi znaczące spojrzenie, a ja jedynie lekko się uśmiechnęłam, cierpliwie czekając aż nas uwolni. Gdy to nastąpiło, brunetka momentalnie wcisnęła mu w rękę torebkę z naszym prezentem, złożyła mu krótkie życzenia i wmieszała się w tłum gości.

- Rozumiem, że reszta prezentu później? - nachylił się nade mną i wymruczał upojonym tonem głosu. Zagryzłam wnętrze policzka intensywnie myśląc nad jakąś w miarę sensowną odpowiedzią. Ku mojemu zbawieniu następne osoby zaczęły ustawiać się do niego w kolejce, dzięki czemu mogłam usunąć się na bok. Udałam się prosto do kuchni, gdzie spodziewałam się znaleźć moją przyjaciółkę. Nie myliłam się - piła z Flynem, Harrym i Brianem kolejkę szotów.

- Elizabeth! - krzyknął entuzjastycznie Flyn, wyciągając w moim kierunku ręce. Mimowolnie zaśmiałam się na ten gest i podeszłam bliżej, zasiadając przy wysepce na jednym z barowych stołków.

- Napijesz się z nami? - zagadnął Brian, zamierzając ponownie rozlać do kieliszków trunek.

- Może później - posłałam mu ciepły uśmiech, pozostając biernym obserwatorem. Po ostatnim kacu nie miałam najmniejszej ochoty na alkohol.

W międzyczasie w kuchni pojawił się Tony, który od razu znalazł swoje miejsce obok Jessie.

- Pamiętasz o mojej nagrodzie? - zapytał, palcami zadziornie wędrując po dłoni dziewczyny.

- Oczywiście, zawsze dotrzymuje słowa - odparła, uśmiechając się zalotnie. Nie wytrzymałam i przewróciłam oczami, bo od początku wiedziałam, że ten zakład to jeden, wielki, cholerny spisek. Nie odzywałam się jednak, a spokojnie obserwowałam tę dwójkę, ostatecznie stwierdzając, że całkiem do siebie pasują. Nie zamierzałam jednak bawić się w swatkę, bo miałam już na głowie swoje problemy. A dokładnie jeden - Davida, który liczył na to, że mnie dzisiaj zaliczy. I w sumie nie było w tym nic dziwnego, bo tutaj seks był na porządku dziennym i ludzie nie traktowali go jako coś intymnego i zarezerwowanego dla tych wyjątkowych osób. Seks w społeczności uniwersytetu miał jedynie zaspokajać potrzeby, co nie do końca mi pasowało.

Tony i Jessie wcale nie kryli swojego zainteresowania sobą, reszta chłopaków gdzieś się ulotniła, a ja zaczęłam czuć się jak piąte koło u wozu. Postanowiłam zostawić ich samych i pójść na obchód. Zawędrowałam na taras, gdzie kilkuosobowa grupka paliła zioło. Bez problemu wypatrzyłam w ów gronie Josepha, Zacka oraz Briana. Oprócz nich przy stoliku siedziało jeszcze dwóch nieznanych mi jegomości, a moja obecność została błyskawicznie zarejestrowana.
Zack zawołał mnie gestem ręki, a że nie miałam żadnej logicznej wymówki, musiałam do nich podejść.

- Chcesz buszka? - zapytał wyraźnie wyluzowany, wyciągając w moją stronę bongo. Zawahałam się, ale ostatecznie postanowiłam ulec.

- Ale tylko jednego - zaśmiałam się i przejęłam przedmiot, głęboko zaciągając się drapiącym dymem. A to z kolei była bardzo dobra decyzja, bo już chwilę później poczułam się zdecydowanie bardziej zrelaksowana. Podziękowałam i wróciłam do dusznego środka, gdzie na parkiecie bawił się tłum gości. Niespodziewanie tuż obok mnie wyrósł Harry i delikatnie ujął moją dłoń.

- Zatańczymy? - zapytał, w reakcji na co jedynie skinęłam głową. Zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki, a ja leniwym spojrzeniem omiatałam ludzi tuż nad jego ramieniem. Trwało to dłuższą chwilę, DJ co rusz puszczał nowe kawałki, a ja czułam się naprawdę dobrze. W pewnym momencie gdzieś na horyzoncie zobaczyłam ciemną czuprynę, która wydała mi się skądś znajoma. Odległość była jednak zbyt duża i nie mogłam zidentyfikować jej właściciela. W końcu tłum się przerzedził, a tajemnicza osoba powoli zaczęła odkręcać się w moim kierunku. Gdy już byłam bliska rozwiania moich wątpliwości, nagle straciłam grunt pod nogami i zawisłam w czyichś ramionach. Obejrzałam się do tyłu, by zobaczyć uśmiechniętą buzię Davida.

- Odbijam tą Panią - powiedział do Harrego i odstawił mnie na ziemie. Zaczęłam z nim tańczyć, aczkolwiek wzrokiem starałam się odszukać nieznajomego, który jak na złość zniknął z mojego pola widzenia.

- Chodź ze mną - po pewnym czasie Dav nachylił się nad moim uchem i od razu zaczął wędrować w kierunku schodów. Mimowolnie zaczęłam się spinać, bo doskonale wiedziałam gdzie i po co idziemy.








Hello, PrincessWhere stories live. Discover now