MC Sobieski - Gothic II: Noc Kruka Rap
Na początek bardzo ważne ogłoszenie tak więc proszę o przeczytanie!
Moi drodzy czytelnicy, znalazłam interesującą książkę na wattpadzie. A dokładniej nie książkę. Jest to "opowieść", która została stworzona w celu konkursu. Konkurs ma na celu wspomóc młodych pisarzy w ich drodze ku wydaniu ich książek. Mam do was prośbę. Wiem, że każdy z was ma osobę na wattpadzie, którą podziwia za napisane przez nią historię. Każda z tych osób marzy o czymś, a dzięki temu, że ją zgłosicie, możecie spełnić jej marzenia. Tak więc proszę was wejdźcie na tą opowieść, poświcie parę minut swojego życia i zgłoście autora opowieści, którą kochacie. To tylko parę mint, a może tyle zmienić. :) Zgłaszajcie autorki "Rush'a", "Nienawidzę cię kochanie", "Full Moon" i innych opowieści, które kochacie. Ja sama zgłoszę swoje trzy ulubione autorki do głównego konkursu. :) Będę was męczyć ta sprawą, aż większość z was zgłosi swoich ukochanych autorek do udziału! Mam nadzieję, że ktoś z was zgłosi swojego ulubionego autora! Przeczytajcie dokładnie zasady i zastanawiacie się nad tym. <3
Link do książki:
https://www.wattpad.com/322693468-ailes-award-1-gw%C3%B3%C5%BAd%C5%BA-programu
A teraz nie przedłużając zapraszam do czytania!
- Colin -
- Tak więc powiedz mi, gdzie jest Miranda. - Oświadczyłem. Staruszek westchnął, jakby go urażono. - Daję ci prawo do ostatniego życzenia, a ty pytasz o tę dziewuchę. - Zaciskam pięści, słysząc w jego głosie kpinę. Nikt nie ma prawa mówić takim tonem o mojej książnice. A na pewno nie taka szuja. - Lepiej powiedź, co wiesz. - Wysyczałem, a on uśmiechnąłem się pobłażliwie. - Jesteś głupi, lecz i bardzo odważny. - Puściłem jego słowa między uszy. Nie obchodziło mnie, co o mnie sądzi. - Córka Lucyfera, jest w krainie nocy. W Niterii. - Ta nazwa, przecież to... Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Tak, to zaginione królestwo wampirów. - Przyznał, okrążając mnie. - Nim zginiesz, musisz wiedzieć, że dziewczynie się nic nie stanie. - Oznajmił, jakby ta wiadomości go bolała. - Niestety, ale Seranox zapragnął, by została jego żoną. - Poczułem ukłucie w sercu. Moja ukochana, żoną tego potwora? Zmrużyłem oczy, przypominając, sobie czerwone ślepia wampira. Kamień wiszący na mojej szyi zabłysł tajemniczym światłem.
- Serce ognia, należy tylko do pana Niebieskiego. - Cichutki śpiew rozbrzmiał po całym korytarzu. - Królowa mroku i król jasności połączą dwa skłócone narody w jedność i nikt ich nie powstrzyma. - Słowa płynące z naszyjnika były coraz głośniejsze i coraz wyraźniejsze. Spostrzegłem dziwny błysk w oczach ojca. - Dwie drogi... Jedna spowita przez mrok, a druga, przez poświecenie. Życie i śmierć. Diablica i Anioł ich życie będzie kluczem do Epoki Wiecznego pokoju. - Zmarszczyłem brwi. Te słowa można interpretować w różny sposób... Według nich moje życie i życie Mirandy jest kluczem do uzyskania pokoju, lecz co to oznacza? - Niegodziwość mieszkająca w sercu stworzyciela, zostanie wypędzona właśnie dziś... - Wraz z ostatnim słowem, ziemia zaczęła się trząść. Blask diamentu zniknął. W moich dłoniach pojawiły się płomienie. Obserwowałem ze skupieniem, jak czerwień miesza się z żółcią. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że panowałem nad ogniem. Ale jak to możliwe? Jestem Aniołem i nie mam prawa nawet dotknąć ognia tworzonego przez Diabły, a ten ogień był wyraźnie dziełem jednego z nich. Kamień szlachetny ponownie zabłysł światłem - tym razem delikatniejszym niż wcześniej.
-Wraz z naszą panią dzielicie jedną duszę. - Wyszeptał śpiewnie. - Jej moc jest twoją, a twoja jej. - Oznajmił, cichnąć z każdym słowem. Złożyłem na klejnocie pocałunek.
- Dziękuje ci, ukochana. - Moje słowa, rozniosły się echem.
Widziałem wściekłość, malującą się na twarzy złotowłosego mężczyzny.
- Zdradziłeś swój naród. - Syknął. - Jesteś zdrajcą najgorszego poziomu! - Miecz w jego ręce zaczął płonąć niebiańskim ogniem. Runy, które znajdowały się na ostrzu rozbłysły czarnym światłem. Skupiłem wzrok na swoim przeciwniku. Teraz mam z sobą dwie moce co daję mi prawo do równania się z nim. Krąg ognia pojawił się wokół naszej dwójki. Niebieskooki wbił miecz w podłogę. Przez nagłe ruchy podłoża miałem problem z utrzymaniem równowagi.
- Ja - Pan Niebios wzywam do siebie moc oczyszczenia. Serce czystości, duszo miłosierdzia oświeć tę duszę nieczystą! Obdarz go wieczną miłością dzięki, której zrozumie swój błąd. - Jego słowa wbijały się w moją głowę jak szpilki. Utworzyłem barierę, której zadaniem było odgrodzeniem mnie od tej mocy. Ból zelżał, lecz nie znikł całkowicie. Światło płynące z ostrza nasiliło się. Podłoga pod naszymi stopami zaczęła pękać, a mniej więcej trzy metry ode mnie pojawił się wir. Uniosłem dłoń przed siebie, po czym wykręciłem ją gwałtownie. Ogniste pociski odbijały się od wiru, jakby był niezniszczalny. Cofnąłem się, kiedy tornado zbliżyło się do mnie gwałtownie. Co to do cholery jest?! Szukałem w głowie jakichkolwiek informacji dzięki, którym mógłbym wygrać. Niestety, ale w mojej głowie panowała pustka. Byłem przyparty do muru. Jeszcze chwila, a to niezniszczalne tornado wciągnie mnie. Na twarzy mężczyzny nazywanego przez wszystkich bogiem pojawił się uśmiech. Jak ktoś święty może się cieszyć, że zabiję swoje własne dziecko? On nie jest świętym. Nigdy nim nie był. Pokręciłem głową. Nie jest bogiem, więc ten miecz nie należy do niego. Postanowiłem spróbować przejąć ostrze, które od początków słuchało tylko jego. Wyciągnąłem ręce do przodu - moje palce były niecały centymetr od wiru.
- Święte ostrze. Posłuchaj mych błagań. - Poprosiłem. - Nie jestem potężny, lecz dla miłości i osób, które kocham, jestem gotowy na wszystko. Wojna, która trwa, jest skazą na tobie, tak więc pozwól mi pokonać uprzedzenia! - Zawołałem. Nic się jednak nie stało. Z gardła mojego ojca wyrwał się głośny śmiech. - Naprawdę myślałeś, że dasz radę odebrać mi mój miecz? - Zapytał z kpiną. Westchnąłem, chcąc przyznać mu racje. Coś mnie jednak powstrzymało. Było to światło broni trzymanej przez złotowłosego.
- Co się dzieje?! - Popatrzyłem na swoją prawą dłoń. Spoczywał w niej miecz, a wir przede mną zniknął. - Nie wiesz co to prawdziwa miłość, więc jak możesz nazywać się bogiem? - Zapytałem, raniąc go w ramię. W jego błękitnych oczach pojawiła się wściekłość. Atakował mnie swoją mocą, a ja za pomocą miecza trzymanego w dłoni omijałem wszystkie pociski. W pewnej chwili powaliłem ojca na ziemię. Jego ciało, odbiło się od marmurowej posadzki z hukiem. Przyłożyłem ostrze do jego szyi. Mężczyzna zaśmiał się.
- Nie zabijesz mnie. - Powiedział pewnie. Przycisnąłem miecz do jego szyi. Jego krew spadła na podłogę, a chwilę później usłyszałem krzyk. Odwróciłem się w kierunku, z którego usłyszałem dźwięk. Niedaleko naszej dwójki stała moja matka.
- Colin?! - Zawołała przerażona. - Co ty robisz? Odłóż ten miecz! - Rozkazała, przerażona. Czułem jej strach. Bała się stracić swojego ukochanego. Spojrzałem na swojego ojca. Zasługuję na śmierć, lecz... Nie chcę być taki jak on. Ten człowiek nie bał się zabijać niewinnych. Robił tak wiele złego, lecz inni i tak nazywali go najwyższym. Odsunąłem się.
- Nie zabiję cię. - Krzyknąłem. - Nigdy nie będę taki jak ty! - Wraz z tymi słowami rozpłynąłem się w powietrzu - trzymając dalej w dłoni miecz. Odzyskam swoją ukochaną, lecz nie pozwolę, by niewinni zginęli. Muszę powiadomić jej ojca. Musimy połączyć siły i odbić moją królewnę z rąk tej pijawki. Spojrzałem na zamek, w którym mieszkała moja księżniczka.
- Już niedługo będziemy razem... - Obiecałem, a moje słowa zostały poniesione przez wiatr.
CDN
Co sądzicie? Vitae stracił swój ukochany miecz, a Colin postanowił zacząć współpracę z Lucyferem? Co się dzieję u naszej Mirandy? O tym w kolejnym rozdziale w wtorek. Przesadziłam delikatnie z długością. :/ Mam nadzieję, że wybaczycie?
(Data opublikowania tego rozdziału to: 20.10.16r)
![](https://img.wattpad.com/cover/80712633-288-k388681.jpg)
CZYTASZ
Przeznaczenie Mirandy
FantasyPani Nieba i Piekła, potomków spodziewać się będą. Dziecko Nieba starsze będzie, lecz nie da mu to przewagi. Od dzieci władców pałających do siebie od wieczną nienawiścią, los Piekła i Nieba będzie należeć. Pan Upadłych i Pan Aniołów ustąpią miejsca...