Rozdział 13 Szkolny koszmar

2.7K 199 7
                                    

Avril Lavigne - What The Hell Lyrics on Screen HD

—Miranda—

Pierwszy dzień w szkole, a ja mam już dość. Jak ludzie wytrzymują w tym miejscu?! Co chwile tylko słychać ten przeklęty dzwonek! A nauczyciele zadają jakieś głupie zadania. Zróbcie tamto i tamto. Co to w ogóle za miejsce?! Nawet piekielna szkoła ma więcej luzu niż ta buda. Może powodem tego jest fakt, że tam nie ma czegoś takiego jak zadanie domowe? Co ja bredzę! Tam nie zna się nawet takiego pojęcia! Na domiar złego ten palant — Colin — cały czas za mną chodzi. Kiedy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie i przytulił.

Retrospekcja:

Przecieram oczy. Jestem taka śpiąca... Z względu, że wczoraj zamiast iść do szkoły biegałam za zabawką mojej siostry Araon o drugiej nad ranem przyniósł mi zadanie domowe z szkoły. Na samym początku nie wiedziałam co te słowa w ogóle oznaczają. Lecz kiedy zobaczyłam tą tonę kartek załamałam się. Jak można tyle robić pod czas jednego dnia w szkole?! Kiedy robiłam wszystkie te zawiłe działania i pisałam jakieś wypracowanie moje oczy same się zamykały. Po czterech godzinach skończyłam — z pomocą mocy — te wszystkie zadania i położyłam się spać. Niestety ale jak tylko moja głowa spotkała się z poduszką, przeklęte urządzenie — zwane również budzikiem — zadzwoniło, przez co spadłam z łóżka. Potarłam swoje czoło przypominając sobie te wydarzenia. Tak. Ten dzień, można zaliczyć do najgorszych jakie do tej pory przeżyłam. Z mojego zamyślenia wyrywają mnie czyjeś ręce na moich plechach. Unoszę gwałtownie głowę i zauważam Colina. Marszczę brwi. Co on tu robi.

— Jakie szczęście! — Oznajmia z radością. Czuję jak jego uścisk na moich plecach wzmacnia się. — Ta... — Burczę, ziewając. Nie mam nawet siły by się wyrwać z jego uścisku. Colin nagle sztywnieje po czym odskakuję ode mnie. — Ejże! — Podskakuję słysząc jego głos przy moim uchu. Posyłam mu spojrzenie pełne jadu i zaczynam iść dalej. Na samym początku czarnowłosy stoi w miejscu, lecz po chwili rusza za mną. Przyspieszam kroku. Niestety ale jestem tak strasznie zmęczona, że niebieskooki prawie natychmiast dogania mnie.

— Co ci jest? — Pyta, obejmując mnie od tyłu. Wyrywam się. — Nic... — Oznajmiam cicho. Zaczyna mi się kręcić w głowie, przez co łapie się za nią. Colin wyraźnie zmartwiony moim stanem spogląda na moją twarz. — Co ci jest? — Nie wiem dlaczego ale na moje usta wpływa delikatny uśmiech.— Nic... — Mruczę, idąc dalej. — Nie wyspałam się to wszystko. — Wyjaśniam, widząc na jego twarzy determinacje. Zapewne męczył by mnie do póki bym mu nie powiedziała. Na twarzy mojego przeznaczonego pojawia się cwany uśmiech.

— To doskonale! — Wykrzykuję radośnie. Mrużę oczy. Co on znowu wykombinował? — Jako twój przeznaczony zadbam byś bezpiecznie spędziła ten dzień

Nie... Nie! Nie zgadzam się! Dlaczego mnie zawsze musi coś takiego spotykać?! Spoglądam na Anioła z niedowierzaniem. On sobie chyba żarty stroi. Nie będzie mnie niańczyć, jak małe dziecko.

Koniec retrospekcji

Niestety ale myliłam się. Colin jest do tego zdolny. Przez cały dzień chodzi obok mnie i próbuję zagadywać. Mam ochotę go uderzyć, lecz z tego co zauważyłam mogę za to pójść do jakiejś pani dyrektor... Choć nawet nie wiem co to jest. Dodatkowo mu wszystko przychodzi z taką łatwością. Nauczyciele już go lubią, a większość zadanych dziś zadań już odrobił. Najlepsze jest, to że to wszystko zrobił w tym samym czasie co za mną chodził. Przeklęty Anioł! Dlaczego te świętoszki zawsze mają łatwiej. Zaciska swoją szczękę, a kartka trzymana przeze mnie w dłoniach płonie. Czarnowłosy odskakuje ode mnie.

— Miranda! — Karci mnie a ja wystawiam mu język. Wstaję od stołu i wychodzę z stołówki. Doskonale wiem, że dzięki mocy tego głąba nikt nie zobaczył ognia. Trudno mi przyznać, ale jestem mu... wdzięczna za pomoc. Nie! Kręcę głową.

— Nie mogę mu być wdzięczna! — Warczę, a moja pięść spotyka się z ścianą. Stoję tak kilka minut, a obok mnie pojawia się irytująca osoba — Colin. Podchodzi do mnie ostrożnie, a ja cofam się.

— Nie podchodź do mnie! — Rozkazuję, a w powietrzu słychać dzwonek. Super! Lekcje się zaczęły.

— Kochanie... — Szepcze z czułością, a ja ustawiam wokół siebie, tarcze z ognia. Niebieskooki jednak nie boi się bynajmniej nie wygląda jakby się bał. Czuję jak emocję przytłaczają mnie. Jest ich za dużo! Łapię się za głowę. Mój przeznaczony chcę do mnie podejść, lecz ja wystawiam ręce do przodu — oddzielając nas od siebie.

— Odwal się ode mnie! — Krzyczę w furii. Nie wiem nawet kiedy jeden z moich pocisków zaczyna lecieć w kierunku Colina. Anioł odskakuję na bok i patrzy na mnie z frustracją.

— Nie zrobię tego! — Oświadcza. — Jesteś moja! — Wykrzykuję, broniąc się przed kolejnym atakiem. Nie panuję nad sobą. — Moja! — Mówiąc to łapie moje nadgarstki w stalowy uścisk. Ból jaki w nich czuję zmusza mnie do wycofania mocy. Nagle w powietrzu zaczyna pachnieć siarką, a za plecami słyszę czyjeś kroki. Oczy czarnowłosego lustrują z zainteresowaniem przybyłego.

— Nie, Coline. — Zaprzecza, jakiś męski głos. — Ona jest moja. — Oznajmia, a ja sztywnieję. Już gdzieś słyszałam ten głos. Tylko gdzie...

CDN

Ja osobiście lubię się uczyć, no ale nasza Miranda jest taka, a nie inna. Jak myślicie kto odwiedził naszych bohaterów? 


Przeznaczenie MirandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz