3

516 54 2
                                    

Wychodząc z lotniska zadzwoniłem szybko po taksówkę. Nie mogę się doczekać aż dojadę do nowego domu. Trochę ciężko mi się poruszać z walizką, torbą, gitarą i jeszcze torbą podręczną, ale mam nadzieję, że wszystko zmieści się do auta. Dobrze, że pamiętam adres i nie muszę się dodatkowo stresować. W międzyczasie chcę jeszcze napisać do rodziców smsa.

Do: Mama:
Hej mamusiu! Już doleciałem, czekam teraz na lotnisku, aż przyjedzie po mnie taksówka.

Od: Mama:
Cieszę się synku. Jesteś taki dzielny. Razem z tatą trzymamy za ciebie kciuki. Dasz sobie radę!

Chowałem właśnie telefon do kieszeni spodni, gdy zobaczyłem podjeżdżającą po mnie taksówkę.  Zapakowałem torby do bagażnika, a gitarę położyłem na tylnich siedzeniach. Sam usiadłem na miejscu obok kierowcy.  Widziałem, że nie miał ochoty na rozmowę.  Zapytał tylko o adres i od razu ruszył w drogę. Jadąc,  oglądałem ulice Nowego Jorku. Było tu na prawdę bardzo ładnie. Budynki prezentowały się dobrze. Ciekawe gdzie mieszka Connor? Z chęcią bym sobie z nim teraz pogadał, ale popędził w całkiem inną stronę. Po wylądowaniu samolotu ciężko było nam się rozstać, rozmawialiśmy chyba jeszcze 20 minut. Gdy nadszedł czas pożegnania, chłopak uśmiechnął się serdeczie i lekko mnie przytulił. Po całym moim ciele przeszły ciarki. Nigdy, ale to nigdy w życiu nikt mnie nie przytulił. No może rodzice i siostra, ale oni się nie liczą bo to rodzina. Pamiętam, że szepnął mi wtedy do ucha, że jeszcze się zobaczymy, na co żartobliwym tonem odpowiedziałem, że nie chcę go już więcej widzieć na oczy.  Chłopak udawał oburzonego, dodając, że to jeszcze ja będę go prosił o spotkanie. No pewnie miał rację.  Jest bardzo sympatyczny, a ja nie znam tu nikogo więc jestem tak jakby trochę na niego skazany. Po ostatnich pożegnaniach ruszył w drogę, a ja zadzwoniłem po taksówkę. Teraz siedzę tu i wpatruję się w mijane przez nas budynki.

- Dojechaliśmy. - Powiedział mi oschle kierowca. Wkurzał mnie trochę.Rozumiem, że jeździ tym autem bo to jego praca,  a praca nie zawsze jest przyjemna. Jednak mógłby się trochę rozweselić, myślę, że klienci z chęcią by mu poprawili humor. Ale jak nie to nie, nic na siłę.

Wręczyłem mu pieniądze za przejazd, wyciągnąłem z auta wszystkie moje rzeczy i ruszyłem w stronę wieżowca.  Mieszkałem na 7 piętrze, więc bardzo się ucieszyłem, gdy zobaczyłem, że żadna winda nie ma awarii. Jeszcze tego by brakowało. Otworzyłem drzwi mojej małej kawalerki. W oczy rzucił mi się przytulny salon połączony z kuchnią. Odłożyłem swoje rzeczy na ziemię, zdjąłem buty i poszedłem się trochę rozejrzeć po mieszkaniu. Moja sypialnia była malutka, z jednym podwójnym łóżkiem, ogromną szafą i wielkim lustrem. Nie wiem w zasadzie po co mi podwójne łóżko, skoro mieszkam tu sam, no ale zawsze więcej miejsca dla mnie. Zajrzałem jeszcze do łazienki. Była przestronna i dość nowoczesna. Spojrzałem w lustro nad umywalką. Nie wyglądałem już całkiem nieźle jak rano. Wręcz przeciwnie. Moje włosy były całkowicie rozczochrane, a pod moimi oczami widać już było formujące się ze zmęczenia wory. Przemyłem twarz wodą a włosy związałem bandamką żeby mi nie przeszkadzały. Chwyciłem walizkę w celu przebrania rurek na jakieś luźne dresy. Zdjąłem koszulkę i rzuciłem się na łóżko. Przypomniałem sobie jeszcze, że jestem w całkowicie innej strefie czasowej i muszę zmienić godzinę. Po przestawieniu czasu, na moim telefonie widniał napis 12:43. Myślę, że się trochę zdrzemnę, a wieczorem pójdę na jakiś spacer.

--*--

Otworzyłem oczy. Nadal było jasno. Spojrzałem na zegarek - 16:12. Wziąłem szybki prysznic i zrobiło mi się trochę zimno, więc zamiast samego dresu założyłem na siebie pierwszy lepszy sweter i poszedłem do kuchni. Przymomniałem sobie, że nie mam nic do jedzenia, więc przebrałem dres w rurki, przeczesałem włosy i ruszyłem do sklepu. Chwyciłem z półki podstawowe produkty i stanąłem w kolejce. Przede mną stała jakaś kobieta z dwójką małych dzieci, które cały czas krzyczały, przez co zaczęła mnie boleć głowa. Sięgnąłem jeszcze po tabletki przeciwbólowe i zapłaciłem za zakupy, uśmiechając się do ekspedientki. Idąc do domu zrobiłem jedno zdjęcie i wysłałem od razu mamie. Sklep był bardzo blisko mojego domu. Gdy wszedłem do mieszkania, odłożyłem zakupy na blat w kuchni i zrobiłem sobie kawę. Nie wiedziałem czym powinienem się teraz zająć, więc poszedłem z walizką do sypialni i zacząłem sie rozpakowywać. W pewnym momencie usłyszałem dzwięk telefonu, odebrałem nie patrząc nawet kto dzwonił.

- Jak tam twój nowy dom? W moim tak pusto i dziwnie. Nie mogę się przyzwyczaić hahaha. - usłyszałem ciepły, przyjemny dla moich uszu głos. To Connor. To takie miłe, że ciekawi go moje życie. Szczerze myślałem, że już o mnie zapomniał.

-  A jakieś takie nijakie. Niby przytulne, ale tak jakby tu czegoś brakowało. Może jakiegoś towarzystwa.

- Haha, mam takie same odczucia. Muszę tu trochę ogarnąć bo lekki syf mi się zrobił. - Kiedy on zdążył bałagan zrobić? Cóż, może czegoś szukał i poprzewracał wszystko w pokoju.

- No ja też właśnie rozpakowywuję torby do szaf. Mam nadzieję, że szybko mi pójdzie, nie specjanie lubie wykonywać tę czynność. - Zaśmiałem się.

- Jak chcesz to mogę ci pomóc. Wystarczy, że podasz adres a zaraz tam będę. - Powiedział bardzo wesołym tonem.

- Mówiłeś, że to ja będę prosić o spotkanie. - Zaśmiałem się.  -  Nie minęło nawet 10 godzin a ty już chcesz mnie widzieć.

- Nie to nie!  Ja cie nie zmuszam!

Chcąc, nie chcąc podałem mu swój adres, a on mi obiecał, że nie będzie dziś już jechał pół miasta, tylko trochę odpocznie. W końcu jest za nami wyczerpująca podróż i trzeba trochę wypocząć.  Po kilku minutach rozmowy rozłączyłem się i wróciłem do rozpakowywania. Spędziłem na tym większość wieczoru. Następnie zjadłem płatki z mlekiem i poszedłem spać.

***
Pijetka

 High Hopes |Tradley| [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz