Było chłodne i pochmurne popołudnie i jak co dzień o godzinie szesnastej opuściłam mury naszej szkoły. Oczywiście kiedy tylko przekroczyłam próg bramy głównej zaczęło padać, a ja bez parasolki, kaptura...nawet czapki. I tak ruszyłam do domu, bo miałam spory kawałek, a robiło się już ciemno. Nie przeszłam jeszcze drugiej przecznicy, a lampy uliczne zaczęły rozpalać się jedna po drugiej jak na zawołanie, ale nie moje... Przyspieszyłam kroku, nie zważając na głębokie kałuże i moje pełne wody balerinki. Moje długie blond włosy ociekające wodą opadały mi na twarz przesłaniając przyciemnioną drogę. Po kilku minutach rozpadało się na dobre, nie miałam wyboru, musiałam się schować. Podbiegłam pod drewnianą altankę najbliższego kiosku i chowając się przed kroplami wody (co do teraz uważam za bezsensowne) i osuszając na różne sposoby swoje ubranie czekałam z nadzieją na poprawę pogody. Bardzo zainteresował mnie ten deszcz (nie pytajcie, jestem taka od kiedy pamiętam). Krople odbijały się w moich błękitnych oczach, a woda ociekała po mojej twarzy. Miałam wrażenie, że zaraz zmyje wszystkie moje piegi. Najgorsze było to, że było mi potwornie zimno, nic dziwnego, kiedy miałam na sobie różowe balerinki, czarne skarpetki w białe kropki, sięgające aż do połowy ud, białą spódnicę sięgającą tuż nad kolana, białą bluzkę na długi rękaw, czarną kamizelkę na ramiączka, z dekoltem zapinaną na guziki, błękitny szalik i w zasadzie tyle, jeżeli idzie o ubranie, ale już nie wspomnę, że wszystko przemoczone tak, że nie było tu suchej nitki. Fryzura dość nietypowa, ale spróbuję ją opisać... to tak, przedziałek na środku, a włosy wzdłuż niego podzielone na pół, po obu stronach z góry wzięte trochę włosów i związane w dwa kucyki, a reszta swobodnie opada na ramiona i plecy...myślę, że zrozumiecie... Skupiłam się na kroplach deszczu tak bardzo, że zapomniałam o świecie dookoła. Wydawały mi się tak magiczne, choć już od około siedmiu lat wpaja mi się do tego łba, że ,,czary to tylko wymysł autorów tych bohomazów złożonych w książki, którzy i tak nic poza tym nie widzą i kończą na ulicy". No i przez to, albo dzięki temu jestem tu gdzie jestem, z pozoru zwykła, głupia dziewczyna, a tak na prawdę to wykształcona czternastolatka, która nie wiadomo jakim cudem kończy liceum... Ludzie mówią, że czas szybko płynie, ale dla mnie to torpeda, łapiecie? Czternaście lat i koniec liceum... Zastanawiam się tylko co ja zrobię po tych ostatnich miesiącach nauki...
- Cześć!- nagle przede mną pojawił się ni stąd ni zowąd chłopak o rudych włosach, piegach i zielono-niebieskich oczach, w których dojrzałam mnóstwo optymizmu. Ubrany był niecodziennie, bo w zieloną koszulę na krótki rękaw z kołnierzem, brązowy pas ze złotą sprzączką, ciemne zielone spodnie i wysokie brązowe buty, do tego szabelka wetknięta za pasek, zielony kapelusz z czerwonym piórem. Cały czas był uśmiechnięty...Ja oczywiście wystraszyłam się nie na żarty i potknęłam się upadając wprost w kałużę. On, zamiast mi pomóc zaczął się głośno śmiać zwijając się w pół. Zrobiłam się lekko czerwona, jednak nie ze wstydu, ale ze złości.
- Wystraszyłeś mnie! Jak mogłeś! Zachowujesz się jak małe dziecko!
- Dziękuję.- chłopak ukłonił się, próbując przerwać śmiech i podszedł w moim kierunku. Wyciągnął w moją stronę rękę uśmiechając się szeroko- Powiedziano mi, że ludzie to lubią...Nie rozumiem tego, ale... Jak masz a imię?- błyskawicznie zmienił temat.
- Nie jestem pewna czy...
- Starznie długie imię! Nudne...Będę Ci mówił...hmm...
- Co? nie nie nie! Julie! Mam na imię Julie...
- W porządku, nawet ładnie. A już chciałem na Ciebie mówić truskawka....- znów zaczął się śmiać, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
- A mogę poznać Twoje imię, jeśli można?
- Śmiesznie mówisz...Ja też spróbuję..yhym...Oczywiście moja droga. Zwą mnie Piotruś, Piotruś Pan...Świetna zabawa!
- Piotruś Pan? Żartujesz?
- Nie teraz, ale ogólnie to bardzo lubię żartować. Choć, pokaże Ci coś fajnego!- pognał do przodu ciągnąc mnie za sobą. Nie zdążyłam się oprzeć, ani nawet pisnąć, leciałam w deszczu za dziecinnym chłopakiem przez ,,mokre" miasto... Czy ja przy tym upadku mocno uderzyłam się w głowę? Jakoś nie mogłam połączyć faktów... Nie nadążałam za tym dzieckiem!
Po krótkiej, nadzwyczaj krótkiej chwili przede mną pojawił się...statek? W chmurach? Jejku...nie wiem co mi dosypali do obiadu w szkole, ale nie chciałam jakoś nad tym długo myśleć... Cłopak skakał podekscytowany i nagle jakby nigdy nic złapał mnie, niczym mąż młodą pannę po ślubie.
- Hej! Co ty wyprawiasz?!
- Umiesz latać?- spojrzał na mnie jakoś tak poważniej.
- Oczywiście, że nie! Postaw mnie!
- Na pewno?- w tym momencie spojrzałam w dół i okazało się, że jesteśmy jakieś dziesięć metrów na ziemią. Zaczęłam piszczeć i odruchowo wtuliłam się w chłopaka mocno zaciskając powieki. On tylko zaśmiał się krótko i leciał dalej, ale rozumiecie? LECIAŁ! Leciał?!?! nie kontrolowałam tego co robię! Coraz bardziej chowałam się w ramionach... Piotrusia Pana? Nic już nie rozumiałam i wcale nie chciałam zrozumieć....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No cześć!
Dawno mnie nie było, wiem, ale ostatnio mam mnóstwo na głowie! Nareszcie wlatuje nowy, a zarazem pierwszy rozdział tej historii. Napiszcie mi proszę, czy taka długość jest odpowiednia, czy się podoba, czy są jakieś błędy i czy jesteście ciekawi co będzie dalej! Czekam na wasze opinie!
Info dla wszystkich, którzy kojarzą Strażników Marzeń! Mam co do tego plany, ale to na razie tyle... Info już niedługo...
Na koniec bonusik, który będzie się pojawiał:
https://www.youtube.com/watch?v=7eFmkZYIcpg
https://www.youtube.com/watch?v=SfcFClCbGFc
https://youtu.be/Sgf12IfbQu4
https://www.youtube.com/watch?v=THZ9Fmk8Fr8
https://www.youtube.com/watch?v=c9JecJ5A85g
Polecam! Zapraszam do słuchania! :* :* :*
Do zobaczenia!
Sabina328
CZYTASZ
Peter Pan II Nowa historia
FanfictionJak wiemy czary, magia i inne tego typu rzeczy nie istnieją, a młoda Julie jest tego nawet pewna. I to na sto procent. A może jednak się pomyliła... Seria ostatnich zdarzeń zakręci jej w głowie i być może zmieni jej podejście do życia. Przenieście s...