Rozdział 17.

124 8 7
                                    


Destiny's POV:

Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Na lookscreen'ie pojawiła się twarz Daniela Sharmana i godzina 3:07.

Leżałam z nogami opartymi o krawędź stołu, splatając ręce na piersiach i zaciągając się perfumami z jego marynarki, w którą byłam owinięta.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który mimo woli cisnął mi się na twarz. Ciągle przygryzałam usta, więc były już popękane, jednak kogo to obchodzi.

Liczyła się tylko ta chwila, ten jeden pocałunek.

W głębi duszy wiedziałam, że to być może nic nie znaczyło, że to przez działanie chwili, ale mimo wszystko wciąż przywoływałam to wspomnienie do głowy.

W gonitwie myśli, serce powoli doganiał rozsądek, który sugerował pójście do łazienki i do spania.

Jednak rozsądek został wyeliminowany z gry już wczorajszego wieczoru, więc jedyne co pamiętam, to ogarniające mnie zmęczenie i znaczący zapach perfum.

***

- No, no, no. Nie wiem co tu się działo, ale następnym razem po prostu zamknij okno. Albo weź koc.

Podniosłam głowę i spostrzegłam stojącą nade mną Camille. Blondynka uniosła znacząco brew i spojrzała na granatowy materiał, który miałam na ramionach.

- Dobra, super, idę spać - rzuciłam i opuściłam głowę, chcąc powrócić do spania, ale zaraz z powrotem ją podniosłam i dodałam trzeźwiejszym tonem : - Cam, która jest godzina?

- Dziesiąta. Trzydzieści.

- Kurwa - rzuciłam i zerwałam się z łóżka.

O 11 miał podjechać podstawiony samochód, po który dzień wcześniej zadzwonił Niall. Pojedziemy nim do Londynu skąd Horan ma polecieć swoim prywatnym samolotem do Irlandii. Mnie zabiera po drodze, bo chcę zobaczyć się z Emily i drugą częścią rodziny, póki święta jeszcze trwają.

- Cam zorganizuj mi jakieś ciuchy i błagam, spakuj mnie i pamiętaj, żeby zapakować szarlotkę i- ugh nie wiem - uśmiechnęłam się i pobiegłam do łazienki.

Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi wpadłam na Nialla, a jakżeby inaczej. Przecież wyglądam tak seksownie o poranku, zwłaszcza z wczorajszym makijażem i oddechem. Pragnęłam tego spotkania jak szalona.

Moja twarz zapłonęła gorącem i nie wiedziałam co zrobić ze wszystkimi częściami ciała, więc po bardzo, bardzo, BARDZO krępującym przesuwaniu się na boki, w stylu 'idziemy w przeciwne strony i nie mamy jak przejść' w końcu dostałam się do łazienki.

Zmyłam niewielką tapetę z twarzy, by zaraz nałożyć nową. Absurdalne czy absurdalne?

Cam, mrucząc coś o miłym przywitaniu, wręczyła mi przez ultracienką szparę w drzwiach ubrania, a ja dokończyłam doprowadzanie się do normalnego stanu.

30 minut później, z 3 rodzajami szminki na policzkach, reklamówką jedzenia, czyli z moim śniadaniem i uśmiechniętym Niall'em obok mnie siedziałam w małym samochodzie. Oboje mieliśmy pootwierane drzwi i ze skrępowanymi uśmiechami żegnaliśmy się z członkami mojej rodziny. Niall oczywiście zdążył już zawrzeć przyjaźnie z męskim gronem, bo przybijał piąteczki z przytuleniem i poklepaniem po plecach.

- Tylko zadzwoń jak dojedziecie do Londynu, dzisiaj zrobiło się wręcz gorąco i na drogach będzie mokro- mama, z zatroskanym wyrazem twarzy, poprawiła setny raz kołnierz koszuli wystający spod bordowego swetra, który założyłam.

You Are The Only Exception // N.H. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz