VIII

920 88 16
                                    

Czasem wydaje się, że pogoda odzwierciedla nasz nastrój. Idąc uśmiechnięci czerpiemy przyjemność z padających na nas delikatnych promieni słońca, chcąc wyłapać każdy z nich. Czasem ponura szarość nieba i zimny wiatr uderzający w okna sprawia, że czujemy się beznadziejnie, a może to pogoda psuje się przez nasz zły nastrój.
Severus Snape i wielu innych ludzi tego dnia odczuwało to „połączenie" nastroju z pogodą, choć właśnie on szczególnie.
Nikt nie wiedział, gdzie stał i że w ogóle był obecny. Nie chciał rzucać się w oczy. Miał nadzieję, że do końca pozostanie niezauważony.
Opierał się o drzewo, które częściowo go przysłaniało. Przyglądał się liściom szumiącym na wietrze. Kilka z nich nie wytrzymało i odrywając się od gałęzi opadło szarpane wiatrem i miotane deszczem.
Patrząc na to zjawisko czarnowłosego ogarnęła dziwna melancholia. Cofnął się myślami do zdarzenia sprzed dwóch dni.
Kiedy z daleka ujrzał świecące w oknach światła, serce zakłuło go. Była późna noc. Zerwał się do biegu, żeby jak najszybciej dotrzeć do domu Potterów. Pchnął furtkę, która zwisała, ledwo trzymając się na jednym zawiasie i potykając się o próg wbiegł do domu przez uchylone drzwi.
Prawie u samego wejścia leżało bezwładnie ciało Jamesa Pottera. Otwarte oczy wpatrywały się nieświadomie przez zakurzone okulary na biel sufitu.
Snape poczuł dziką satysfakcję. Wiedział, że to było złe, ale nie mógł powstrzymać tego uczucia. Z drugiej strony wiedząc, że na jego koncie zwiększyła się liczba grzechów, które nie dają spokoju sumieniu, pojawił się w nim żal do samego siebie, ból i niechciana świadomość tego, że ten człowiek zginął przez niego. Nawet jeśli chciał jego śmierci jeszcze w szkole, teraz wiedział, że wiązało się to z czymś, co będzie go gnębić całe życie. James Potter leżał martwy na drewnianym parkiecie pomieszczenia, a wokół panowała cisza przerywana płaczem dziecka. Nic więcej. Severus Snape już wiedział co się stało. Wiedział to już wcześniej, ale teraz zaczynało to do niego docierać boleśnie i gwałtownie. Jak w transie minął martwe ciało swojego prześladowcy ze szkoły i poszedł w stronę schodów. Rozdzierały go sprzeczne uczucia chęci zobaczenia Lily i ucieczki stąd jak najszybciej. Obraz jaki tworzył się w jego głowie już zaczął rozdzierać mu serce, które z każdy krokiem przyspieszało bicia i bolało coraz mocniej.
Kiedy wszedł do pokoju, w którym zobaczył to czego się obawiał, z jego gardła wydobył się zduszony jęk, a łzy niekontrolowanie ciekły z oczu. Opadł na kolana i krztusząc się słoną cieczą, chaotycznie wdychał powietrze do płuc. Sięgnął dłonią do policzka rudej kobiety, ale kiedy zetknął z nim swój opuszek, zadrżał czując nieprzyjemny, wręcz porażający chłód. Przysunął się jednak bliżej, ciągle łkając nad jej martwym ciałem, podniósł je, żeby ostatni raz poczuć przy sobie jej obecność. Ból rozdartego serca i duszy nie dawał mu spokoju, kiedy przytulił do siebie kobietę zanosząc się płaczem. Nie zwracał uwagi na dziecko, które mu w tym wtórowało. Czas się zatrzymał. W negatywnym znaczeniu.
Snape siedział na podłodze trawiony bólem i nienawiścią do samego siebie. Zdawał sobie sprawę, że nie może się tam znajdować zbyt długo, żeby nie zostać przez nikogo zauważonym.

To tylko ja // S.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz