I

3K 162 27
                                    


-Śmierć to doprawdy dziwna rzecz.
-Dziwna?
-Przedziwna. Zwariowana. Mówi się, że ludzie boją się śmierci, ale nie wydaję mi się to prawdą
-Rozwiń, proszę...
-Ludzie, którzy nie żyją próżnie i są świadomi tego, że mogą umrzeć w każdej chwili, niezależnie od wieku, nie boją się śmierci. Ludzie tak naprawdę boją się umierania. Sposobu w jaki odejdą. Oni sami, albo bliscy. Ludzie nie chcą czuć pustki, bólu po stracie tych, których kochają. Sama śmierć w istocie mi nie wydaje się straszna, jedynie pewna.

-Widzisz w tym sens?
-Dużo. Sam myślę podobnie.
-No tak, jest to logiczne, ale nie wydaje ci się, że sama śmierć jako zjawisko jest przerażająca?
-Nie, z pewnością nie, chyba że to jakaś masakra, w sensie... rzeź, ale śmierć czeka każdego. Mi nie wydaje się przerażająca, bo chociaż jestem świadom grzechów przeszłości i wszystkiego, dosłownie wszystkiego co w życiu mi nie wyszło, co zepsułem mniej lub bardziej świadomie, ale też tych niewielu pozytywów... to wszystko już się stało. Nie jestem kimś kto chce gromadzić bogactwa, zdobywać tytuły, czy nie wiadomo jakie inne materialne bzdury. To wszystko jest jedną, wielką głupotą. Czasem ludzie zdają sobie z tego sprawę dopiero jak kogoś bliskiego stracą. Że w ogóle mieli kogoś wartościowego przy sobie. Niektórzy mają pretensje do świata, że taką osobę brutalnie wyrwał z ich otoczenia. Inni dostrzegają to, co przeżyli wspólnie. Wspominają i wiedzą, że ten bliski przeszedł tylko dalej, mają nadzieję kiedyś go spotkać. To wszystko zależy w co kto wierzy i kiedy to zauważy.
-A ty?
-Ja na początku miałem to pierwsze, ale nawet jak ją spotkam, to będę wstydził się popatrzeć w jej oczy.
-W jej oczy?
-Zielone oczy.
-Zielone oczy... często o nich myślisz?
-Codziennie.
-Przeszkadza ci to?
-Bywa, że mam tego dość, ale jak można zapomnieć o osobie, którą kochało się całym sercem? Co ty mi dolałaś do tej wody, że rozwodzę się nad jakimiś ckliwymi bzdurami?
-Miłość, to nie ckliwe bzdury i trzeba o niej mówić.
*głębokie westchnięcie*
-Więc jak? Opowiesz mi o niej?
-Kochałem ją. Bardzo mocno i codziennie mam ochotę się zabić, myśląc o tym, że zginęła przeze mnie.
-Ale coś ci w tym przeszkadza...
-Mój zwariowany pracodawca, który chyba bardzo lubi się mną wysługiwać, jej dziecko, którego zobowiązałem się pilnować, żeby jej śmierć nie poszła na marne. Zginęła, żeby go ratować.
-Harry? Dobrze pamiętam?
*prychnięcie*
-Kretyn, tak zepsuty jak jego ojciec. Tylko te cholerne oczy ma po niej. Doprowadza mnie do szału samym bytem.
-Przez zazdrość?
-Co proszę?
-Że to nie jest twój syn.
*cisza*
-Nie, raczej przez wspomnienie faktu, że jest kopią kogoś, przez kogo w szkole nie miałem życia, a jeśli już, to było skutecznie uprzykrzane przez jakże przemiłego wybranka dziewczyny, którą kochałem.
-Mógłbyś mi ją opisać? Może całe wspomnienie pierwszego spotkania?

To tylko ja // S.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz