Rozdział 45

708 30 5
                                    

-I cholernie mnie to podnieca.-powiedział z sadystycznym rozbawieniem. 

Ta sytuacja go bawiła, sprawiała mu chorą przyjemność, w czasie kiedy ja nie miałam już nawet ochoty żyć.

Na dobrą sprawę on jeszcze nic nie zrobił, a ja i tak czułam się taka brudna.

Czułam jego obrzydliwie duże ręce na swoim ciele, pod wpływem jego dotyku przechodziły mnie ciary. W
jednej chwili w pokoju rozległ się głośny trzask. Otworzyłam oczy, kiedy już nie czułam jego ciężaru na sobie, szybko się podniosłam i zobaczyłam jak na środku pomieszczenia stoi Dylan z pistoletem w ręku, a po jego prawej stronie klęczy Jazz, miał zawiązane ręce i oczy. Naprzeciwko nich stał mocno zdenerwowany facet.

-Jakim prawem mi przeszkodziłeś?-wydarł się na całe gardło w stornę chłopaka.

-Przypominam Ci, że to ty kazałeś mi go tu przyprowadzić.-westchną zrezygnowany Dylan.

Stałam jak sparaliżowana, każdy ruch wydawał się zły, każdy ruch mógł skończyć śmiercią przyjaciela.

-Jesteś Idiotą.-powiedział i uderzył się w czoło.-Mogłeś pomyśleć, że jestem zajęty. To nie boli.

-Byłeś zajęty posówniem tej małej.-powiedział ze śmiechem i wskazał na mnie palcem.

-Dziwka jak każda.-powiedział obojętnie.

-Nie jestem dziwką.-warknęła.

Nareście się otrząsnęłam i pobiegłam w stronę Jazz'a, było widać jego reakcję, kiedy usłyszał mój głos. Klęknęłam obok niego i przytuliłam, szybko zdejmując mu opaskę z oczy.

-Ty mała szmato! Kto pozwolił Ci tu podejść?!-wydarł się i wymierzył we mnie broń.

-Nie potrzebuję niczyjego pozwolenia.-powiedziałam do niego i spojrzałam na przyjaciela.-Przepraszam.-powiedziałam ze skruchą w głosie.-Nie powinno Cię tu być.

-Carm.-powiedział łamiącym się głosem.-Co tu się dzieje?

-To wszystko moja wina.

-Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale jesteście tak słodcy, że chce mi się rzygać tęczą.-wtrącił, szef Dylana.

-Stój twarz.-powiedziałam pewnie i znów przytuliłam się do przyjaciela.

-Pożałujesz.-powiedział i pewnym krokiem podszedł mnie.

Chwycił mnie za włosy i odciągnął od bruneta. Zaczęłam piszczeć z bólu, a łzy, których nie chciałam, same leciały po moich policzkach.

-Zostaw ją!-krzyknął Jazz i wstał na nogi, jednak od razu Dylan go powalił.

-Macie go wypuścić.-powiedziałam błagalnie.

-Och, księżniczko, było trzeba być grzeczną.-powiedział Dylan.

-Pożegnaj się.-dodał po chwili drugi.

-Nie!

Wyrwałam się i ponownie dobiegłam do Jazz'a, mocno się do niego przytulając. Zaczęłam płakać, jak małe dziecko, przez szloch dotarły do mnie tylko kojące słowa przyjaciela.

-Carm spokojnie, jest dobrze. Posłuchaj mnie uważnie. Proszę Cię odsuń się bo coś Ci zrobią.

-Nie dbam o to. Nie pozwolę im Cię mi zabrać.-powiedziałam przez łzy.-To ja miałam zginąć.

-Nie szkodzi, proszę odejdź.

-Carmen, radzę Ci go posłuchać. Liczę do dziesięciu i strzelę, w was. Nie obchodzi mnie czy ty zginiesz, ale wiedz, że on na pewno.

Smak Grzechu ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz