Część 1

653 39 24
                                    

Polacy wygrali mecz. Upokorzyli Kristajno. Wygrali z Portugalią 2:0. I ta twarz Krystyny. Płakała. To takie cudowne. "Ej, chłopaki, Cristiano płacze". Najpiękniejsze zdanie jakie kiedykolwiek wypowiedział kapitan.

- Taa.. Lewy, ale Ty wiesz, że to przez Twój ponętny tyłeczek, nie? - Wygarnął mu Milik - Jak tylko biegłeś przed nim... Miał taką minę... Myślałem, że wyciągnie te łapska i Cię zmaca.

Cała drużyna razem z Iwanem i Wiśnią ryknęła śmiechem. Nagle podszedł do nich trener Nawałka.

- A idźcie wy łobuziaki, wy...

- Trenerze..  Mam nadzieję, że wódeczka jest zmrożona! - Zagaił Grosik

- Tak, Kamil, ale tylko jedna.

- Oczywiście, może dwie... - Wyszeptał Boruc

- Ewentualnie osiem! - Dodał Peszkin

- No pewnie, od razu cały magazyn opustoszcie. Ale Pazdek... Muszę Cię pochwalić. Powtórzyłeś z buta wjazd z 2008...

- Magazyn?! Mamy jakiś magazyn?! - Wrzasnął Peszkwil

- Oj Sławek, Sławek... Ty niereformowalny jesteś. Chłopaki, nie możecie się doprowadzić do stanu Zombie Bobrów. Jeżeli wam zależy to możemy odpuścić jutrzejszy trening, ale nic więcej.

- Ależ oczywiście trenerze. Może nam pan zaufać. - Peszko był już nastawiony na ostre chlanie.

- Taak... Sławek, nie żeby coś, ale... Może mi to obiecać ktoś inny? Kuba? Przypilnujesz ich?

Rozgwiazda spojrzała na trenera z przerażeniem wypisanym na twarzy.

- Ja? Ja, trzeźwy 1.75 gościa, mam powstrzymać bandę nachlanych dzików?! Obawiam się, że to niewykonalne.

- Masz rację. Dobra, macie wolną rękę. Tylko proszę was...

- Ależ... Spooookoojnie. - Mrugnął do niego Bambi.

I wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.

*

3 godziny później w pokoju 420, należącym do Peszkina i Mili, siedziała już większość kadry i Wiśnia, wszyscy nieźle wstawieni. Wpadli na bardzo inteligentny pomysł gry w butelkę.

- Ja zaczynam! - Wrzasnął Szczęsny. Wylosował Jodłę. - Prawda, czy wyzwanie?

- Prawda.

- Jaki masz na sobie kolor gaci?

- Nie mam gaci. - Wydukał z dziwnym wyrazem twarzy Jodeł

- A tak serio?

Tomek zdjął spodnie i oczom wszystkich ukazały się oczojebne, pomarańczowe slipy.

- Może być? OK, teraz ja. - Zakręcił butelką po szampanie. - Teo. Prawda, czy wyzwanie?

Ale Łukasz już nie kontaktował. Osiągnął fazę Zombie Bobra. Podszedł do niego Rumiany i zdzielił go z butelki w twarz *plask*.

- Młody, wstawaj.

- Co? Ja nie śpię. Nie mrugnąłem odkąd tu przyszedłem. Daj to, oczy mi zaschły. - Wyrwał Kubie pustą butelkę.

- Coś Ty jarał stary?

- Co? W sumie nic. A co robicie?

- Gramy w butelkę, teraz Ty. Prawda, czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Przyprowadź tu Iwana. - Jodła wykonał swoją misję.

- Małpę?

Kac Kadra  l ZAKOŃCZONE l Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz