- Dawaj, Regan!
- Co?!
- No dalej, idź!
- Oszalałeś, mam jeszcze trochę oleju w głowie.
Zostałam wypchnięta przez Michaela na środek bożonarodzeniowej szopki centralnie przed plastikowymi stópkami Jezusa. Spojrzałam na hipisowską Maryję i Józefa. Dobra – przejażdżkę z nimi w nie ogrzewanym ogórku wytrzymam, kąpiel w kanale również, ale odegranie szopki na oczach połowy bristolskiego miasta? To przecież bułka z masłem. Teoretycznie.
Wyczytałam z ruchu warg chłopaka jedno słowo: IMPROWIZUJ.
Łatwo ci powiedzieć, gnoju!
Spojrzałam na rodziny z dziećmi wędrującymi po targu świątecznym. Bristol German Christmas Market był rozświetlonym targiem, który przyciągał mieszkańców do ostatnich zakupów świątecznych. Wszędzie kręciły się dzieci wraz z rodzicami. Gdzieś w oddali widziałam, jak para chłopców urządziła sobie swoją małą bitwę na śnieżki. Delikatne płatki śniegu otulały przystrojone choinki, a kolorowe światełka przy każdym stoisku nadawały niepodważalny klimat. W taki wieczór pragnęłam z kimś bliskim napić się gorącej czekolady, poczuć woń cynamonu i po prosty – być szczęśliwą, cieszyć się tym, co mam. Widząc całe rodziny na placu, posmutniałam. Zostawiłam rodzinę w święta dla pewnego bruneta. Jak tak dalej będzie, to mnie wydziedziczą.
Otrząsnęłam się, zdając sobie sprawę, że stoję jak kołek, który nie potrafi odegrać swej roli w szkolnym przedstawieniu. Przerabiałam to już w szkole podstawowej, nie będę po raz setny pośmiewiskiem. Chwila... Kogo ja mam grać? Przybłąkaną owieczkę?
- Improwizuj... - szepnęłam do siebie. - Witaj Jezu! Witaj Maryjo i Józefie! Jestem...
Powaloną studentką, której zamarzł tyłek o wielkości całej Rosji.
Cholera co dalej?
- Jesteśmy twoimi ostatnimi wędrowcami! Młodymi ludźmi szukającymi siebie! – krzyknął Michael,wyłaniając się znad filarów sceny.
Osioł zajęczał w szopce.
- Jesteśmy... Jesteśmy ludźmi, którzy w te święta pragną darzyć każdego swoją miłością. – powiedziałam odrobinę za cicho.
Nie byłam pewna, czemu te słowa wypłynęły z moich ust. Ale rzeczywiście pragnęłam darzyć kogoś miłością. Może nie każdego, ale kogoś na pewno.
- BEEEEE – zabeczał jeden z baranów.
A potem ludzie zaczęli klaskać, a dzieci krzyczały raz za razem:
- Brawo!
Skłoniłam się lekko. Nie obejrzałam się niestety za siebie. A szkoda. Zauważyłabym wtedy rozpędzonego osła, który biegnie prosto na mój tyłek. Trafił w punkt. Padłam na ziemię. Nie sądziłam, że jeszcze bardziej się ośmieszę. NIESPODZIANKA. Poczułam ciepłą ciecz spływającą po moich ramionach.
Oby to nie było to, o czym myślę.
Miki chwycił mnie za ręce i wyprowadził z tej żałosnej szopki moich upokorzeń.
- Czy ja właśnie zostałam...
Chłopak zaśmiał się głośno.
- Tak. Osiołek postanowił obsikać cię na oczach połowy Bristolu!
Teraz śmiał się w najlepsze. Kiedy zabrakło mu tchu, a z oczu popłynęło kilka łez, zauważył moją zażenowaną twarz.
- Właśnie trafiłam na listę dziesięciu najbardziej upokorzonych ludzi na świecie. Zresztą... To nie była połowa Bristolu... Chyba nie...
CZYTASZ
Winter Love
Teen FictionRegan w niczym nie różni się od ciebie. Nie jest wysoką blondynką. Nie lubi imprezować i w żadnym wypadku nie jest obiektem westchnień wielu chłopców. Co roku przed świętami jeździ do Bibury - malowniczego miasteczka, z którego pochodzi. Nigdy nie...