-Wcześniej tym domem był?
-Bardziej niż miejsce, gdzie byłem wychowywany. Przynajmniej chodziłem najedzony i w swoim pokoju czułem się bezpiecznie.
-A co ze ślizgonami?
-I oni niektórzy się nabijali. Nie tak jak reszta, chociaż to i tak bolało.
-Ciągle czujesz żal do Lily?
-To minęło odkąd skończyłem Hogwart. Potem, po jej śmierci czułem tylko żal do siebie.
-Obwiniasz się za to co się wydarzyło?
-Dziwne by było gdybym tego nie robił. Byłem zaślepiony. Nie czarną magią. Nad tym potrafiłem panować. Byłem zaślepiony nienawiścią do Jamesa Pottera, za to, że odebrał mi ostatni pozytywny aspekt mojego marnego życia. Sam nie wiem co ja chciałem osiągnąć przez to, że powiedziałem komuś coś, co zabiło Lily. Mogłem to przewidzieć, przecież wiedziałem, jakie on miał podejście do życia innych ludzi. Zginęła przeze mnie. Co do tego nie mam wątpliwości...
-Ale gdyby to Syriusz Black, a nie Peter Pettigrew...
-To moja wina! Pettigrew to idiota, ale zaczęło się ode mnie. Ja powiedziałem Czarnemu Panu o przepowiedni. Nic mnie nie usprawiedliwia. Zginęli przeze mnie niewinni ludzie, a jednego z nich nawet nie było mi szkoda... mogło zginąć dziecko. Kiedy zobaczyłem ją leżącą bezwładnie na podłodze. Martwą... resztki mojej duszy rozdarły się i posypały w rozpaczy. Jeśli nawet miałem jeszcze coś co ludzie nazywają sercem, to ono też umierało. Skręcało mnie od środka. To było gorsze od klątwy cruciatusa. Wiem, bo tym paskudztwem też oberwałem. Gorsze, bo nie cierpiałem tylko fizycznie. Załamałem się, psychika mi siadła. Uczyłem w dzień, wieczorem i w nocy płakałem w poduszkę, przerywając żałosne łkanie pociągnięciami alkoholu, do czasu, aż to drugie rzuciłem, bo boleśnie zdałem sobie sprawę z tego, że za niedługo zacznę przypominać ojca. I ja głupi przez chwilę wierzyłem, że Dumbledore coś zdziała. Że ich ocali.
*prychnięcie*
-To jest śmieszne. Co on niby mógł zrobić? Ja zawaliłem.
-Nie zastanawia cię, czemu życie tak daje ci w kość?
-Widocznie jestem jednostką beznadziejną.
-A starasz się to jakoś poprawić?
-Niewiele mogłem poprawiać jako dziecko. Ojciec rzucał mną o płot, tak w ramach przypomnienia. Kilka razy mnie prawie zabił. Jak chodziłem do Hogwartu... miałem Lily, starałem się. Ja naprawdę się starałem, ale jak jeszcze nie zauważyłaś – dzieci potrafią być okrutne. Potem sam spieprzyłem sobie życie, ale wszystko bazowało na tym, że w kręgu, w którym się znalazłem, wreszcie byłem względnie akceptowany. Nie wyśmiewano mnie za to, że byłem jaki byłem. Cała przeszłość i wcześniejsze kontakty z ludźmi odbiły się w tamtym momencie na mojej błędnej decyzji. Pod koniec Hogwartu zmarła moja matka. Ojciec niedługo potem zapił się w trupa. To pierwsze znowu dało mi w kość. Ostatnia i zasadniczo jedyna osoba, którą szczerze kochałem, a ona kochała mnie, odeszła. Po ojcu nie płakałem, ale na samym pogrzebie się pojawiłem. Chciałem zobaczyć, czy mam jakąś rodzinę, ale byłem tam tylko ja i mugolski kapłan. Widocznie nie tylko ja go nienawidziłem. Co mi pozostawało, jak nie zagłębienie się w tym bagnie, gdzie wreszcie doceniane były moje zdolności? Zrobiłem to i żałuję, bo to była najgorsza decyzja jaką w życiu podjąłem. Mogłem się zabić już wtedy. Nie byłoby kłopotu.
-Nie możesz się obwiniać za wszystko.
-Obwiniam się za to, czego jestem winny.
*cisza*
-Byłeś na ich pogrzebie?
-Oczywiście, że tak.
CZYTASZ
To tylko ja // S.S.
Fanfiction"-Teraz, siedząc tu ze mną, też myślisz o śmierci? -Cały czas. -Ale wolisz porozmawiać? -Nie lubię rozmawiać o swoich problemach. Zbędne gadanie nigdy nie przynosi nic pożytecznego. Sam nie wiem czemu tu właściwie siedzę. -Desperacja." Sta...