Kiedy podjechałyśmy pod zamek, szeroko się uśmiechnęłam. Czułam się, jakbym wróciła do domu. To było moje miejsce. Podążając za innymi uczniami, weszłyśmy do Wielkiej Sali. Tam pożegnałyśmy się z Amandą, która podeszła do stołu Krukonów, a my skierowałyśmy się ku stołowi Gryfonów. Zajęłyśmy miejsca obok bliźniaków, którym towarzyszyli Paul i Lee.
— Słyszałyście? Podobno Harry i Ron lecą tu samochodem — powiedział podekscytowany Lee.
— Co? — zapytałam zaskoczona. O czym on mówił?
Lee opowiedział, że podobno kilku mugoli widziało latający samochód w różnych częściach kraju i że chłopcy na pewno za to wylecą ze szkoły. Zamknęłam oczy, licząc do dziesięciu. Naprawdę byli takimi idiotami, że wzięli samochód państwa Weasley i przylecieli nim tutaj? Przecież mogli na nich poczekać, mogli napisać list, Harry ma sowę, mogli zrobić kilka innych rzeczy, a wybrali właśnie ten najgłupszy, najmniej rozsądny sposób, jaki tylko istniał.
Za to bliźniacy zaczęli się cieszyć, jakby to, co zrobił jego brat, było wielkim wyczynem.
— Dobrze się czujesz? — zapytał Paul.
— Nic mi nie jest — odparłam i zaczęłam rozglądać się po sali. Uczniów przybywało, również nauczyciele już znajdowali się w sali. Z wyjątkiem profesor McGonagall, która pewnie poszła odebrać pierwszoroczniaków oraz... Severusa. Zastanawiałam się, gdzie był. Może, jeśli plotki o samochodzie są prawdą, czeka, aż chłopcy wylądują na szkolnych błoniach? Właściwie to by do niego pasowało.
Spojrzałam również na profesora Lockharta i aż się wzdrygnęłam. Wyglądał raczej jak mister, a nie spec od obrony przed czarną magią. Podejrzewałam, że w tym roku ten przedmiot nie będzie moim ulubionym. Nic nowego, w zeszłym roku również nie przepadałam za lekcjami Quirrella.
Kiedy już wszyscy znajdowali się w Wielkiej Sali – z wyjątkiem Harry'ego, Rona i Severusa – profesor McGonagall wprowadziła nowych uczniów. Wśród nich zauważyłam zdenerwowaną Ginny.
Najpierw wysłuchaliśmy pieśni Tiary Przydziału, w której znów opowiadała o historii szkoły, jej założycielach i czym się charakteryzują uczniowie danego domu. Następnie profesor McGonagall zaczęła czytać z listy nazwiska nowych uczniów. Już prawie na samym początku Colin Creveey, chłopiec o mysich włosach, który przez cały czas z zachwytem spoglądał na wszystko, trafił do Gryffindoru. Jak się później dowiedziałam, pochodził z rodziny mugoli i nie wiedział, że magia istnieje. Był szczęśliwy, że mógł się uczyć w Hogwarcie.
Kolejną osobą, na którą zwróciłam uwagę była Luna Lovegood, niska blondynka o szarych, rozmarzonych oczach. Wyglądała, jakby żyła w swoim świecie i nie wiedziała, gdzie się znajduje. Ku mojemu zdziwieniu, trafiła do Ravenclawu. Może i wyglądała na dziwną, ale na pewno nie była głupia.
Kolejni uczniowie zostali przydzieleni do domów, aż w końcu nadszedł czas na Ginny Weasley. Była bardzo blada.
Tiara Przydziału przez chwilę się zastanawiała, a może prowadziła rozmowę wewnątrz głowy Ginny, aż w końcu krzyknęła na całą salę:
— GRYFFINDOR! — Bliźniacy zaczęli bić brawo, po minie Freda zauważyłam, że odetchnęli z ulgą, jakby się bali, że Ginny może trafić do innego domu. Zarumieniona dziewczyna usiadła obok Colina.
Zaraz potem profesor Dumbledore powiedział kilka słów i wszyscy zaczęli jeść. Kątem oka zauważyłam małe zamieszanie przy stole nauczycieli. Severus, tak szczęśliwy, jakby dostał niesamowity prezent na gwiazdkę, powiedział coś profesor McGonagall. Spojrzała na niego, z jej twarzy można było wyczytać złość. Po chwili oboje wyszli. Kilka minut później wyszedł również profesor Dumbledore.
Nie byłam jedyną, która to zauważyła.
— Co się dzieje? — zapytał Paul.
— Pewnie Severus znalazł Harry'ego i Rona — mruknęłam.
— Będą mieć kłopoty — powiedziała Ginny, która również zdążyła usłyszeć plotki.
— Jeśli jest prawdą to, co mówią, to zasłużyli na to — powiedziała z wściekłością Hemiona. Trochę mnie to rozbawiło.
— Myślicie, że ich wyrzucą? — zapytała Ginny z niepokojem.
— Wątpię — odpowiedziałam, starając się, by mój głos był pewny. Nie miałam pojęcia, co będzie z chłopakami. Wiedziałam, że gdyby tylko Severus mógł, na pewno wyrzuciłby ich ze szkoły.
Czekaliśmy. Po jakimś czasie wrócił profesor Dumbledore, a za nim szedł Severus, który wyglądał na zawiedzionego. Wyglądał jak dziecko, któremu dano zabawkę, a następnie ją odebrano.
— Nie wylecieli — powiedziałam cicho.
— Skąd wiesz? — zapytali bliźniacy.
— Spójrzcie na minę Severusa — odpowiedziałam. Kilka osób spojrzało na niego i wyraźnie odetchnęło z ulgą. Nie uszło to jego uwadze, więc spojrzał na naszą grupkę. Przywołałam na twarz niewinną minę, uśmiechnęłam się, jak dziecko, które cieszy się, że kogoś widzi – prawdę mówiąc, to akurat było prawdą, tęskniłam za nim – i pomachałam mu. Nie odmachał, to zaszkodziłoby jego reputacji, ale szczerze się uśmiechnął. To mi wystarczyło.
CZYTASZ
Isabella Potter 2
FanfictionMogłoby się wydawać, że w życiu Isabelli w końcu zapanuje spokój. Dzięki czerwcowym wydarzeniom zaprzyjaźniła się z Harrym, a świat odkrył, kim jest. Również z innymi przyjaciółmi ma świetny kontakt i wszystko zapowiada, że nowy rok w Hogwarcie będz...