Rozdział 8

2.4K 136 51
                                    

Usiadłam jak oparzona gdy ktoś włączył przenikliwy dźwięk trąbki na odtwarzaczu tuż obok mojego ucha.

- Co do jasnej... - wnerwiona rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam Szymona z Igorem zaśmiewającego się z całej sytuacji.

Amelia też została obudzona w nieprzyjemny sposób i zabijała już chłopców wzrokiem. Wstałam natychmiast z łóżka i posyłając piorunujące spojrzenie zarówno Igorowi jak i Szymonowi.

- No co? Powinna zobaczyć swoją minę!

Tego już mu nie daruję. Podeszłam rano w jego stronę, uniosłam rękę i jak najmocniej trzasnęłam w jego policzek. Chwycił się za twarz, jęknął lekko i stwierdził:

- No co ty...

- Wypad! - powiedziałam stanowczo i wywaliłam oboje za drzwi.

- Dobrze mu tak. - skwitowała Amelia.

- Masz rację. - zaczęłam chichotać

Amelia zawtórowała mi, a ja nadal się śmiejąc zaczęłam się ubierać, Włożyłam szare bryczesy z czarnymi wstawkami i jasnoniebieską koszulę w kratkę. Uczesałam szybko włosy, zabrałam saszetkę nerkę z potrzebnymi rzeczami i włożyłam buty. Machnęłam ręką na makijaż i już miałam wychodzić gdy Amelia jęknęła:

- Poczekaj na mnie!

- No dobra. - westchnęłam i zaczęłam ścielić łóżko.

Gdy Amelia była gotowa poszłyśmy na śniadanie. Naołożyłam sobie jajecznicę, a do picia zabrałam herbatę. Moja przyjaciółka wzięła to samo i usiadła obok mnie. Zabrałyśmy się do jedzenia. Nagle poczułam mocnego kuksańca w ramię.

- No co?

- Trochę za mocno przywaliłaś Szymonowi. - jęnęła

Faktycznie. Na jego policzku była pięknie odbita moja dłoń, czerwona, gdzieniegdzie przechodząca w fiolet.

- Aha...- tylko tyle zdołałam wydusić.

Obym nie miała tylko przez to kłopotów... Za późno. W tym momencie pani podeszła do Szymona, zamieniła z nim kilka słów i z miną nie wróżącą nic dobrego skierowała się w naszą stronę.

- Laura, dlaczego uderzyłaś Szymona?!

- Bo ja... ten.. tego - próbowałam się wytłumaczyć

- Laura chciała powiedzieć, że obudził nas w bardzo nieprzyjemny sposób. - uratowała mnie Amelia

- W takim razie za karę będziesz razem z Szymonem sprzątać boksy zamiast jeździć. Radzę wam zaraz po śniadaniu zabrać się do roboty! - powiedziała i poszła powiedzieć Szymonowi o karze.

Jęknęłam. No to dorobiłam, teraz będę sprzątać boksy w jego towarzystwie.

****

Odgarnęłam włosy z czoła, po czym nabrałam kolejną łopatę końskiego nawozu i wrzuciłam do taczki. Oparłam się zmęczona o ścianę i zaczęłam przyglądać się chłopakowi który nadal wykonywał swoją pracę. Jego muskularne ramiona opinała koszulka polo, a ciemne włosy zadziornie opadały na czoło. Był całkiem ładny... Ej! Przestań - skarciłam się w duchu. A tak apropo- pasowało by go przeprosić.

- Wiesz co... - zaczęłam - Chciałam cię przeprosiæ za to co ci zrobiłam i że przeze mnie musisz teraz sprzać boksy w moim towarzystwie zamiast jeździć. - powiedziałam nieśmiało z winą w głosie

Szymon zaskoczony przerwał swoją pracę i spojrzał mi w oczy.

- To ja cię przepraszam, za niemiłą pobudkę. A co do sprzątania boksów, mam za to na ciebie bardzo dobry widok. - odparł i zmniejszył dystans między nami.

Konie i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz