Minąły dwa tygodnie, w ciągu których James wyszedł ze szpitala, jednak dalej potrzebował stałej pomocy w chociażby poruszaniu się. Ciężko mu było z dwoma rękami i nogą w gipisie. Zajmowała się nim głównie Rosie z pomocą Tristana. Connor też chciał pomagać, jednak jego przeziębienie stało się bardzo nieznośnie. Nie chodził na studia, nie chodził do pracy. Nie miał sił by cokolwiek robić. Dlatego praktycznie cały czas siedziałem u niego w domu i mu pomagałem.
Dzisiaj na szczęście jest już wszystko dobrze. Jamesowi uwolnili nogę i ręce z trwardego usztywnienia i prawdopodobnie nie powinien już mieć z nimi żadnego problemu. Con czuje się już lepiej. Więc dopiero dzisiaj udało się nam wszystkim wyjść na spacer.
- Mam nadzieję, że do następnej soboty wyzdrowieję całkowicie. - Zaśmiał się Connor.
- A co takiego jest w sobotę? - Zapytał Tristan. No tak, zapomniałem mu powiedzieć.
- Ehm, no lecimy do Londynu. Przez to wszystko zapomniałem ci powiedzieć. - Odpowiedziałem.
- Że co? Jak to do Londynu? Na ile? - Blondyn zatrzymał się na środku ulicy.
- No chodź. - Pociągnąłem go za rękę. - Lecimy na święta do rodziny. Wrócimy w nowym roku.
- Jak to w nowym roku? - Blondyn był wyraźnie oburzony.
- No normalnie, przepraszam, że dowiadujesz się dopiero teraz. Kompletnie o tym zapomniałem. Nie złość się. - Musnąłem delikatnie jego usta.
- Nie złoszczę się. - Uśmiechnął się szeroko. - Jednak, jakoś mi wynagrodzisz te dwa tygodnie. - Poruszył znacząco brawiami, a Connor prychnął.
- Pff, nie byłbym taki pewien. - Zaśmiałem się.
- Oj, ja też. - Con dołączył.
- Zobaczymy. - Tristan szedł z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego wzrok skierowany był na wysoki budynek znajdujący się przed nami. - Sam się będziesz prosił.
James i Rosie wybuchli śmiechem, Connor prawie zaksztusił się gorącą herbatą, a ja aż się ze śmiechu potknąłem.
- No nie wierzę. - Łzy śmiechu wypłyneły z oczu mojego przyjaciela.
- Jesteście okropni. - Tristan wycedził.
- Mam to po Bradzie. - Con mruknął niewyraźnie.
- Masz brata? Nie wiedziałem. - Spojrzał na niego zaskoczony blondyn. Chyba źle zrozumiał.
- Nawet dwóch! - Jak to dwóch? To mnie zdziwił. - Lewisa w Anglii i Bradzia tutaj. - Objął mnie delikatnie.
- O mój boże, Connor, jesteś czasami taki kochany. - Puściłem rękę Tristana i przytuliłem się do Cona.
- Czasami? - Spojrzał na mnie wymuszonym smutnym wzrokiem.
- Oh, no dobra, przecież wiesz, że zawsze.
- Idziecie? - Zapytał zirytowany Tristan. Dopiero wtedy zobaczyłem, że zostaliśmy jakieś 10 metrów w tyle.
- Tak. - Odkrzyknął Con. - Patrz jaki zazdrośnik. - Zaśmiał się cicho do mnie.
- Taa, potem będę miał wykłady. - Wybuchłem śmiechem.
Gdy wyrównaliśmy tempa Tristan chwycił mocno moją dłoń i splótł nasze palce razem. Chyba chciał mi dać tym do zrozumienia, że jestem tylko jego. W sumie to trochę śmieszne, ale co mi tam.
Po jakiejś godzinie spaceru rozeszliśmy się w różne kierunki. James i Rosie poszli do siebie, a ja, Con i Tris w przeciwnym kierunku. Odprowadziliśmy szatyna do domu. Tristan jak zwykle wydał z siebie ciche chrząknięcie, gdy przyjaciel przytulił mnie na pożegnanie.
Następnie postanowiliśmy iść do domu blondyna. Chcieliśmy spędzić trochę czasu razem, bo ostatnio niewiele go dla siebie mieliśmy.
Gdy chłopak przekręcił zamek w drzwiach weszliśmy do ciepłego mieszkania i zdjęliśmy nasze kurtki. Blondyn od razu popędził do kuchni w celu zrobienia gorących czekolad, a ja pozwoliłem sobie zabrać z jego sypialni ogromny koc i rozsiąść się z nim przed telewizorem. Przełączałem kanały w celu znalezienia czegoś ciekawego, jednak gdy nic takiego nie zauważyłem, włączyłem przypadkowy serial.
Po chwili usiadł koło mnie Tristan, uprzednio odstawiając dwa kubki na stoliku przed nami. Jego ręka wylądowała na moim ramieniu. Delikatnie je masował. Palcem wskazującym bawił się moimi włosami. Gdy zwróciłem delikatnie wzrok na niego, uśmiechnął się i kiwnął głową, żebym sie do niego zbliżył. Oczywiście, zrobiłem to bez żadnego problemu. Leżałem teraz na kanapie z głową na jego kolanach. Zobaczyłem uśmiech satysfakcji na twarzy blondyna. Przeciągnął się leniwie, po czym zaczął delikatnie przejeżdżać opuszkami palców po mojej twarzy. Jego dłonie były bardzo miękkie i delikatne. Aż się lekko wzdrygnąłem. Chłopak uniósł lekko moje ciało i położył się obok mnie. Odgarnął włosy z mojej twarzy i zaczął ją delikatnie całować. Przerzucił połowę swojego ciała na drugą stronę kanapy i tym sposobem leżał na mnie. Opierał się łokciami o kanapę, a moją twarz przytrzymywał dłońmi. Musnął delikatnie moje usta. Raz, drugi, trzeci, pięćdzisiąty. Każdy jego któtki pocałunek był niebiańsko przyjemny. Zamknąłem oczy i oddałem się pieszczocie w stu procentach. Poczułem jak blondyn przygryzł moją dolną wargę, na co zareagowałem cichym jęknięciem.
- Mmm, podoba ci się. - Wymruczał cicho w moje usta, a następnie wsunął tam swój język.
Delikatnie badał moje podniebienie. Włożyłem ręce pod jego koszulkę i zacząłem zataczać małe kółeczka na jego plecach. Tristan oderwał się na chwilę ode mnie i patrzył mi w oczy z odległości jakichś trzech centymetrów. Czułem na twarzy jego szybki oddech.
- Nie przestawaj. - Wymruczałem i podniosłem lekko głowę by znowu połączyć nasze usta.
Podczas pocałunku czułem jak jego wargi wyginają się w uśmiech. Podniosłem powieki i ujrzałem jego roześmiane oczy. Wyglądał tak pięknie nade mną. Moje ręce błądziły po całych jego plecach, jednak postanowiły zjechać niżej. Wsunąłem je między materiał spodni i bokserek. Tristan się chyba tego nie spodziewał, bo jęknął głośno w moje usta i delikatnie podskoczył ocierając się przy tym o moje krocze.
- O nie, nie mój drogi. Tak się nie bawimy. - Wyszeptałem, gdy poczułem, że moich bokserkach zaczyna się robić ciasno.
Zacisnąłem dłonie na jego pośladkach. Masowałem je równomiernie swoimi palcami i delektowałem się każdym jęknieciem wychodzącym z ust blondyna. Dlaczego jego głos mnie tak podnieca? Od samych jego jęków mógłbym tu dojść. Wyjąłem dłonie z jego spodni i chwyciłem końcówkę jego koszulki, by następnie ją z niego zdjąć.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - Spojrzał na mnie poważnie.
- Nie. - Wyszeptałem i zacząłem dobierać się do paska jego spodni.
- Kochanie, myślę że to nie jest dobry pomysł.
- Pff, nie to nie. - Zaśmiałem się i wydostałem spod chłopaka. - Skoro to nie jest dobry pomysł, to po co mnie do pionu stawiałeś? A teraz wybacz, muszę sobie z tym jakoś poradzić. - Udawałem oburzonego.
- Mogę ci pomóc. - Poruszał sygestywnie brwiami. Co jest do cholery z tym czkowiekiem?
- Kochanie, myślę że to nie jest dobry pomysł. - Naśladowałem jego głos, a następnie skierowałem się do łazienki.
Po zaspokojeniu się, wróciłem do salonu i usiadłem koło Tristana.
- Czekolada wystygła. - Zaśmiałem się i przełączyłem kanał w telewizji.
***
Pijetka
CZYTASZ
High Hopes |Tradley| [ZAKOŃCZONE]
Fiksi PenggemarZmęczony Londyńskim życiem dziewiętnastolatek imieniem Bradley, przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie chce rozpocząć życie od nowa. Jak potoczą się jego losy? Czy pozna tam kogoś wyjątkowego? A może zrezygnowany wróci w swoje rodzinne progi? __...