III

1.4K 120 9
                                    

-Śmieszne imię? Nie uraziło cię to? Dzieci różnie reagują na takie uwagi.
-No właśnie. Zdaje się, że byłem zbyt oczarowany tym, że wreszcie jakiś dzieciak widział we mnie swojego rówieśnika, a nie obdartego, wyrośniętego odmieńca, który na dodatek często, ZBYT CZĘSTO, pojawiał się na dworze z sińcem pod okiem, które podbił mu własny ojciec.
Wtedy, kiedy popatrzyłem w jej oczy...
-Zielone.
-No tak... One przyniosły mi taki spokój, rozumiesz? Oczy matki wręcz emanowały smutkiem, nawet kiedy próbowała mnie pocieszyć, zwyczajnie porozmawiać. Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale oczy Lily... jej niewinność i ta kojąca zieleń. Od razu czuło się przy niej ciepło, nawet jeśli wokół padał śnieg, temperatura była ujemna, a ja miałem na sobie za mały płaszcz i przykrótkie spodnie...
*cisza*
-Oczy ci mokną...
-Co? Nie, rzęsa mi się zawinęła i drażni.
-Tutaj nie musisz się wstydzić uczuć. Wskazane jest nawet, żebyś się otworzył.
-Mam to gdzieś.
-To Raczej nie za dobrze. Przyszedłeś tu w konkretnym celu.
-Z desperacji.
-Która ciągle tobą kieruje.
*cisza*
-Nie patrz tak na mnie, to prawda i ty zdajesz sobie z tego sprawę bardzo dobrze.
-Znowu to czuję...
-Co czujesz? Powiedz mi o wszystkim, co teraz cię gnębi.
-Życie mnie gnębi. Czuję, że to wszystko mnie przerasta już teraz. Jej śmierć, obietnice złożone pracodawcy i fakt, że wszystko będzie coraz cięższe, kiedy ja już teraz mam problemy z tym, żeby nie myśleć każdego cholernego dnia, jak mógłbym odebrać sobie życie. To jest jak przekleństwo i nie mogę się tego pozbyć. Tyle możliwości, ale jednak coś ciągle to ode mnie na złość oddala.
-Jak to coś oddala?
-Złośliwość losu nie daje mi wprowadzić moich planów skończenia tej tortury popularnie zwanej życiem w nie samo. Może lepiej nazwać to egzystencją, bo to zbyt marne, żeby nazwać to życiem.
-Teraz, siedząc tu ze mną, też myślisz o śmierci?
-Cały czas.
-Ale wolisz porozmawiać?
-Nie lubię rozmawiać o swoich problemach. Zbędne gadanie nigdy nie przynosi nic pożytecznego. Sam nie wiem czemu tu właściwie siedzę.
-Desperacja.
-Desperackie próby nie zabicia się, chociaż i tak nie mogę tego osiągnąć? Bez sensu. Jak całe moje życie.
-Nie przesadzasz?
-Ani trochę.
*cisza*
-To może opowiedz mi trochę ogólnie o swoim dzieciństwie, pomijając Lily jako główny wątek. Jakieś zdarzenie, które by to dobrze zobrazowało.
-Po jaką cholerę?
-Muszę cię trochę poznać, żeby móc ci pomóc



To tylko ja // S.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz