| 16 |

531 100 12
                                    

Ostatnie dni były dla Taehyunga ciężkie. Z powodu zmiennej pogody zdarzało się wiele wypadków, na które co chwilę ich wzywano. Do tego dochodziło rozpoczęcie sezonu grzewczego – zatrucia gazem, wysadzenie niesprawnego pieca, kilka mniej lub bardziej poważnych pożarów. Wracał z pracy resztkami sił, wypruty z woli życia czy chęci do działania. Jungkook zajmował się organizacją swojej nowej wystawy na drugim końcu miasta, więc nie miał dla niego zbyt wiele czasu, co tylko dodatkowo zniechęcało go do czegokolwiek innego, niż leżenie plackiem pod kołdrą z laptopem na kolanach. Nawet Jimin, zazwyczaj pełen energii, chodził ostatnio jak struty.

„Wszystko w porządku, Jimin?" spytał, kiedy już zbierali się do wyjścia. Na dworze gęsty deszcz kapał z pochmurnego nieba, wielkie krople rozbryzgiwały się na mokrym asfalcie. Okropność.
„Czemu miałoby nie być?" odburknął rudzielec, „wszystko gra."
„Nie wydaje mi się." Jimin w końcu uporał się z zaciętym zamkiem kurtki, o mało nie wyrywając go z materiału. „Chodzi o Yoongiego, prawda?" Czerwonowłosy spojrzał na niego spode łba. No jasne, o co innego mogłoby się wściekać to uosobienie pogodności? „Wygadaj się, ulży ci." Wyszli na zewnątrz, Taehyung rozłożył parasol i ignorując milczenie przyjaciela postanowił odprowadzić go do domu. Jimin mieszkał dosłownie trzy przecznice od budynku straży, co wyjaśniałoby fakt, że najczęściej się spóźniał. „Jeśli mi nie powiesz, pojadę do niego i sam się dowiem, co ci zrobił," zagroził blondyn.
„W tym właśnie problem, że go nie ma," odparł, wchodząc w największą kałużę na chodniku.
„Jak to go nie ma, wyprowadził się?"
„Nie odzywał się od tamtej randki, to pomyślałem, że go odwiedzę pod jakimś głupim pretekstem."
„I?"
„Nikogo nie zastałem, ale jego sąsiad powiedział mi, że widział go ostatnio kilka dni temu."
Taehyung odetchnął z ulgą - Jimin jak zwykle wyolbrzymiał.
„Nie przyszło ci do głowy, że może pojechał odwiedzić rodzinę albo coś takiego? Wiesz w ogóle czym on się zajmuje?" Rudzielec pokręcił głową. „Znając jego sąsiada, to gdy tylko Yoongi wróci, tamten da mu znać, że byłeś – wydaje się być największym plotkarzem w okolicy," poklepał go pokrzepiająco po ramieniu. Jimin smutno pokiwał głową i wszedł za bramkę.
„Dzięki za odprowadzenie, do zobaczenia."

Taehyung poczekał, aż tamten zniknie za drzwiami i ruszył z powrotem na przystanek. Miał trochę wyrzuty sumienia, że wrobił czerwonowłosego w tamto spotkanie, ale skąd mógł wiedzieć, że kociarz ulotni się po jednym razie? Może jeszcze nie wszystko stracone.

Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Jungkooka. Liczył na to, że chłopak odbierze i znajdzie dziś dla niego trochę czasu. Jutro miał wolne od pracy, nie musiał kłaść się tak wcześnie jak zwykle.
Słuchając monotonnych sygnałów wybierania, zdążył wyobrazić sobie co najmniej tuzin sposobów na spożytkowanie dzisiejszej nocy. Było w nim zbyt dużo stresu. Potrzebował to wszystko w końcu z siebie wypuścić.
„Jeon Jungkook, słucham," znajomy głos po drugiej stronie słuchawki w końcu dotarł do jego uszu.
„To ja," odparł trochę głupio, „znaczy Taehyung." Czy kiedyś w końcu nauczy się rozmawiać przez telefon bez zażenowania? Głos bruneta trochę złagodniał, a dźwięki krzątaniny w tle stały się cichsze – musiał wyjść do jakiegoś innego pomieszczenia.
„Przepraszam, nie sprawdziłem kto dzwoni," zaśmiał się krótko.
„Wpadniesz dzisiaj do mnie? Mam jutro wolne i ten," przełknął ślinę, dobierając szybko w głowie odpowiednie słowa. Zazwyczaj przed tym jak gdzieś dzwonił, zapisywał sobie co ma powiedzieć, ale nie będzie przecież tego robił z własnym chłopakiem, „chciałbym, żebyś pomógł mi się rozluźnić. Jestem strasznie zestresowany," wyjęczał, przytrzymując telefon ramieniem, a wolną ręką składając parasol. Autobus wtoczył się na przystanek, rozbryzgując wodę na oczekujących.
„Zachęciłeś mnie, będę o dwudziestej," odpowiedział, „przepraszam cię, ale muszę kończyć."

Rzucając ciche „przepraszam" raz za razem, udało mu się dopchać do barierki pod oknem. Woda z parasoli, ubrań i plastikowych reklamówek skapywała na ziemię, poliestrowe kurtki ocierały się o siebie z nieprzyjemnym piskiem. Byle tylko dotrzeć do mieszkania. Byle tylko dotrwać do dwudziestej.

W domu z przyjemnością zrzucił z siebie przemoczone ubrania, od razu nastawiając pranie. Po namyśle zatrzymał program i dorzucił do bębna pościel - czuł, że dzisiaj w końcu zrobią z Jungkookiem krok do przodu, pewnie zostanie na noc, a wiadomo, że nie ma nic lepszego niż zapach świeżo ubranej pościeli (w zasadzie potrafił znaleźć kilka lepszych rzeczy, ale nie bądźmy szczegółowi – wszystko co najlepsze było dopiero przed nim).

Wszedł do wanny, zanurzając się po szyję - różnica temperatur pomiędzy zimną skórą, a gorącą wodą wywoływała niezbyt przyjemne mrowienie, które po chwili na szczęście minęło. Pralka telepała się na wszystkie strony, brzęcząc pojemnikami ustawionymi na niej, ale szczerze mówiąc, nawet go to dziś nie irytowało. Czasem jedyne czego potrzebujemy w życiu to świadomość, że ktoś w końcu zapuka do drzwi. „Zgadnij, kto dzisiaj zaliczy," powiedział, naśladując barwę głosu Jimina. Taehyung był wykończony, ale nie mógł nic poradzić na to, że uśmiechał się sam do siebie.

FIRE-HATER |vkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz