| 36 |

446 92 20
                                    

Taehyung otworzył okno w salonie na oścież. Prognozy pogody sprawdziły się – wiosenne słońce w końcu utorowało sobie drogę do Seulu, przynosząc wraz z ciepłym wiatrem trochę świeżości. Usiadł na parapecie, opierając się plecami o ścianę, a nogi w puchatych skarpetkach założył na jeszcze lekko ciepły kaloryfer. Chciało mu się robić tak wiele rzeczy, że aż nie wiedział, za co się zabrać, dlatego postanowił póki co nie robić nic. Z zamkniętymi oczami układał plan dnia, łapczywie obracając twarz w stronę słońca.

Poczytać książkę, wywiesić pranie, zadzwonić do matki. Dokładnie w tej kolejności. Do tego czasu Jungkook powinien wrócić z pracowni i będą mogli porobić coś razem. Może pójdą nawet w końcu na spacer?

Przeczytał pięć stron, kiedy stwierdził, że dłużej już tego nie wytrzyma – rozdarta okładka nie pozwalała mu skupić się na treści, zamiast tego ciągle drażnił papier palcem, tylko pogłębiając rozdarcie. Postanowił ją po prostu skleić, inaczej do końca dnia nie skończy nawet jednego rozdziału. Zdawało mu się, że widział kiedyś w przedpokoju pudełko z artykułami papierniczymi. Westchnął głośno i z niechęcią podniósł się z kanapy.

Taehyung czuł się trochę głupio, otwierając kolejne półki regału, ale przecież nie miał zamiaru grzebać w prywatnych rzeczach Jungkooka. Potrzebował tylko kawałka taśmy klejącej. Ucieszył się, kiedy na jednej z wyższych półek ujrzał znajomo wyglądający pojemnik – stanął na palcach i pociągnął go w swoją stronę, przy okazji strącając na ziemię jakąś teczkę i trochę papierów, do tej pory upchniętych z boku. Może i mieszkanie Jungkooka wyglądało na perfekcyjnie posprzątane (przynajmniej zanim blondyn się tu wprowadził sprawiało takie wrażenie), jednak wszystkie szafki były tak zagracone, że Taehyung nie miał pojęcia, jakim cudem ich właściciel znajduje w nich to, co jest mu potrzebne.

Wyciągnął z pudełka rolkę z taśmą, po czym wsunął je z powrotem na miejsce, czując jak zgniata coś, co znajdowało się w głębi półki. Oby tylko nic nie spadło mu zaraz na głowę. Pozbierał kartki, które okazały się być głównie dawno zapłaconymi rachunkami, żeby wcisnąć je w jakąś wolną przestrzeń. Schylił się drugi raz – biała teczka na gumkę leżała na podłodze napisem do góry. Zignorowałby ją, naprawdę miał taki zamiar. Szanował prywatność Jungkooka, ale jakkolwiek by na to nie patrzeć, teczka podpisana była jego własnym imieniem i nazwiskiem – Kim Taehyung. Co mogło być w środku? Może poczekać, aż jego chłopak wróci z pracowni i go o to spytać, ale co jeśli to jakaś niespodzianka? Wtedy wszystko zepsuje przez swoją ciekawość. Tylko zerknę na sekundę, tylko na to co jest z brzegu, pomyślał. Był niezdrowo podekscytowany, chociaż to tylko zwykła teczka. Odczepił gumkę i z bijącym sercem odchylił tekturkę.

Biała kartka wyrwana z zeszytu w kratkę z koślawym napisem: „misja skończona".

Przechylił głowę na bok, zirytowany. Był w kropce. Jeśli odłoży to teraz na miejsce, nie da mu to spokoju już na pewno. Jaka znowu misja? Jeśli spyta o to Jungkooka, wyjdzie na jaw, że grzebał w jego rzeczach. Trudno. Zobaczy co jest pod spodem. Przełożył papier do drugiej ręki.

Czerwony marker. Wielkie litery, pisane z niesamowitą precyzją.
„1. Znaleźć T.
2. Spalić go.
PS nienawidzę cię, gdziekolwiek jesteś".

Przełknął ślinę i zaśmiał się nerwowo. To musi być jakiś żart. Dlaczego Jungkook miałby...?

Wiedział. Wszystko pasowało do siebie tak idealnie, że teraz aż się dziwił, jak wcześniej mógł o tym nie pomyśleć. Poczuł, że brakuje mu powietrza, obraz przed oczami pociemniał, a każdy dźwięk, nawet tak neutralny jak tykanie zegara czy buzujący filtr akwarium sprawiał, że spinał wszystkie swoje mięśnie. Wiedział, że nigdy nie powinien był ujrzeć tej teczki, ale teraz trzymał ją w dłoniach. Chciał ją rzucić za siebie i uciec, ale to nie była pora na dylematy w stylu „czy powinienem". Musiał. Drżącymi dłońmi przełożył szybko kartkę na bok.

Wycięta strona z gazety, ta z jego wywiadem oraz zdjęciem. Pomarańczowy marker zakreślał kilka zdań, przy jednym z nich: „ratowanie ludzi z pożarów jest naszą pracą, ale to przede wszystkim służba i poświęcenie", dopisane było wielkie „XD". Nigdy nie sądził, że jedna głupia emotikona może go tak bardzo zranić.

Łzy płynęły niekontrolowanie po policzkach i skapując, zostawiały ciemniejsze plamy na papierze. Och, jak bardzo byłeś głupi, Taehyung. Przecież pamiętasz, że miałeś wątpliwości. Wszystko przyszło zbyt łatwo, pamiętasz?

Jego własne zdjęcie z dzieciństwa. On i Yeonghwan trzymający się za ręce. W miejscu, gdzie ich dłonie się stykają, cyrklem wydziurkowana jest dziura, tak samo jak jego oczy, szyja i serce.

Czuł, że wszystko się wali i rozpada. Nie było Jungkooka. Był tylko Yeonghwan, który go nienawidził i duch jego matki, od zawsze idący krok za nim, przez całe życie. Łudziłeś się, że ktoś cię pokocha, mimo tego wszystkiego? Myślałeś, że możesz to tak po prostu ukryć? Ty głupi.

Już nigdy więcej nie będzie umiał spojrzeć mu w oczy. Nie będzie umiał go dotknąć, tak jak kiedyś. Nawet wypowiedzenie jego imienia nie będzie już tym samym. Osunął się na ziemię, podciągając kolana do siebie. Zmiął wszystkie kartki w jedną wielką kulkę i cisnął nią na oślep. Papier odbił się od przeciwległej ściany i głucho uderzył o podłogę. Taehyung schował głowę między nogi.

Dlaczego jeszcze mnie nie zabiłeś!?

Sam nie wiedział, czy pytanie skierowane było do Jungkooka czy do Boga, ale nie miało to znaczenia. Żaden z nich nie mógł go teraz usłyszeć.

FIRE-HATER |vkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz