10. Śmiertelnicy.

485 24 2
                                    


Drgnęłam, nie otwierając oczu. Co tu robię? Nie pamiętam. Ale było mi bardzo ciepło... Zaraz. Ja jestem Lidia! Wspomnienia wracały z każdą sekundą. Zerwałam się na równe nogi z ulicy. Chwila, ulicy? Skąd ja się tu wzięłam? Zauważyłam, że koło mnie leży jakiś chłopak. Wyglądał znajomo, jednak przez długą chwilę nie mogłam przypomnieć sobie kim jest. Aż w końcu i to wspomnienie wróciło, aczkolwiek było coś nie tak. Strażnik miał kasztanowe włosy... A gdy go dotknęłam, poczułam bijące od niego ciepło. Śmiertelnik?
- Jack, wstawaj! - tarmosiłam go.
- Mm, która godzina? - spytał.
- Nie wygłupiaj się!
Spojrzał na mnie i natychmiast usiadł.
-Hm, dziwnie wyglądasz - powiedziałam.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie - odparł, mierząc mnie od stóp do głów.
Spojrzałam w dół. Miałam na sobie fioletową bluzę i czarne spodnie.
Moja ręka sama powędrowała do nosa. No nie, mam okulary i wysokiego kucyka. Próbując nie myśleć o swoim wyglądzie zaczęłam ilustrować Jacka. Miał na sobie zieloną bluzę z kapturem i dżinsy. Na nogach czarne trampki. Oddychałam ciężko, chcąc się uspokoić.
-I co teraz będzie? Gdzie jesteśmy? Jak przeżyjemy? - pytania kotłowały mi się w głowie.
- Spokojnie, coś wymyślimy - odparł.
- Spokojnie? Jak mam być spokojna?! Jesteśmy ludźmi i to przeze mnie! - chciało mi się płakać.
-Ej! Uspokój się! Strażnicy na pewno już nas szukają.
- Może ciebie - wymamrotałam.
-Więc tak wyglądałaś przed przemianą? - spytał, opierając się o moje ramię- To już wiem, czemu byłaś taka wredna - obdarzył mnie jednym ze swoich uśmiechów. Westchnęłam.
- Nie jest ci gorąco?- zmieniłam temat.
-Hm, tak. Czemu jesteśmy w bluzach? Przecież jest środek lata.
- Przydadzą nam się w nocy - podpowiedziałam.
- A w sumie racja.
Zdjęliśmy swoje bluzy. Ja miałam pod nią fioletową koszulkę, a Jack białą. Zawiązaliśmy je sobie na brzuchach.
-No, i co teraz?- spytał.
-To ty jesteś Strażnikiem - wzruszyłam ramionami.
-Radziłbym skombinować jakiś prowiant, Strażnikom znalezienie nas może potrwać kilka godzin.
Zajrzałam do swojej torebki. Ku mojemu zdziwieniu było tam sto złotych.
-Chyba mamy nawet pieniądze.

Gdy weszliśmy do sklepu powiedziałam głośne Dzień dobry! I uśmiechnęłam się. Sprzedawczyni odpowiedziała tym samym, a Jack patrzył się na mnie jak na idiotkę.
- Kiedy ty ostatnio byłeś w terenie? - szepnęłam, biorąc butelkę wody z półki.
- Często, ale nie zwracałem uwagi na szczegóły jak na przykład jak trzeba się zachować - odparł zdenerwowany.
Przewróciłam oczami, uśmiechając się.
- Wszystko? - spytałam. Wzięliśmy dwie butelki wody i duże opakowanie chipsów.
- Chyba tak.
Zapłaciłam sprzedawczyni i krzycząc Do widzenia! wyszłam ze sklepu.

Usiedliśmy na ławce w parku, pożerając chipsy i czekając na jakikolwiek znak od Strażników. Lecz godziny mijały i nic się nie stało. Gdy zaczęło się ściemniać, uznałam, że trzeba znaleźć jakieś miejsce do przenocowania. Wstałam, a Jack okazując swoje niezadowolenie westchnięciem, poszedł za mną.

__________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi...

Wybór Losu | Strażnicy MarzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz