・1・

629 89 71
                                    

/Hobi pov/

Yoongi: hobi save me save me

Yoongi: hobi

Yoongi: boje sie

Yoongi: hobiiiiii

Yoongi: 凸(Φ益Φლ)

Yoongi: CIP CIP KONIKU

Wyświetlono: 04:27

Hobson: CZEGO

Yoongi: co ja robie w basenie na twoim dachu

Hobson: co

Yoongi: nie umiem zejść z tego materaca

Hobson: co

Yoongi: rusz tyłek na górę i mi pomóż

Oczywiście, jak Yoongi nie śpi do czternastej, to budzi mnie o czwartej rano. Wstałem z łóżka i na wpół śpiący zawlokłem się do windy żeby pojechać na dach. Mroźne powietrze trochę mnie rozbudziło, więc rozejrzałem się po atrakcjach, jakie oferował szczyt budynku moich rodziców, aż znalazłem wzrokiem basen. Yoongi dryfował na środku, skulony na różowym materacu, zawinięty w ogromny ręcznik w króliczki jak w koc, a dookoła niego pływały dmuchane krokodyle. Stanąłem na krawędzi wielkiego basenu i skrzyżowałem ręce na piersi.

- Jak zamierzasz stamtąd zejść, kochanie?

- Gdybym wiedział to bym cię nie wołał, WYMYŚL COŚ I ZAPARKUJ TĄ ŁÓDKĘ, NIE CHCĘ UMIERAĆ TAK MŁODO.

- Postaw żagiel to sama przypłynie - poruszyłem brwiami.

- GŁUPI ZBOCZEŃCU! Te krokodyle są groźne - pacnął jednego, który bujał się na wodzie tuż obok jego stopy.

Zaśmiałem się, ale pomogłem mu dostać się na suchy ląd, przy okazji go sobie macając w nagrodę.

- Dzięki - burknął, zaciskając palce na moich ramionach dla zachowania równowagi.

- Nic ci nie jest? - wydąłem usta i przyciągnąłem go jeszcze bliżej żeby go pocałować, ale położył mi palec na wargach i odepchnął moją głowę.

- Mam kaca, idioto. Dawaj tabletki.

Owinął się puchatym ręcznikiem i ruszył w kierunku wind. Poszedłem za nim, ale wcisnął jakiś guzik i metalowe drzwi zamknęły mi się prawie przed nosem. Kiedy zjechałem następną windą, Yoongi już dorwał tabletki, założył moją bluzę i rozbijał się po kuchni, a ja przygotowałem się mentalnie do tego, że za chwilę wszędzie będzie pełno dymu i będę musiał wymienić wszystkie garnki i patelnie, a może nawet mieszkanie, na nowe, niespalone. Mam nadzieję że tym razem nic nie wybuchnie.

- Co robiłeś na moim dachu o czwartej nad ranem? - nie żebym miał coś przeciwko, widywaliśmy się codziennie i i tak praktycznie u mnie mieszkał. Ostatnio przyszedł o drugiej w nocy bo zepsuł swój ekspres a nie chciało mu się samemu robić kawy.

- Bo ja wiem - wymieszał podejrzaną substancję w misce, łamiąc przy tym plastikową łyżkę. - Ups... - Nawet nie wyjął odłamka, tylko dalej mieszał nową łyżką. Nigdy wcześniej nie spotkałem nikogo o tak niesamowitych zdolnościach kulinarnych. - Szukałem tańszego mieszkania, żeby starzy nie musieli mi opłacać, nie mogłem nic znaleźć to poszedłem z Tae i Jinem do baru i obudziłem się na środku basenu.

Prychnąłem.

- Nie mówiłeś że nie masz gdzie mieszkać - przytuliłem go od tyłu. Oparł się o mnie plecami i odchylił głowę, łaskocząc mnie swoimi miękkimi włosami.

gwenchana : m.yg, j.hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz