Rozdział 4. 'Remember when we had it all?'

253 27 6
                                    

- No więc tak. - Zaczęła Cassie.

Aktualnie siedziałam z nią w małej, dosyć starej kawiarni blisko jej mieszkania. Piłyśmy latte rozmawiając o spotkaniu brunetki z Cole'm. Od mojego spotkania z Perrie minęło pięć dni. W ciągu tych kilku dni moi rodzice zdążyli pokłócić się siedem razy (tak, liczę). Jest to trochę martwiące, ale staram się o tym nie myśleć. Wiem, że i tak się w końcu pogodzą. Perrie nie odzywała się do mnie przez te pięć dni. Zakładam, że jest zajęta czy coś.

- Było całkiem fajnie.. Ale to nie to. - Jeśli chcesz, możesz go sobie wziąć. - Dokończyła, upijając łyka parującego napoju.

Słucham. To żart????

- Że co? - Wytrzeszczyłam na nią oczy, no bo serio?

- To, co słyszałaś. Nie jest mnie wart. - Powiedziała to z taką lekkością i obojętnością w głosie, że miałam ochotę zacząć się śmiać.

- Czyli, że jeśli ciebie nie jest wart, to jest idealną partią dla mnie? - Prychnęłam.

- Jade, wiesz ze cię kocham ale bądź realistką. - Wzruszyła ramionami i założyła kosmyk włosów za ucho. - Jestem w innej lidze niż ty.

- Wiesz co? Masz rację, ty zawsze będziesz "tą lepszą". - Wyplułam. Nie wierzę, że to powiedziała. Owszem, mówiła dużo rzeczy mających na celu pokazanie, że to ona jest tą lepszą ale to lekka przesada.

- Pozwól, że już pójdę. Mam coś do załatwienia. - Kłamstwo.

- Ale nie jesteś zła, co nie?

- Oczywiście, że nie Cassie. Ale i tak odpuszczam już sobie Cole'a. Przestał mi się podobać. - Kłamstwo numer dwa.

- Jak wolisz. - Wzruszyła ramionami po czym podniosła się i owinęła prawe ramię wokół mojej szyi. - Papa, Jade.

Całą sobą zmusiłam moją rękę do podniesienia się, w celu przytulenia przyjaciółki.

- Do kiedyś. - Mruknęłam w jej włosy, po czym rzuciłam kilka drobnych na stół jako zapłata za latte. Szybkim krokiem ruszyłam do drzwi wyjściowych z kawiarni. Poczułam powiew delikatnego, letniego wietrzyku, rozejrzałam się po okolicy; Kawiarnia stała przy wąskiej ulicy, którą otaczały wysokie, zielone drzewa. Droga była prosta, bez żadnych zakrętów lub skrzyżowań. Dom Cassie stał tylko kilkadziesiąt metrów na zachód od kawiarni, zaś z mojego domu do tego miejsca były jakieś cztery przystanki autobusowe, czyli około dwóch kilometrów.

Tak naprawdę, nie miałam nic do załatwienia. Po prostu miałam dość Cassie.

Włożyłam słuchawki do uszu, włączając Mirrors i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.


~

- Możesz przestać? - Taa, rutyna. Po wejściu do domu usłyszałam krzyk mojej mamy.

- Kurwa mać, kręcisz coś. Przyznaj się! - Tym razem, mój tata krzyknął.

Nie miałam ochoty tego słuchać, więc szybko weszłam do kuchni w której rozgrywała się ta kłótnia.

- Cześć kochana rodzinko! Jak się mam? Świetnie, a wy? Też? To wspaniale! - Spojrzeli się na mnie, a ich rysy twarzy od razu się złagodziły.

- Oh, cześć Jade. - Zaczął spokojnie ojciec. - Nie chcieliśmy żebyś--

- To może po prostu przestaniecie się kłócić? - Przerwałam mu. Nie jestem dzieckiem, nie muszą kryć przede mną tego, że się kłócą ale mogliby w końcu się pogodzić. Tyle razy próbowałam dowiedzieć się o co chodzi, ale za każdym razem słyszę " To głupoty, skarbie. Nie przejmuj się."

- Jade, wiesz jak to bywa.. - Nie, nie wiem. - Dorośli czasami muszą się pokłócić, nie przejmuj się.

- Jasne. - Prychnęłam i nie chcąc kontynuować tej rozmowy, poszłam do swojego pokoju.

Rzuciłam się na łóżko nawet nie fatygując się, żeby zdjąć buty. Sprawdziłam na telefonie godzinę, 17:25. Do zachodu słońca jeszcze daleko a ja nie mam żadnych planów na wieczór. W prawdzie, Cassie proponowała mi, żebym poszła z nią na jakąś imprezę, ale nie chce już dziś z nią rozmawiać.

Po 15 minutach patrzenia się w sufit, mój telefon zawibrował. Spojrzałam na podświetlony wyświetlacz, dostałam smsa, od Perrie. Zdziwiłam się, ale byłam podekscytowana z niewiadomego mi na tamtą chwilę powodu.

Perrie:)) : Plany na wieczór? X

Czy ta dziewczyna czyta mi w myślach?!

Ja: Nie posiadam, a Ty??

Perrie:)) : Zostałam zaproszona na imprezę, mam przyprowadzić osobę towarzyszącą.. Wchodzisz w to?

PERRIE ZAPROSIŁA MNIE NA IMPREZĘ, Czemu aż tak to przeżywam?

Ja: Czemu nie, jak mam się ubrać?

Perrie:)) : Jak chcesz, o dwudziestej po Ciebie podjadę. Do zobaczenia, Jade.

Ja: Okej:)


Zapowiada się ciekawy  wieczór. 






// Przepraszam za błędy, ten rozdział jest okropny xx //

TORN [Jerrie] (w trakcie edycji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz