Siedziała w komnacie pogrążona w myślach, próbując zasnąć.Wyobrażała sobie, że nie umarł, że jest przy niej, ale zaraz powracała do niej straszna rzeczywistość.Nagłe pukanie wyrwało ją z zamyślenia.
-Proszę.-powiedziała a w drzwiach pojawił się Balin.
-Tauriel, Thorin cię wzywa.To ważne.-oznajmił z powagą, a ona niczego nie podejrzewając poszła za nim.
Szli w zupełnej ciszy, w której było słychać tylko ich własne oddechy.W końcu Balin, że by przerwać ciszę spytał:
-Jak się trzymasz?Nadal jest ci ciężko?-elfka spojrzała na niego z obojętnym wyrazem twarzy, choć w jej oczach można było zauważyć cierpienie..
-Tak.Nie dawno uświadomiłam sobie, że ten ból nigdy nie minie.Ale z czasem coraz lepiej go ukrywam...Czasem wyobrażam sobie, że jest przy mnie, że nigdy nie odszedł, ale pózniej powracam do okrutnej rzeczywistości..-w jej oczach pojawiły się łzy.Balinowi ciężko było na to patrzeć.Chciał już jej powiedzieć, że jej ukochany żyje i czeka na nią w sali tronowej, jednak nie mógł wiec postanowił nie mowić nic.
Weszli do sali tronowej.Tauriel od razu zauważyła, że coś jest nie tak.Pomieszczenie było dziwnie opustoszałe, zwłaszcza, że jeszcze godzinę temu było pełne gości z różnych krain Śródziemia.Teraz byli w nim jedynie Thorin i większa cześć jego kompanii, która pare lat temu dotarła do tej góry.Podejrzliwie się rozglądając zwróciła się do krasnoluda:
-Królu, wzywałeś mnie.
Thorin uśmiechnął się dobrotliwie, skinął głową i powiedział:
-Tak.I mam ku temu ważny powód.Jednak nie będę ci go tłumaczył, za chwilę sama zobaczysz.-mówiąc to wskazał na drzwi do skarbca które znajdowały się na prawo za tronem.Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął on.Nie mogła uwierzyć.Czy ona z bólu już kompletnie zwariowała.
-Tauriel.-jego głos upewnił ją w tym, że nie śpi.Mimo to dalej stała w miejscu i ślepo się w niego wpatrywała.-Tauriel.-powiedział po raz drugi a ona aż się wzdrygnęła.
Kiedy do niej podszedł zrobiła nieznaczny krok w tył a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.Nie umknęło to jego uwadze.Przysunął najbliższe krzesło, wszedł na nie i kciukiem otarł łzę z jej policzka i szepnął:
-Nie płacz...Przepraszam.-powiedział, ale ona odwróciła głowę.Nie była gotowa.Chciała odejść i wszystko przemyśleć.On jednak jej na to nie pozwolił.Złapał ją za rękę i wcisnął w nią coś małego i okrągłego.-Amrali me.-na te słowa skamieniała.Do jej głowy powróciły wspomnienia z poranka po ataku Smauga na Esgaroth.Kiedy po raz pierwszy wyznał jej miłość.Kiedy ona tego nie odwzajemniła i jak bardzo pózniej tego żałowała.Spojrzała w dłoń i ujrzała w niej kamień.Ten sam, który jej wtedy dał i z którym został pochowany.-Pamiętasz?...To obietnica...Tauriel...Wróciłem...-kiedy to mówił ich twarze były tak blisko, że stykali się czołami.
W jej oczach znów pojawiły się łzy, lecz tym razem były to nie łzy smutku, jak przez ostatnie trzy lata, tylko szczęścia.
-Tauriel.-zaczął jeszcze raz.-Przepraszam, że przez tak długi czas byłaś sama, ale obiecuję, że już nigdy nie będziesz musiała być.-jego głos był głęboki i kojący.-Chcę ci wynagrodzić ten długi okres samotności.I mogę to zrobić tylko w jeden sposób.-przyklęknął na jedno kolano wziął ją za rękę i wyjął z kieszeni piękny złoty pierścionek z szafirem.-Tauriel.Czy zechcesz być moją żoną?
To było dla niej zbyt wiele.W jej głowie wirowały emocje.Radość.Wzruszenie.Niepewność.Strach.Ból.Przez to wszystko nie wytrzymała.Wyrwała dłoń z jego uścisku i wybiegła z sali tronowej zostawiajac Kiliego zdezorientowanego po jej środku.

CZYTASZ
Amrali me|Kili&Tauriel ff
FanfictionJest 22 listopada 2944 roku trzeciej ery.To oznacza ,że jutro jest trzecia rocznica Bitwy Pięciu Armii ,a także wielu wojowników.W tym okresie do Ereboru przyjeżdża wielu ludzi ,elfów i krasnoludów by uczcić smierć swoich bliskich którzy zginęli w s...