2

59 2 0
                                    

Wróciłam do domu. Zastałam ciszę. Tak, jakby zupełnie nikogo nie było. Zamknęłam drzwi na klucz i powoli weszłam do kuchni. Zaświeciłam światło i zobaczyłam karteczkę na stole.

-"Poszłam pograć w Bingo z ciocią Elizabeth, nie czekaj na mnie"- przeczytałam na głos, ach, skąd ta moja babcia ma tyle siły w jej wieku? Za niedługo wybije jej 70 lat. Chciałabym być jak ona. Ja zdecydowanie nie potrafię cieszyć się życiem. Poszłam na górę. Rzuciłam swoje rzeczy na łóżko, zabrałam ręcznik i wzięłam prysznic. Położyłam się około 23. Dzisiejszy dzień był jednym z tych, które mijając szybko pozostawiały tyle w naszym życiu, co twardy ołówek na szarej kartce papieru. Po prostu, kolejny szary dzień...

<->-<->-<->-<->

Ubrałam się dzisiaj w czarne leginsy i brązowy sweter. Kocham nosić swetry. Nie dość, że są ciepłe i miękkie to jeszcze zakrywają wszystkie moje niedoskonałości. Związałam szybko włosy w koka i otwarłam szafę na oścież. Niestety nie będę mogła wziąć wszystkich rzeczy, bo mam bardzo małą walizkę, więc muszę wybrać te ulubione. Wrzuciłam więc kilka spodni, t-shirtów, bielizna, piżamy, no i moje ulubione sweterki! Nie mogę o nich zapomnieć. Zwłaszcza o moim ulubionym, szarym, tunikowatym, luźnym sweterku z pandą. Kocham go nosić. Więc... chyba mam wszystko. Jeszcze tylko kosmetyki i jakiś ręcznik. No i wystarczy zapiąć.

-Cholera jasna! No, Wciskaj,Się!- krzyczałam na walizkę pomiędzy próbami jej zasunięcia. Poddałam się. Poszłam do kuchni po jakąś reklamówkę i zobaczyłam znowu krzątającą się w kuchni babcię Marlin.

-Witaj Wnusiu, jak się spało? - powiedziała z uśmiechem.

-Nawet dobrze, wyjątkowo się wyspałam. Szukam jakiejś reklamówki, masz coś takiego? - zapytałam zaglądając do każdej szuflady po kolei. Nim się spostrzegłam babcia już trzymała dużą reklamówkę w wyciągniętej w moją stronę dłoni. - Och, dzięki. To ja idę się pakować dalej. -powiedziałam szybko i pobiegłam na górę. Tym razem wyciągnęłam ręcznik oraz kosmetyki do reklamówki i udało mi się zamknąć walizkę. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Tristiana.

-No cześć Avrill, spakowana? - odezwał się głos w słuchawce.

-Właśnie po to dzwonię, możesz przyjeżdżać. - odparłam uśmiechając się delikatnie. U babci ciągle musiałam się pilnować. Nie mogłam wyrażać głośno swoich emocji. Ciężko jest żyć z kimś komu nie możesz się zwierzyć. Teraz, w końcu to się zmieni. Postanowiłam pożegnać się jeszcze z babcią w tym celu zniosłam walizkę na parter obijając ją przy tym na schodach. Niestety nie mam za dużo siły, ale czego można się spodziewać po takiej kruchej i niskiej dziewczynie jak ja? Mam zaledwie metr sześćdziesiąt cztery! To w sumie trochę niesprawiedliwe bo wszyscy w mojej rodzinie są ode mnie wyżsi. Tylko ja jestem takim kurduplem.

-Babciu! Zaraz jadę!- krzyknęłam z przedpokoju, a ona w mgnieniu oka zjawiła się obok mnie przytulając mnie i całując z każdej strony. Doprawdy nie wiem skąd ta staruszka miała tyle siły.

-Och, kochana, nie, mogę, uwierzyć, że już dziś wyjeżdżasz - mówiła pomiędzy pocałunkami w policzek.

-No tak babciu, też będę za tobą tęsknić- powiedziałam przytulając ją czule, byłam z nią na równi, dlatego bez problemu mogła nadal całować moje policzki. - Dobrze babciu, wystarczy już tych czułości. Będę przyjeżdżać jak tylko znajdę wolny weekend. - powiedziałam szczerze, a staruszka w końcu mnie puściła. Usłyszałam trąbienie auta, na co gwałtownie podskoczyłyśmy.- O, chyba moja "taksówka" już jest! - powiedziałam wyższym tonem - Pa babciu - zostawiłam w tym domu jeszcze jeden uśmiech i wyszłam podążając do auta.

-No w końcu! Ile można czekać? - jęknął Tristian i włożył moją walizkę do bagażnika. W tym czasie ja usiadłam na siedzeniu pasażera. Przyjaciel również zasiadł na swoim miejscu i odjechaliśmy. Autem jeździłam tylko z Tristianem. Tylko jemu ufałam. Nagle Tristian po paru minutach ciszy powiedział - No to co młoda? Zaczynasz nowy rozdział w swoim życiu? -zaczął temat.

-No tak, dzięki tobie. Gdyby nie twoja propozycja prawdopodobnie poszłabym do innej szkoły albo musiała się przekonać do transportu miejskiego. - aż się wzdrygłam na samą myśl o tym.

-Hah, na pewno. Ale o taką przyjaciółkę trzeba dbać, bo ma się jedną na całe życie. - uśmiechnął się nadal patrząc na drogę. Wiedział, że nie lubię kiedy kierowca odrywa wzrok od jezdni. Reszta podróży minęła w ciszy. Może niezupełnej ponieważ w radiu leciały piosenki Die Antwoord. Tristian uwielbiał muzykę tego typu. Ja wolałam spokojniejsze kawałki, ale czasem można sobie coś odmienić, prawda? Nim się obejrzałam dojechaliśmy pod mały domek na obrzeżach Oklahomy. Miał tylko jedno piętro, werandę i był obity białą boazerią. Był na swój sposób uroczy. -Masz klucze, idź otwórz mi drzwi, a ja wezmę walizkę. - powiedział Tris i wyszedł z auta. Pobiegłam do drzwi i zrobiłam co kazał. Potem skierowałam się do niebieskiego salonu i padłam zmęczona na sofę. Tak naprawdę nawet nie wiem czym się tak zmęczyłam, bo nie robiłam niczego ciężkiego. Słyszałam jak Tristian postawił walizkę w moim pokoju.

-Ochh zrób herbatę a ja idę się rozpakować. - powiedziałam i podążyłam do mojego pokoju. W tym momencie przypomniałam sobie, że nie zabrałam albumu z mojej szafy. Nikt nie może zobaczyć tych zdjęć! Muszę to jak najszybciej załatwić, może jutro powiem, że czegoś zapomniałam i Tristian mnie podwiezie. Przełożyłam wszystkie rzeczy do komody i szafy. Po czym poszłam do salonu. Cały wieczór oglądaliśmy z Tristianem "Straszny Film 2". A potem prawdopodobnie zasnęłam na kanapie.

<->-<->-<->-<->

Obudziłam się u siebie w pokoju. Ostatni dniu wakacji witaj! Niestety ale sielanka się powoli kończy. Jak ja się znalazłam w swoim pokoju? Zapewne mój kochany przyjaciel postanowił mnie przenieść. Kocham go jak brata, takiego drugiego nigdzie nie znajdę. Wstałam i spostrzegłam że jestem przebrana w piżamę. Ech, to też zrobił? Przebrałam się dziś w mój ulubiony sweter z pandą i czarne leginsy. Włosy prędko związałam w kitkę i poszłam do kuchni. Normalnie na co dzień się nie maluję, bo na szczęście nie mam problemów z trądzikiem, a nie widzę sensu malowania się, skoro i tak nikt mnie nie zechce. Tristiana już nie było w domu. Zapewne był już w pracy. Tak, tak Avrill ludzie pracują, a nie obijają się tak jak ty. Zobaczyłam tylko żółtą karteczkę na lodówce:

"Nie czekaj na mnie. Jestem w pracy. Wrócę późno. Obiad masz w lodówce. Całuski, Tristian. PS: Nie zapomnij zadzwonić do pani Margaret."

No tak, zapomniałam o niej. Myślę, że powinnam posłuchać Trisa, on zawsze ma dobre rady. Czemu w tym wypadku miałoby być inaczej? Wyciągnęłam z lodówki dwa jajka i usmażyłam sobie jajecznicę. Po zjedzeniu od razu chwyciłam za telefon. Kurczę jak ten czas leci - 11:30. Spojrzałam na zegarek i wybrałam numer z wizytówki którą schowałam w etui mojej Xperi. Ok, no to dzwonimy.

-Poradnia psychologiczna Pani Margaret, w czym mogę pomóc? - skubani, już nie powtarzają jej nazwiska.

-Dzień dobry, chciałabym się umówić na prywatną wizytę z Panią Margaret. Kiedy byłoby to możliwe? - zapytałam, w sercu bojąc się, że ktoś mnie wyśmieje. Zawsze tak mam kiedy mam się o coś upomnieć albo zapytać. To chyba nie jest normalne.

-Hmm najbliższy termin to dzisiaj o godzinie siedemnastej. Ma pani szczęście, ponieważ przed chwilką jedna klientka zrezygnowała. Pasuje pani? -Mimo, że jej nie widziałam wiedziałam, że się uśmiecha.

-Tak, oczywiście. W takim razie do widzenia. - Zakończyłam rozmowę po usłyszeniu pożegnania z drugiej strony i powoli odłożyłam telefon na stół. No to teraz czeka mnie rozmowa z człowiekiem któremu będę musiała wszystko powiedzieć. To będzie... trudne.

AvrillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz