Pierwsze razy są stresujące. Nieważne czy mówimy o pierwszym dniu w szkole, pierwszym pocałunku czy pierwszym stosunku, wszystkie są stresujące. Moim "dzisiejszym pierwszym razem" jest spacer z Perrie. Nie ukrywając, stresuję się tym. Tak naprawdę, to moja pierwsza poważniejsza rozmowa z blondynką. Na imprezie była to raczej.. Wymiana zdań, niż prawdziwa rozmowa.
O godzinie 17:45 jestem już gotowa do wyjścia. Zawiadomiłam mamę o mojej nowej znajomej i o tym, że idę się z nią spotkać. Tata nadal nie wrócił, ale nie martwię się tym, często tak robi. Po kilku minutach, które spędziłam na oglądaniu wiadomości w telewizji, dostałam sms'a.
Perrie:)) : Stoję pod Twoim domem x
Szybko zabrałam z stolika stojącego przy drzwiach: klucze, telefon i portfel a po chwili byłam już przed domem wypatrując dziewczyny. Ujrzałam ją opierającą się o czarny murek przy ulicy, paliła papierosa i pisała coś na telefonie.
- Hej. - Podeszłam do niej, bawiąc się sznurkami od szarej bluzy którą miałam na sobie.
- Cześć. - Uśmiechnęła się delikatnie i schowała telefon do tylnej kieszeni czarnych rurek. Szybko zlustrowałam ją wzrokiem: miała na sobie czarną bluzę z kapturem, czarne spodnie z wysokim stanem i czarne vansy. Długie rzęsy miała podkreślone czarnym tuszem, a brwi miała delikatne wypełnione brązowym cieniem. Na ustach miała różowy błyszczyk a blond włosy leżały swobodnie na jej ramionach, wyglądały na wyprostowane. - Pójdziemy do parku?
- Jasne. - Odpowiedziałam i podeszłam bliżej niej, szłyśmy ramię w ramię prosto do parku.
- W parku. - Zaczęła. - Doskonale widać zachód słońca, kocham zachody słońca. Mam nadzieję, że też je lubisz.
- Uwielbiam. - Mruknęłam cicho, nadal dziwnie czułam się w jej obecności -- lekko speszona.
- Świetnie... Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Dobre pytanie.. - Zaśmiałam się delikatnie. - W zasadzie... Nie wiem. Może czarny? Tak myślę.
- Mój też. Niektórzy mówią, że czarny nie jest kolorem. Nie lubię ich. - Stwierdziła.
Zaśmiałam się o wiele głośniej przez co Perrie zaczęła mi się przypatrywać.
- Wybacz. - Odparłam, czując jak zaczynam się czerwienić.
- Co mam ci wybaczyć? Śmiech nie jest niczym złym, ludzie którzy mogą śmiać się szczerze codziennie to szczęściarze.
- Co masz na myśli? - Zapytałam widząc w oddali park do którego zmierzałyśmy, niebo zaczęło robić się już delikatnie pomarańczowo-różowe a chmury wydawały się do połowy zabarwione na żółty.
- W życiu niektórych ludzi nie ma powodów do szczerego śmiechu. - Stwierdziła płasko. Zastanowiły mnie te słowa, czyżby Perrie miała jakieś problemy? Jeśli tak, chciałabym je rozwiązać. Chwila, co ja wygaduję? Znamy się ledwo 2 dni, uspokój się Jade.
- Jesteśmy. - Powiedziała, już normalnym tonem, niebieskooka.
- Usiądziemy? - Zapytałam cicho.
Kiwnęła głową, idąc do najbliższej wolnej ławki.
- Masz ulubioną piosenkę, Jade? - Zapytała, gdy usiadłyśmy ramię w ramię na jednej z ławek. Ławka ta stała w pobliżu kilku huśtawek i małego jeziorka. Miałyśmy idealny widok na zachodzące słońce, ponieważ przed nami nie było żadnych drzew które mogłyby zasłonić nam ten widok. Chociaż był to początek lata, w tym małym parku na przedmieściach Londynu nie było słychać żadnych ludzi, a co dopiero samochodów.
CZYTASZ
TORN [Jerrie] (w trakcie edycji)
Fanfiction"A jednak kiedyś nadejdzie ten dzień, gdy jedno z nas będzie musiało odejść. I wtedy drugiemu pęknie serce i uzna, że lepiej było nigdy nie kochać." Jade Thirlwall - Osiemnastoletnia dziewczyna, która pewnego dnia, na pewnej imprezie poznaje piekną...