Rozdział 8

80 7 0
                                    

- Proszę was, mam oszczędności, którymi opłacę wyjazd!

- Masz dopiero niecałe osiemnaście lat, dziecko. Nie powinnaś sama jechać poza granice kraju - mówi mój tato kategorycznym tonem. Mama stoi z boku i tylko przytakuje.

- Nie sama, tylko z Shawnem! - bronię się.

- To mnie jakoś nie przekonuje. Moja nastoletnia córka we Francji ze swoim chłopakiem? Czy nie sądzisz, że to przesada?

- Nie ufacie mi?

- To nie tak... - to jedno pytanie potrafi wpędzić rodziców w tak wielkie zakłopotanie, że trzeba poczekać chwilę, zanim wyduszą z siebie coś sensownego. Szczególnie mama. - Ufamy ci, to oczywiste. Po prostu martwimy się o ciebie.

- Czyli nie ufacie Shawnowi?

- My... to znaczy... Martha? - zmieszany ojciec spogląda na mamę, szukając pomocy w utrzymaniu racji po ich stronie, ale ja postanawiam wykorzystać tę okazję.

- Jeśli nie, to jak mogliście pozwolić na to, by został moim chłopakiem? Poza tym przez tyle lat traktowaliście go jak syna, a do rodziny trzeba mieć zaufanie!

- To czemu nie masz go do nas? Twierdzimy, że pozostanie w kraju jest dla ciebie bezpieczniejsze i lepsze - odzywa się moja rodzicielka, z zawodu prawniczka. Nie jest dobrze, zaczyna szukać argumentów. - Poza tym, co na to mama Shawna?

- Ona już się zgodziła - kłamię. Tak naprawdę, to jeszcze nikt nie pytał jej o pozwolenie, ale... zgodzi się. Później.

- Nadal nie uważam tego za dobry pomysł. A tak właściwie... czemu chcesz jechać?

- Zbliżają się moje urodziny, a jako mała dziewczynka obiecałam sobie, ze przed osiemnastką wybiorę się do Paryża. Tak bardzo o tym marzę... - recytuję przemowę, którą przygotowałam sobie wcześniej. - ...zobaczyć wieżę Eiffla, Luwr, Sekwanę... - kontynuuję.

- No dobrze - przerywa mi mama - zastanowimy się nad tym, jutro będziesz znała odpowiedź. Idź już spać, Hope.

- Dobranoc - mówię. - Kocham was!

- My ciebie też! - słyszę, wchodząc na górę.

                                                                                            *****

Dwa tygodnie wcześniej

 Ze snu wyrywa mnie mój własny, przeraźliwy krzyk. Moje ciało jest bardzo spocone, a ręce trzęsą się jak opętane.

 Spoglądam na telefon i zdumiona dowiaduje się, że jest jedenaście po drugiej w nocy. Leżę tak przez chwilę, przecierając oczy. Za chwilę powinni tu wpaść moi rodzice, co wiąże się oczywiście z zapaleniem światła i pozbawianiem szans na dalszą drzemkę.

 Czekam tak przez kilka minut, ale uświadamiam sobie, ze wyjechali do kuzynów na trzy dni.

 Moje myśli wędrują ku powodowi, dla którego nie spałam zbyt długo. To był mój pierwszy od dziesięciu lat koszmar.

 Śniło mi się, ze nocą stoję na krawędzi klifu czy  może urwiska i wpatruję się w postać stojącą naprzeciwko mnie. Przypomina jakiś cień, demona czy możne dusze, która uciekła z piekła. Nie jestem pewna, ale gdy to coś podchodzi coraz bliżej, zaczyna nabierać kształtów. W pewnym momencie dostrzegam zmierzwione, ciemne włosy i wiem już, na kogo patrzę. Próbuję uciec, ale nie mogę się poruszyć. Jestem bezsilna. Znajome ręce spychają mnie w nieznaną otchłań i spadam przez niezwykle długi czas. Przed upadkiem ratuje mnie mój prawdziwy organizm, przywracając  do rzeczywistości.

 Nagle słyszę zgrzytanie zamka w tylnych drzwiach, tłuczenie szkła, przewracanie mebli i... hałas cichnie.

 Liczę w myślach do dziesięciu, mając nadzieję na to, ze jeszcze się nie obudziłam, ale nie ma co się oszukiwać. Brak ostatnich oznak życia tego psychola był jak cisza przed burzą.

 Niewiele myśląc schodzę na dół, zapalam światło i zastaję dwa totalnie zmasakrowane pomieszczenia. Pora dzwonić na policję... Nie uniknę tego.

 Radiowóz pojawia się po kilkunastu minutach. Nic dziwnego, w końcu o tej porze trudno o duży ruch, prawda?

 Opowiadam wszystko, co wiem i mówię, kogo podejrzewam. Glina patrzy na mnie z niedowierzaniem w oczach i mówi ostro:

- To niedorzeczne, Jacob pilnuje teraz moich dzieci.

 Aby podkreślić swoją rację wyciąga telefon i dzwoni do swojej dziesięcioletniej córki, którą pyta o pobyt niańki w ich domu. Rzecz jasna dziewczynka oznajmia, że ogląda telewizję w pokoju obok, ale ja wiem swoje. Przekupił ją.

 Potem moi rodzice są już powiadomieni, a mój mózg rwie się do przywalenia wszystkim, którzy zadają mu te pytania w środku nocy.

 Chyba szybko nie zmrużę dzisiaj oka.


SOMEBODY ELSE || s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz