16. Pytania bez odpowiedzi...

310 17 1
                                    


~(Kilka dni później)~


~(Ząbek)~


Nie mogę uwierzyć, że go nie znaleźliśmy. Byliśmy prawie pewni, że jest w towarzystwie Mroka. Tymczasem Czarny Pan po prostu był w lesie. Bez nikogo. Koło jakiejś kwadratowej górki ziemi. To jest podejrzane. Bardzo podejrzane. Minął już tydzień. Nie mamy pojęcia co się z nim dzieje, czy w ogóle żyje. Ale najbardziej dziwi mnie to, że rozmawiał z Lidią, a ona go nie zaatakowała. Wytworzyła się między nimi jakaś więź, to widać na kilometr. Są dwa wyjścia: Jack stanie się zły, albo Lidia dobra. W to drugie nie za bardzo bym wierzyła. Westchnęłam natłokiem pytań bez odpowiedzi. Niemal czułam, że zaczyna mnie boleć głowa.


~(Lidia)~


Minęło wiele dni, przestałam już liczyć. Natka ukradła dla nas kilka ubrań z domu dziecka. Coraz rzadziej się widujemy, ponieważ zakazują jej wychodzić. I dobrze. Może w końcu przestanie się tak łasić do Jacka.

Ledwo wiążemy koniec z końcem. Chodzimy głodni i brudni. Jednym słowem: jest źle.

Siedziałam pod drzewem, w najmniej odwiedzanej części parku i karciłam siebie za to, że w obliczu śmierci chciałam mu to powiedzieć. Jaka ja byłam głupia! Na pewno już się domyślił. Lub co gorsza: rozpowie to. Nie będę miała życia. Chociaż, bądźmy szczerzy, już go nie mam. Mrok był jedyną osobą, z którą utrzymywałam kontakt. Gdy znów będziemy nieśmiertelni, nie będę miała nikogo. Niewidzialna wśród niewidzialnych. Wstałam gwałtownie, nie mogąc więcej usiedzieć w miejscu. Argh! Głupi Jack. Głupia Natka. Głupia ja. Kogo ja oszukuję? Jack ma lepsze zajęcia, niż spotykanie się z jakąś nic nie znaczącą dziewczyną, która w dodatku była kiedyś zła. W końcu jest Strażnikiem zabawy.

Dobra, przestań. Nie mogę się tak zadręczać. Mam Joannę. Dba o mnie. Oddychałam głęboko, chcąc się uspokoić.
-Hej, przejdziemy się?- Jack mało mnie nie przyprawił o zawał.
-Em, tak, jasne- poczułam, że się czerwienię. Po kilku sekundach jednak doszłam do siebie.

Po kilku minutach przechadzania się w ciszy kątem oka zauważyłam, że Jack chce co powiedzieć. Zbierał się dobre kilka sekund. Wreszcie, gdy już otwierał usta, zderzyłam się z jakąś osobą. Znowu. To już się robi męczące.
-Patrz jak idziesz- warknęłam w stronę dziewczyny.

_________________________________

Ciąg dalszy nastąpi...

Wybór Losu | Strażnicy MarzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz