~(Jack)~
Rozmawiając z nowo poznaną dziewczyną, dowiedziałem się że ma na imię Natalia, jednak nalegała bym mówił do niej per Natka. Mimo tego, że rozmowa była przyjemna, nie mogłem nie zauważyć długiej nieobecności swojej towarzyszki, Lidii, której nie widziałem od kiedy otworzyłem oczy. W piersi miałem nieprzyjemny uścisk, który mocno mnie niepokoił.
- Jack, wszystko dobrze? - spytała Natka, obserwując mnie badawczo.
- Tak, tylko martwię się o Lidię - wypaliłem, zanim zdążyłem się ugryźć w język.
- Kto to Lidia? - chwilę się zastanawiałem nad odpowiedzią.
- Przyjaciółka. Od rana nie mogę jej znaleźć.
- Jak wygląda? Może ją znam? - dziewczyna przyglądała mi się ze szczerą ciekawością.
- Wątpię - odparłem, jednak błagalne spojrzenie Natki zmusiło mnie do mówienia - No więc, ma roz... Związane w kucyka brązowe włosy do ramion. Również brązowe, prawie czarne oczy i okulary.
Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.
- Miała może fioletową bluzę? - zdziwiła mnie tym pytaniem.
- W sumie... to tak, tak! Widziałaś ją?
- Wpadłam dziś na podobną dziewczynę około trzeciej nad ranem - patrzyła się na chodnik.
- Trzeciej? - zapytałem, zastanawiając się co ciemnowłosa robiła o tej porze daleko ode mnie - Nieważne, gdzie ją widziałaś?
- Na ulicy Groszkowej - dziewczyna widząc moją zdezorientowaną minę westchnęła- Chodź, zaprowadzę cię.Gdy doszliśmy do celu, nigdzie nie było widać Lidii. Natka pytała się przechodzących ludzi, czy jej nie widzieli, lecz na próżno. Westchnąłem cicho. Gdzie ona się podziewała? I co to za uczucie pustki? Otoczony przez ludzi czułem się osamotniony.
- Przepraszam, Jack, nikt jej nie widział... - Przestałem jej słuchać w momencie, gdy zobaczyłem na niebie czarnego konia. Jak mogłem nie pomyśleć o tym wcześniej! Nie wiele myśląc zacząłem biec w jego stronę. On zaczął uciekać, skręcając w różne strony, jednak nie dałem się zgubić. Słyszałem za sobą nawoływanie Natki, ale nie zareagowałem. Wreszcie dobiegłem do lasu. Zauważyłem Lidię, która uciekała przed jednym z czarnych koni. Miała marne szanse, więc koszmar szybko ją dopadł i poszarpał jej skórę. Z jękiem upadła na ziemię. Wydałem z siebie zdławiony krzyk.
- O, popatrzcie tylko kto nas zaszczycił. - Wcześniej nie zauważyłem Czarnego Pana stojącego niedaleko - niestety musimy już się pożegnać. - Kilka koszmarów zaczęło biec w naszą stronę.
Zamknąłem oczy oczekując wielkiego bólu, który nigdy nie nastąpił. Otworzyłem szeroko oczy, nie wiedząc co się dzieje. Ochraniała nas ściana ziemi. Ściana ziemi? Spojrzałem zszokowany na Natkę. Też po chwili otworzyła oczy i krzyknęła, odskakując od ściany, jak poparzona. Świecił jej się naszyjnik, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi. Tymczasem nasza ochrona w postaci ziemi rozpadła się, ukazując zdziwionego Mroka. Szybko się jednak opamiętał, a na nas naleciało jeszcze więcej koszmarów. Zacząłem uciekać, ciągnąc za sobą dziewczynę. Dobiegłem do nieprzytomnej Lidii, a Natka zrobiła coś na rodzaj bunkru z ziemi.
- Natka... Co tu się... Jak ty to... - zdołałem wydusić.
-Nie mam pojęcia - wyprzedziła moje pytanie.
Nagle jęknęła, kuląc się, a nasza osłona zaczęła się sypać. Po chwili całkowicie została zniszczona, a Natka upadła na trawę, nieprzytomna. Przez chwilę mignęła mi postać świętego Mikołaja. Niestety nie miałem czasu nad tym się zastanawiać, ponieważ jeden z Koszmarów rzucił się na mnie. Świat zawirował, a ja poczułem, że upadam._______________________________________
Ciąg dalszy nastąpi...
Piszcie w komentarzach wasze pomysły na kolejny rozdział! ;)
CZYTASZ
Wybór Losu | Strażnicy Marzeń
FanfictionPo pokonaniu Mroka życie Strażników jest spokojne. Do czasu. Mrok wraca, i tym razem nie jest sam. Współpracuje z nim niejaka Lidka, która umie władać ogniem. Jej wredny charakter działa na nerwy wszystkim. Jednak Jack dostrzega w niej dobroć. Ale c...