07. MC Sobieski / DTU - Szkarłatne skrzydła prod Slavq
— Miranda —
Otworzywszy oczy, ujrzałam nad swoją głową krwistoczerwony materiał. Gdzie ja do cholery jasnej jestem?! Usiadłam, lecz czując ból w okolicach obojczyka opadłam powrotem na jedwabny materac. Leżałam w wielkim łożu wyglądającym jakby ktoś wyciągnął je z średniowiecza. Domyśliłam się, że nad moją głową znajduję się baldachim. Spojrzałam na tkaninę, którą byłam odkryta. To na pewno czerwony jedwab, lecz co ja tu robię... Złapałam się za głowę, próbując sobie przypomnieć cokolwiek. W mojej głowie panowała pustka. Nie wiedziałam gdzie jestem, co tu robię i co najważniejsze nie wiedziałam kim jestem. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a ja nie wiedziałam co robić. Któż mógł tu przyjść? — Myślałam gorliwie, nad odpowiedzią, lecz nie uzyskałam jej.
— Widzę, że się obudziłaś, Mirando. — Do moich uszu dotarł stanowczy męski głos. Z trudem usiadłam na łóżku i spojrzałam na mężczyznę. Kto to Miranda? Ja mam tak na imię? Nic nie pamiętam... Spojrzałam na nowo przybyłego mając nadzieję, że jego widok sprawi, że sobie coś przypomnę. Niestety nie stało się tak jak tego chciałam... Widziałam przed sobą czarnowłosego mężczyznę z czerwonymi oczami, a w mojej głowie nie było żadnych informacji na jego temat. Jego czerwone tęczówki wpatrywały się we mnie.
— Kto to jest Miranda? — Wychrypiałam. Chciałam się czegoś dowiedzieć i postanowiłam, że może on mi coś powie. Na początku mężczyzna patrzył na mnie jak na wariatkę, lecz po chwili wybuchnął śmiechem.
— Mirando. — Oznajmił, pojawiając się przede mną. Podskoczyłam. Jak to możliwe, że pojawił się obok mnie tak szybko? — Nie żartuj, przecież wiesz kim jestem, prawda? — Zapytał, widząc moją zdekoncentrowaną minę. Usiadł obok mnie i złapał moją twarz w swoje dłonie. Nie wyrywałam się. Nie czułam takiej potrzeby. Jego spojrzenie zlustrowało moje całe ciało, a ja postanowiłam się od niego odsunąć.
— Ty naprawdę nic nie pamiętasz... — Wyszeptał z dziwną radością. Dlaczego on się cieszy, że ja go nie pamiętam? Siedział obok mnie, a na jego twarzy co chwilę pojawiał się uśmiech, po czym znikał na kilka sekund. I tak w kółko. Zmarszczyłam brwi zirytowana. Kiedy on zacznie coś mówić?!
— Czy mógłbyś mi z łaski swojej wyjaśnić kim jestem i co tu robię? — W moim głosie, bardzo dobrze słychać było kpinę. Chłopak posłał mi cwaniacki uśmiech.
— Jak zawsze masz ostry języczek... — Mruknął, a ja przekręciłam automatycznie oczami. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, to był odruch. Czarnowłosy zaśmiał się, po czym położył się na moich kolanach. Nie wiedziałam co mam zrobić. Coś w głębi mnie kazało mi go zrzucić z swoich kończyn, lecz z drugiej strony coś mówiło bym tego nie robiła. Miałam mętlik w głowie.
— Nazywasz się Miranda. — Spojrzałam na niego. A więc to jest moje imię... — Jesteś córką jednego z Hrabi na moim dworze. Twoja całą rodzina, zmarła w pożarze. Pochodzisz z bardzo bogatego rodu wampirów, lecz z względu na fakt, że twoja matka była człowiekiem, nie odziedziczyłaś żadnych nadludzkich zdolności. — Uniosłam brwi do góry. Wampiry? Przecież te stworzenia nie istnieją! Zaśmiałam się.
— Wampiry nie istnieją! — Krzyknęłam, przez śmiech, a on westchnął. Po chwili obnażył przede mną swoje śnieżnobiałe kły. Pisnęłam zaskoczona, lecz zauważając, że mężczyzna nie chcę mi zrobić krzywdy, wystawiłam w jego kierunku dłoń. Ciekawiło mnie jaką strukturę mają jego kły. Ostrożnie przejechałam po jednym z nich palcem. Były strasznie śliskie i zimne. Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał na góra dwadzieścia lat, lecz w jego oczach było coś starego. Jakby tak naprawdę miał z kilka tysięcy lat... To takie dziwne. Zabrałam dłoń, dając mu tym samym znak by kontynuował swoje wyjaśnienia.
— Ja jestem królem wampirów, a ty mała diablico podbiłaś moje serce i w obecnej chwili planujemy wspólny ślub. — Nagle w jego oczach pojawiła się obawa. Jakby powiedział coś co nie miało prawa wyjścia na światło dzienne. — A dokładniej mówiąc przygotowujemy się do niego. — Posłał mi uradowany uśmiech. — Pobierzemy się za równe dwa tygodnie. Opadłam na łóżko. Ślub? I to jeszcze z samym królem? Mam wziąć z nim ślub? Jęknęłam załamana. Nie pamiętam nawet momentu w, którym mi się oświadczył. Z zamyślenia wyrwała mnie jego dłoń na moim udzie. Zesztywniałam. Co ja mam zrobić? Wampir widząc moje zmieszanie położył — trzymaną na moim udzie kończynę — dłoń na mojej. Spojrzał w moje oczy, a ja utonęłam w jego pięknych tęczówkach. Mężczyzna objął mnie ramieniem, po czym schował moją twarz w zagłębieniu swojej szyi.
— Nie martw się, Mirando. Wszystko się ułoży... — Wyszeptał, a na dworze usłyszałam dźwięk uderzającego pioruna. Nie wiem czy mam mu zaufać... Muszę podpytać o to kilku z służących w tym zamku. Bo przecież, jeśli jest królem musi mieć jakiś służących, prawda?
CDN
Kolejny rozdział już w czwartek!
(Data opublikowania tego rozdziału: 24.10.16r)
![](https://img.wattpad.com/cover/80712633-288-k388681.jpg)
CZYTASZ
Przeznaczenie Mirandy
FantasyPani Nieba i Piekła, potomków spodziewać się będą. Dziecko Nieba starsze będzie, lecz nie da mu to przewagi. Od dzieci władców pałających do siebie od wieczną nienawiścią, los Piekła i Nieba będzie należeć. Pan Upadłych i Pan Aniołów ustąpią miejsca...