- Kurwa Connor! Nie uwierzysz! - Zadzwoniłem do szatyna.
- Co ci? Spokojnie Bradzio. - Starał się uspokoić mój podniecony głos.
- Chyba się spełnia twoje marzenie.
- Jakie?
- Wejdź szybko na nasz cover na youtube. Szybko, szybko. - Poganiałem go.
- No już... - Zamyślił się. - Coo? Sto tysięcy wyświetleń w tydzień? Jakim cudem? - Krzyczał mi do telefonu.
- Nie mam pojęcia! Zjedź w komentarze.
- No... - Ucieszył się na chwilę, a po chwili zaczął czytać na głos najbardziej lajkowany komentarz. - 'Jesteście na prawdę nieźli, z chęcią posłucham więcej, proszę o kontakt.' O co mu chodzi?
- Stary, ja obczaiłem w internecie kto to jest. On jest... on jest znanym menadżerem gwiazd. I on się nami zainteresował, rozumiesz? - Zacząłem krzyczeć.
- O mój boże! - Zaczął się głupkowato śmiać. - Tris i James już wiedzą? - Nagle spoważniał.
- Nie, jeszcze nie. Zaraz do nich zadzwonię. Po prostu chciałem, żebyś wiedział pierwszy, bo marzyłeś o tym.
- Boże, ale się cieszę. Stary, nie możemy tego spieprzyć. Ej jakby się udało, to chciałbyś grać z nami tak na stałe?
- Pewnie, że bym chciał. Gorzej z Jamesem, z tego co pamiętam, chciał karierę solową.
- Hmm, faktycznie, może się jednak zgodzi. - Nagle spochmurniał.
- Zobaczymy. - Uśmiechnąłem się, choć wiem, że i tak nie mógł tego zobaczyć.
- Dobra, dzwoń do chłopaków. - Zaśmiał się. - Zobaczymy się później?
- Jasne, możesz wpaść wieczorem.- Do zobaczenia.
- Pa. - Rozłączyłem się.
Jak miałem w planie, zadzwoniłem do chłopaków. Byli bardzo podekscytowani. W sumie mnie to nie zdziwiło. Nawet James się cieszył i prosił, żebym się skontaktował z tym facetem. Zobaczymy co z tego będzie.
Nawet nie wiem kiedy się tak zagadałem. Minęły dwie godziny. Jest już 14:30. Dobrze, że dziś sobota i nie muszę iść do pracy. Przyda mi się trochę odpoczynku i relaksu. Chwyciłem gitarę w rękę i zacząłem brzdąkać jakąś melodię.--*--
Miałem dziś iść na obiad z Tristanem. Ale coś mu wypadło i zaproponował jakiś podwieczorek i spacer.
Zbliżał się maj, na dworze robiło się już coraz cieplej. Założyłem na siebie czarne rurki, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Na nogi wciągnąłem jak zwykle czarne vansy i wyszedłem z domu. Ze słuchawkami w uszach poszedłem do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać.
Jak się okazało, chłopak już na mnie czekał. Przywitał mnie czułym buziakiem i pociągnął za rękę w stronę kawiarni. Zamówiliśmy nasze ulubione lody z szarlotką i wspominaliśmy stare czasy. Tristan opowiedział mi trochę o swoim dzieciństwie. Pierwszy raz poruszaliśmy te tematy. Opowiadałem mu dokładniej o dzieciństwie w Anglii i pierwszy raz nie uroniłem ani łzy. Może to dzięki delikatnemu czuciu dłoni Trisa na mojej. A może po prostu przyzwyczajam się do myśli, że to już nie wróci, że teraz będzie tylko lepiej?
- Kocham cię, wiesz? - Szepnął do mnie.
- Wiem. - Uśmiechnąłem się. - Ja cię też.
To tylko dwa słowa, a potrafią tak uszczęśliwić. Współczuję każdemu, który nigdy ich nie usłyszał, albo usłyszał je nieszczere. To musi być bardzo przykre. Tak samo przykre, jak nadużywanie ich. Te słowa coraz bardziej tracą na wartości. Tak samo jak przyjaźń i nienawiść. To są bardzo silne uczucia, którymi nie można darzyć wszystkich.
***
Pijetka
CZYTASZ
High Hopes |Tradley| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionZmęczony Londyńskim życiem dziewiętnastolatek imieniem Bradley, przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie chce rozpocząć życie od nowa. Jak potoczą się jego losy? Czy pozna tam kogoś wyjątkowego? A może zrezygnowany wróci w swoje rodzinne progi? __...