Powoli zbliżyłyśmy się wraz z wróżką do okrętu tak, aby nikt nas nie zauważył, choć nikogo nie widziałam na pokładzie. Zatrzymałyśmy się zaraz za burtą statku niedaleko masztu. Dopiero teraz zauważyłam wszystkich chłopców przywiązanych do drewnianego bala. Wszyscy siedzieli ze spuszczonymi głowami, a jeden pochlipywał i pociągał nosem. Serce mnie zakuło, gdy zobaczyłam tę scenę, w końcu spędziłam z tymi nicponiami dobre kilka dni i zbliżyłam się do nich, a szczególnie do Piotrusia, dzięki któremu przypomniałam sobie jak to jest być dzieckiem. Już chciałam się wyrwać, aby ich uwolnić, ale Dzwoneczek złapała mnie za kosmyk włosów i powstrzymała od wtargnięcia na pokład.
-Au! Co ty robisz? - pretensjonalnie, ale szeptem powiedziałam do wróżki, na co ta zaczerwieniła się, ale nie ze złości lecz ze stresu. Uciszyła mnie kładąc swój maleńki palec na swoje usta. Zrozumiałam, że nie jest to takie proste. - Mamy tu tak siedzieć? Nic nie robić? -zapytałam, a wróżka smutnie przytaknęła. Musiałyśmy czekać na odpowiedni moment. Tylko właściwie nie wiedziałam jaki. Przecież okręt był pusty, nikogo oprócz chłopców nie było na pokładzie...Ale zaraz zaraz. Gdzie jest Piotruś Pan? Spojrzałam na chłopców. Byli wszyscy oprócz niego. Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo nagle drzwi kajuty kapitana otworzyły się z hukiem, a ze środka wyłoniła się przedziwna postać. Był to szczupły i wysoki mężczyzna, odziany w czerwony płaszcz, czarne buty i fantazyjny kapelusz z szerokim rondem i wielkim białym piórem przy nim. Twarz przywdziewały sztywne, cienkie wąsy. Przy boku niósł cieniutką szpadę, a zamiast jednej dłoni miał srebrny hak. Na jego widok Dzwoneczek wystraszona schowała się za moimi plecami.
- Oh cóż za cudowny dzień! - zachrypł mężczyzna i zaraz za nim wyłonił się z kajuty inny facet. Był on mały i otyły. Ubrany był w niebiesko białą koszulkę w paski i czerwoną czapkę, którą miętosił w dłoniach. Na twarzy miał siwą bujną brodę.
- T...t...tak, tak j...j...jest ...ka ...kapitanie...- wyjąkał mały mężczyzna i jeszcze bardziej zaczął miętosić swoją czerwoną czapkę.
Zastanawiałam się kim byli ci ludzie i wtedy do mnie dotarło, z kim mam do czynienia...była to załoga piratów ze swoim przywódcą - Kapitanem Hakiem. Piraci byli wrogami zagubionych chłopców, a w szczególności Piotrusia Pana. Martwiłam się o niego i zastanawiałam się, co mogli mu zrobić, skoro nie trzymają go z resztą. Zaczęłam rozglądać się, szukając potencjalnego więzienia dla Piotrusia lecz nic nie dostrzegłam, a to oznaczało, że był on zamknięty w kajucie kapitana lub pod pokładem. Musiałyśmy z Dzwoneczkiem działać ostrożnie i po cichu.
Po chwili obmyśliłyśmy plan, aby ona odwróciła uwagę piratów w razie konieczności, a sama postanowiłam poszukać Piotrusia. Po cichu i delikatnie weszłam na pokład i kryjąc się za beczkami i skrzyniami na pokładzie zaczęłam skradać się do drzwi do kajuty. Nie sprzyjały mi skrzypienie desek pokładu oraz cisza panującą na morzu. Dzwoneczek musiała to zauważyć, ponieważ poleciała do chłopców i zaczęła im coś po cichu tłumaczyć. Nagle chłopcy zaczęli krzyczeć i wyć, aby odwrócić uwagę, a ja wślizgnęłam się prędko do pomieszczenia.
W środku było pełno gratów - stare meble, szmaty, tkaniny. Na środku stał duży stół, a za nim czerwony fotel. Na stole leżało kilka map, wypalone świece i jeden duży hak. Pomieszczenie nie było duże, a nigdzie nie widziałam Piotrusia. Szukałam wszędzie: pod stołem, pod fotelem, za nim, przekonałam wszystkie tkaniny i pootwierałam wszystkie skrzynie...i nic. Zrezygnowana nie wiedziałam co mam zrobić. Oparłam się o dużą szafkę z książkami i nagle usłyszałam zgrzyt i szukanie. Szafka stanęła otworem, a za nią był związany Piotruś Pan! Jego nadgarstki, kostki i kolana były ścisło związane, a w ustach miał kawałek materiału.
- Piotruś... hej...Piotruś.... - szeptem nawoływałam chłopaka jednocześnie zerkając w stronę drzwi. Chłopak był chyba nieprzytomny, albo spał, bo nie reagował na moje ciche wołanie. Zaczęłam nim potrząsać, aż zaczął się ocykać. Otworzył lekko oczy i wyprostował się powoli. Pomogłam mu się oswobodzić z lin i wspólnie ukryliśmy się w rogu pokoju.
-Jesteś cały? - zapytałam z troską patrząc na umorusanego w ziemi rudowłosego chłopaka.
- Tak, dziękuję... - odpowiedział szeptem masując nadgarstki w miejscy, gdzie były one związane. Widać było jego złość i jednocześnie wstyd i wdzięczność.
- Ale mnie wystraszyliście...Ty i chłopcy...- niewiele myśląc uśmiechnęłam się i przytuliłam Piotrusia mocno do siebie.
- Ja I chłopcy? - zdziwił się i kontynuował. - złapali też chłopców? - zapytał zmartwiony.
- Niestety tak, ale spokojnie... Ja i Dzwoneczek przyleciałyśmy tu was wszystkich uwolnić... Tylko potrzebny jest nam plan. - w tym momencie w pokoju pojawiła się Dzwoneczek i uśmiechnięta poleciała wesoło do Piotrusia. Zaczęła dzwonić cicho.
- Nie Dzwoneczku, nic mi nie jest ...- szepnął Piotruś, po czym powiedział. - Dość tych czułości...Trzeba ratować chłopców... Jaki mamy plan?
--------------------------------------------------------------------------
Witajcie,
Bardzo długo nic nie dodawałam, ale jak to mówią...lepiej późno niż wcale, prawda? Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu i tak, wiem, zakończyło się w najciekawszym momencie, ale to w swoim czasie :) (wiem, podła jestem XD)
Do zobaczenia!
Sabina328
P. S. Z góry przepraszam za błędy w tekście ; )
CZYTASZ
Peter Pan II Nowa historia
Fiksi PenggemarJak wiemy czary, magia i inne tego typu rzeczy nie istnieją, a młoda Julie jest tego nawet pewna. I to na sto procent. A może jednak się pomyliła... Seria ostatnich zdarzeń zakręci jej w głowie i być może zmieni jej podejście do życia. Przenieście s...