V

446 29 3
                                    

-Dlaczego?Co poszło źle?-wciąż powtarzał nerwowo chodząc tam i z powrotem.

-Nie wiem.-odpowiadał Thorin.

-Wszystko było idealnie.Nie rozumiem dlaczego się nie zgodziła.Może...ona już mnie nie kocha.Może nigdy mnie mnie nie kochała.Może to tylko złudzenie.-powiedział smutno.

-Nawet tak nie myśl.-powiedział Balin.-Wielu rzeczy nie rozumiem i nie wiem, ale, że cię kochała, tego jestem pewien...

-Więc dlaczego uciekła?!-przerwał mu Kili.

-Spokojnie.Sadzę, że to było dla niej za dużo.Za dużo się wydarzyło w tak krótkim czasie.

-Wiecie gdzie może teraz być?-spytał.

-Tak.-Balin skinął głową.-Od twoje śmierci często przesiaduje na Kruczym Wzgórzu.Dokładnie tam gdzie zginąłeś.

***

Szedł tą samą drogą, którą trzy lata temu biegł w bój, odcinał głowy orkom nie mając nawet chwili by spojrzeć jak spadają w dół zbocza.Drogę pamiętał  jakby szedł nią wczoraj, mógłby tam dojść z zamkniętymi oczami.Po kilku minutach minął ostatni zakręt i zobaczył, że Balin się nie mylił.Siedziała tam, smutna, z podkulonymi nogami.Dokladnie w tym samym miejscu gdzie ostatni raz patrzył jej w oczy.Podszedł do niej i szepnął:

-Tauriel.-nawet nie drgnęła wiec ostrożnie położył jej dłoń na ramieniu.Dopiero wtedy się odwróciła, oczy miała czerwone od płaczu a pojedyncze łzy ciekły jej po policzkach.

-Jak?-cicho spytała, a on od razu wiedział o co chodzi.

-Nie wiem.-odpowiedział.-Nic nie pamietam, po prostu obudziłem się w otwartym grobowcu, przede mną stali dwaj starcy.Balin twierdzi, że to błękitni czarodziejowie, którzy mają moc wskrzeszania zmarłych.Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale zaraz drżącym głosem powiedziała:

-Ja...myślałam, że już do mnie nie wrócisz...Każdy dzień bez ciebie był dla mnie smutny i pusty.Nie było dnia w którym bym ciebie nie wspominała i za każdym razem wytykałam sobie, że byłam dla ciebie...że mimo uczucia do ciebie starałam się cię od siebie odpychać, i nie powiedziałam ci o tym, że...Kocham cię.-na te słowa wziął ją w ramiona i mocno przycisnął do siebie.Przez chwile jeszcze płakała jego ramię, ale po chwili odsunęła się na tyle by spojrzeć mu w twarz i powiedziała.-Przepraszam...to po prostu było dla mnie za dużo.Musiałam sobie to wszystko przemyśleć.Ja chcę być twoją żoną.

Uśmiechnął się do niej, wyciągnął z kieszeni pierścionek o delikatnie wsunął jej na palec.Z radością obserwował szczęście na jej twarzy.Po chwili za zaczął zbliżać swoją twarz do jej, lecz kiedy spojrzał jej w oczy nie mogła dłużej czekać.Położyła dłonie na tyle jego głowy, mocno przyciągnęła do siebie by namiętnie go pocałować.Właśnie tego teraz najbardziej potrzebowała.

Kiedy już skończyli pomógł jej wstać złapał za rękę i powiedział:

-Jest zimno.Wracajmy już.

Amrali me|Kili&Tauriel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz