・3・

330 70 55
                                    

- HOBI?! - wrzasnąłem, bo nie chciało mi się go szukać po całym mieszkaniu, tym bardziej kiedy bolał mnie tyłek.

- Jestem w kuchni, mam coś dla ciebie!

- Maść na ból dupy?

- Nie?

- Szkoda, przydałaby się - wszedłem do kuchni i oparłem się o stół. 

- Zobacz co ci kupiłem - podał mi jakieś małe zioło w doniczce. - Jak mi udowodnisz, że umiesz się tym zajmować, to zgodzę się na kota.

Aha, czyli tak ze mną pogrywasz.

- Co ma jakieś zielsko do zwierząt? - zacząłem obracać doniczkę w dłoni, przez przypadek wysypując trochę ziemi.

- Po prostu postaraj się nie zabić tego kwiatka, okej?

- Okej... - podszedłem do zlewu żeby go podlać, w końcu rośliny potrzebują dużo wody, prawda?

- Yoongi.

- Co?

- To jest kaktus.

- O - spojrzałem uważniej na zieloną roślinę. No może to futro wygląda trochę jak kolce, ale nie wiem. - To co mam z nim robić?

- Postaw na słońcu, po prostu o niego dbaj - czyli sam nie ma pojęcia, a ja mam widzieć?

Patrzył się na mnie z rozczuleniem kiedy wyjąłem z szafy jego szalik i odciachałem kawałek, a potem zawiązałem na doniczce żeby było jej ciepło. Postawiłem roślinkę na parapecie i patrzyłem na nią chwilę, ale bardzo mnie irytowały małe muchy, które zaczęły się dookoła niej kręcić. Poszedłem do przedpokoju po odkurzacz i wciągnąłem je wszystkie, niech sobie nie myślą.

- WARA OD MOJEGO DZIECKA - czy zabrzmiałem jak Jin?

Hobi się zaśmiał i przytulił do moich pleców, smyrając mnie nosem po głowie.

- Jesteś bardzo męski, kotku.

No wiem.

- Chcę kota, Jungkook dostał od Jina żeby się nim zajął i więcej nie pił.

- Zobaczymy - mruknął i zaczął całować mnie po szyi. Odstawiłem odkurzacz i odchyliłem głowę do tyłu, bo to było bardzo przyjemne. Poczułem pieczenie i miałem ochotę go zabić, bo na pewno zrobił mi malinkę.

- Kochasz mnie? - zapytałem niskim głosem.

- Najbardziej na świecie - przejechał mi nosem po policzku.

- To kup mi kota.

- Nie.

- Ugotuję ci obiad.

- Tym bardziej nie.

- Zrobię ci loda.

- Nie.

- Hobi!

- Niee - wyszeptał mi do ucha, wsuwając dłonie pod moją koszulkę. Odwróciłem się do niego przodem i objąłem ramionami za szyję.

- To może psa? Wiewiórkę? Kozę przynajmniej! Nie mów że nie chciałbyś mieć w domu kozy - poruszyłem brwiami.

- Nie - objął mnie w pasie. - Chodźmy na randkę.

- Nie.

- Yoongi! - odwróciłem głowę w bok i nadąłem policzki, żeby pokazać mu jak bardzo jestem zirytowany. Nachylił się do mojego ucha i skubnął je zębami. - Kupię ci coś ładnego.

- Na przykład węża?

- Myślałem, że chciałeś kota.

- Co za różnica - prychnąłem.

- Nie lubię węży - skrzywił się.

- Jakbym go ubrał w ciuszki dla lalek to by nie wyglądał jak wąż no! Powinieneś to przemyśleć. 

- Mhm - chwycił mnie pod udami. - Złap się - rzucił z uśmiechem i podniósł mnie jak jakieś piórko do góry. Ale nie jestem głupi, widziałem jak twarz mu się napięła, bo tak naprawdę wcale nie jest taki silny. Zaniósł mnie na dół do samochodu, więc od razu włączyłem gorące przeboje i zacząłem śpiewać.

- Gucci gang, gucci g... Gdzie mnie wieziesz, zboczeńcu?

- Na randkę.

- Nawet nie masz butów, nudysto!

- Podnieca cię to? - poruszył palcami.

- Fuu, nie.

Zabrał mnie do jakiejś bardzo pudrowej, bardzo pedalskiej kawiarni. Obrzydliwość.

- Chcę to różowe ciastko! - oznajmiłem od razu po wejściu, przez co wszyscy się na mnie spojrzeli. - Łapy przy sobie - warknąłem do jakiejś facetki, chowając się za plecami Hobiego. Usiedliśmy na poduszkach, z wielkimi różowymi ciastkami w rękach.

- Zrób aa - przyłożył mi swoją babeczkę do buzi.

- Aa - posłusznie otworzyłem usta, a on wsadził mi do nich taki duży kawałek, że pewnie wyglądałem jak chomik. Nachylił się, tak żeby ludzie nie widzieli.

- Masz krem na nosie - polizał mnie tak delikatnie, że aż się zaczerwieniłem. - Słodko - oblizał usta.

gwenchana : m.yg, j.hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz