-Czemu przerwałeś?
-Kurwa, domyśl się.
*cisza*
-Otrzyj łzy i spróbuj dokończyć.
-Nie, nie dam rady. Poza tym co tu kończyć? Wybiegłem potykając się o własne koślawe nogi, dopiero jak zaczynało się robić jasno i dotarło do mnie, że zaraz może się zrobić tłoczno.
-A dziecko?
-Harry? Przed wyjściem, kiedy wstałem popatrzyłem mu w oczy. Znów je zobaczyłem. Oczy jego matki. Nagle przestał płakać. Chyba się przestraszył. Byłem świadomy tego, że może być głodny, ale po prostu wybiegłem. Potem i tak zjawił się tam ktoś, kto się nim zajął...
-Co z James' em?
-Nie zwracałem na niego uwagi.
-W ogóle?
*cisza*
-Czy...
-Nie, nie zastanawiałem się czy zrobiłem dobrze. Ten człowiek mnie nie obchodzi. Denerwują mnie wspomnienia z nim związane, bo każde jest negatywne i wtedy naprawdę miałem gdzieś, czy żyje, czy leży martwy. Żałuję tylko tego, że razem z nim odeszła Lily.
-Tylko i wyłącznie?
-Tak.
-To wydaje się trochę egoistyczne, nie sądzisz?
-Może, ale wybacz, że nie potrafię poczuć odrobiny żalu, że umarł ktoś, kto bardzo skutecznie gnoił mnie w szkole i kilka razy prawie zabił, śmiejąc się z tego. Ktoś komu wszystko, zawsze uchodziło na sucho i miał gdzieś to, że kilka razy sam prawie się zabiłem, bo moja psychika miała już dość.
-Chciałeś popełnić samobójstwo?
-W pewnym sensie...
-Nie rozumiem
-Po piątym roku i tej... SYTUACJI po SUM-ach, kiedy wróciłem do domu, sam podkładałem się ojcu pod pięści, mając cichą nadzieję, że może pobije mnie tak, że już nie wstanę. Na czym miało mi zależeć? Straciłem przyjaciółkę, a matka... z tego powodu też to robiłem. Ona była już wtedy słaba, schudła jeszcze bardziej i gdyby nie ja, może nie pożyłaby nawet tyle ile faktycznie. Pod koniec wakacji zdobyłem się na pewny, choć ryzykowny krok i zastraszyłem ojca, że jeśli tknie matkę, to dowiem się o tym i go zmasakruję, dodając, że mam gdzieś, to, że wyrzucą mnie ze szkoły, że mogę żyć i bez niej.
-Jaka była reakcja?
-Wkurzył się i znowu chciał mi wlać, ale wyjąłem różdżkę i nie chciał ryzykować. Wiedział, że nie żartowałem.
-Rezultat?
-Z matką tylko się kłócił. Wtedy też trochę odżyłem i odeszły myśli samobójcze, bo wiedziałem, że muszę być dla niej. Pilnować, żeby nic jej się nie stało. Tak naprawdę została mi tylko ona. Może dlatego w końcu zdecydowałem się na najgorszą rzecz, która była tragiczna w skutkach.
-Przyjęcie mrocznego znaku?
-Otóż to. Możliwe, że gdyby nie problemy z matką, nie zdecydowałbym się na to, ale miała tylko mnie do pomocy, a ojciec wreszcie by się upił tak, że zapomniałby o moich groźbach i matka by nie przeżyła. Poza tym miałem dość bycia zabawką, którą można miotać. Co, jeśli teraz się o tym pomyśli, wydaje się beznadziejnie śmieszne, bo jestem jak kukła. Za sznurki ciągnie jeden, albo drugi szef, z czego ten pierwszy nie wie o drugim i dowiedzieć się nie może. Ironia losu.
-Ile to będzie trwało?
-Tyle ile trzeba.
*cisza*
-Możemy podsumować? Przyszedłeś, bo nie radzisz sobie tak w zasadzie... z samym sobą. Katujesz się tym, że osoba, którą kochałeś zginęła w następstwie tego co zrobiłeś, a wynika to z twoich problemów w dzieciństwie. Martwiłeś się o życie matki i chęć pomocy jej sprawiła, że dążyłeś do potęgi, żeby zastraszyć ojca...
-Co nie przyniosło skutku, bo pod koniec wakacji, rok po skończeniu Hogwartu, kiedy wyszedłem kupić jeden głupi chleb, matka jeszcze żyła, a po powrocie już nie, a ojciec zalany alkoholem, jej krwią i swoimi łzami siedział i trzymał jej ciało. Na początku wpadłem w szał, rzuciłem się na niego, ale tłumaczył się, że to nie jego wina. Sam się sobie dziwię, że mu wtedy uwierzyłem i nie zabiłem przy okazji, ale mama... nie bił jej odkąd pierwszy raz go zastraszyłem. Tylko że jej słabość i omdlenie, a w skutku uderzenie o kant, były następstwami lat znęcania się. Zostawiłem go i nie miałem zamiaru tam wracać. Widzieliśmy się tylko na jej pogrzebie, a pół roku później na jego. Powiesił się. Sukinsyn. Jakby kiedyś faktycznie ją kochał i obchodziła go tak jak na to zasługiwała.
*cisza*
-Nie możesz poradzić obie z przeszłością, która miała zbyt duży wpływ na teraźniejszość i na twoje decyzje, których żałujesz. Opowiedz dalej. Po spotkaniach z Lily, obronie matki, nękaniu w Hogwarcie, cały czas się z czymś zmagałeś, co było potem?
-Potem? Nie ma potem. To koniec opowieści na dziś, bo twoje „potem", to moje „jutro".
-Zaczekaj! Gdzie idziesz?
*cisza*
-Chciałaś wiedzieć co potem. Idę to „potem" przeżyć... albo i nie.
~*~
No i nadszedł ten moment, kiedy po dziewięciu rozdziałach przyszedł koniec.
Uprzedzałam, że długie nie będzie. Łącznie ok 4500 słów - taki to ja bym chciała jeden rozdział pisać w innych ff's, co ale cóż XD
Jak jeszcze ktoś nie komentował, a czytał, to proszę was bardzo, bo jestem ciekawa naprawdę co o tym sądzicie, a skomentowały mi to trzy osoby x)
Ja nie gryzę, jestem pokojowo nastawiona do ludzi.
CZYTASZ
To tylko ja // S.S.
Fanfiction"-Teraz, siedząc tu ze mną, też myślisz o śmierci? -Cały czas. -Ale wolisz porozmawiać? -Nie lubię rozmawiać o swoich problemach. Zbędne gadanie nigdy nie przynosi nic pożytecznego. Sam nie wiem czemu tu właściwie siedzę. -Desperacja." Sta...