Rozdział 8. 'You just want attention, you don't want my heart.'

221 25 6
                                    

Biegłam. Po prostu biegłam.
Nie miałam celu, nie wiedziałam dokąd biegnę, ale i tak biegłam. Byłam tak bardzo smutna, że nawet nie chciało mi się płakać. Nic mi się nie chciało.

- Słuchaj - Zaczęła, drżącym głosem Cassie. - Nie powinnam ci tego mówić, ale Cody nie będzie zły. Czuję, że musisz znać prawdę. - Cały czas patrzyła mi się w oczy. Wzrok miała bardzo zdeterminowany, ale jej twarz zdradzała zdenerwowanie. Przełknęła głośno ślinę i znów zaczęła mówić.

- Cody znał Perrie na długo przed nami. Ja... Nie wiem co ci powiedzieć. - Westchnęła i spuściła swoj wzrok kierując go na swoje dłonie, które miała splecione na kolanach. Chwyciłam jedna z jej dłoni delikatnie  i wyszeptałam jedno słowo.

- Prawdę.

Dziewczyna ponownie spojrzała mi w oczy. Chwile biła się ze swoimi myślami, by zacząć znów opowiadać.

- Perrie nie jest stąd... Tak naprawdę chyba nikt dokładnie nie wie, może oprócz Liama, skąd ona jest. Wiadomo natomiast, że to nie jej pierwsza przeprowadzka i prawdopodobnie nie ostatnia. Ona lubi tworzyć problemy tam gdzie się pojawia, zresztą, sama Perrie Edwards to problem. - Czułam, że zwymiotuję. To chyba jednak za dużo.

- Perrie lubi romanse. Niewinny flirt, wakacyjne miłości, krótkie związki. Lubi też łamać serca i robić ludziom nadzieję na coś więcej. Perrie nie kocha, ona tylko pogrywa. Cody był jedną z jej miłosnych przygód z tym, że Cody ją kochał, a ona się bawiła. - Jej głos zacząć drgać, ścisnęłam jej dłoń w celu dodania otuchy. Miałam taka pustkę w głowie, miałam ochotę wybiec i tego nie słuchać, ale tak bardzo chciałam wiedzieć jaki związek ma Perrie z śmiercią mojego przyjaciela.

- Cody poznał Perrie około półtorej roku temu, na imprezie u Jesy z trzeciej klasy, ponoć przegadali cała imprezę razem i bardzo szeroko się uśmiechali. Jak zakochani.

- Od razu złapali wspólny język - Uśmiechnęła się. - Cody był zawsze bardzo otwarty na ludzi. Spędzili razem całe ubiegłoroczne lato, razem chodzili na imprezy, mieli wspólnych znajomych... Bardzo dużo ich łączyło. Cody się w końcu zakochał, ale sprawy zaczęły się komplikować, gdy wyznał jej to pijany. Perrie odrzuciła jego miłość, powiedziała "Wybacz, ale jesteś tylko kolejnym zdjęciem do spalenia*. Nie kocham cię, Cody. Przykro mi, że to się tak potoczyło" 

Cody się załamał. To właśnie wtedy się zmienił. Rok temu, po tym jak złamano mu serce. Ludzi bardzo potrafią się zmienić przez takie rzeczy, a Cody był bardzo wrażliwy. Perrie była jego pierwszą miłością... To musiało go strasznie boleć, a ja-- Ja nawet nie zauważyłam, Jade. - Szloch przerwał jej monolog. Szybko ją przytuliłam i zaczęłam mówić jej do ucha, że to nie jej wina i nie musi kontynuować jeśli nie chce. Otarła łzy wierzchem prawej dłoni i pociągnęła nosem.

- Muszę i chcę. Ty musisz wiedzieć. - Odparła z taka determinacja w głosie, stawiając nacisk na słowo "musisz".

- W ciągu ich całej znajomości doszło do wielu zbliżeń. Całowali się, uprawiali seks... Zachowywali się jak para. Cody myśla-- Był pewien, że Perrie odwzajemnia jego uczucia, a ona robiła mu tylko nadzieję.
Najgorsze było to, gdy Cody dowiedział się, że nie jest jedynym. Kiedy Cody siedział załamany w domu, Perrie znalazła kolejnego "przyjaciela". Zresztą, nawet w czasie kiedy przyjaźniła się z Cody'm miała takich kilku, ale on tego nie zauważał. Był za bardzo w nią wpatrzony.
Więc Cody żył tak pół roku, Perrie nie odezwała się ani razu. A on czekał. Myślał, że może go przeprosi, że żałuje. - Westchnęła. - Zadzwonił do niej sześć miesięcy temu, nie wytrzymał. Chciał wiedzieć co u niej. Nadal był w niej zakochany, rozumiesz? Potrafisz to pojąć? Ona go tak skrzywdziła, nie odzywała się pół roku, a on nadal chciał wiedzieć co u niej. Miłość jest strasznie ślepa...
Wracając, Perrie nie odebrała. Dowiedział się potem, że wyjechała do Szkocji. Nie wiadomo było, kiedy wróci, ale wiadomo było, że wróci. Trochę go do przygnębiło, ale też dało nadzieję. Miał nadzieję, że gdy Perrie wróci znowu będą mieć kontakt taki jak kiedyś, zapomną o tym co było. On był gotowy być tylko przyjacielem, ale chciał mieć ją blisko. Tęsknota go zabijała...
Perrie wróciła dwa miesiące temu. Dowiedział się o tym ode mnie, powiedziałam, że idę na imprezę do Perrie Edwards, ale on nic nie powiedział. Zamknął się w pokoju, a ja wyszłam z domu. Może gdybym została, może gdybym weszła tam do niego i z nim porozmawiała... To wszystko by się inaczej skończyło. - Ostatnie zdanie wyszeptała tak cicho, że ledwo je usłyszałam.

- Cassie, nie możesz tak myśleć. Nie wiedziałaś, to pod żadnym względem nie twoja wina. - Spojrzałam głęboko w jej czerwone od łez oczy. Przytaknęła i odwróciła wzrok.

- Zadzwonił do niej znów, tydzień temu. Odebrała. A on... Rozpłakał się jak małe dziecko. Nie umiał skleić żadnego zdania, nie wiedział nawet po co dzwoni. Chciał usłyszeć jej głos. Gdy skończył płakać to jedyne co powiedział to "Co u ciebie?", Perrie odpowiedziała "Nic" i rozłączyła się. To kolejny gwóźdź do jego trumny.
Pisał do niej przez cały tydzień, był tak okropnie smutny. Miał dość wszystkiego, ciągle czytał ich stare wiadomości, odsłuchiwał stare rozmowy, przeglądał ich wspólne zdjęcia. To go dobijało. On nawet nie wiedział, czy nadal ją kocha. On po prostu tęsknił. Wypisywał do niej najróżniejsze wiadomości, np. "Zadzwoń. Bardzo za Tobą tesknię.", "Czemu się nie odzywasz? Przyjaźniliśmy się, tesknię" lub " błagam, spotkajmy się, chcę zacząć od nowa". Ignorowała każda wiadomość.
Po tygodniu odważył się do niej zadzwonić, to było wczoraj. Pokłóciliśmy się o to, że mnie unika. Wybuchłam i zaczęłam wypytywać co się stało, a on mnie zbywał. Krótko po naszej kłótni ja wyszłam, a on został sam z swoimi myślami. Zadzwonił do niej i znów spytał co u niej, a ona odparła "Odpuść sobie, już dawno o tobie zapomniałam. Nie możemy się znów przyjaźnić, wybacz. Mi już nie zależy i tobie tez powinno przestać."
Rozumiesz to, kurwa? Jak można być takim potworem. - Szloch przerwał jej zdanie. - Na końcu listu napisał tylko, że przeprasza i mnie kocha. Kazał również zaprosić Perrie na pogrzeb. Więc to zrobiłam, zgodnie z ostatnia prośbą mojego brata.
Napisałam do niej dziś rano, że musimy się spotkać jak najszybciej. Odpisała, że będzie czekać w parku niedaleko domu Liama. Chciałam to załatwić pokojowo, ale gdy spojrzałam w jej oczy po tym, gdy powiedziałam jej, ze Cody popełnił samobójstwo. Nie wytrzymałam. Przysięgam, nigdy nie widziałam takiej obojętności w oczach, zero bólu, zero smutku. Kompletnie zero emocji. Więc wykrzyczałam jej wszystko. Powiedziałam o liście, nawet jej go na chwilę dałam. Zwyzywałam , popłakałam się i nawet ja uderzyłam. A ona na koniec tylko powiedziała "Daj znać, kiedy odbędzie pogrzeb." i odjechała na swoim motocyklu, zostawiając mnie w rozsypce. Tak jak zostawiła Cody'iego.

Byłam w szoku. Powoli wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Słyszałam, że Cassie woła za mną, ale mnie to nie obchodziło. Nic mnie nie obchodziło, a tym bardziej Perrie Edwards.

Więc biegłam, bez celu, ale biegłam. Gdzieś w połowie drogi obrałam sobie cel, dom Liama. Zanim skończę znajomość z Perrie muszę się czegoś o niej dowiedzieć, chcę wiedzieć kim dokładnie jest niebieskooka blondynka.

* "You're just another picture to burn" - Piosenka Taylor Swift - Picture To Burn.


Przepraszam za błędy, których pewnie jest masa. Przepraszam również za ogromne odstępy czasowe miedzy rozdziałami xx

TORN [Jerrie] (w trakcie edycji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz