Rozdział VI

1.2K 49 7
                                    

Obudził mnie czyjś głos.

-...dwadzieścia stopni Celsjusza, przypływ na wschodnim wybrzeżu, lekki wiatr. Witam panno Fate.

-Emmmm... Dzień dobry? -rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam dziwną kulę, wyglądało jak hologram.

-Pan Stark prosił, by panią obudzić o ósmej oraz przypomnieć o spotkaniu z dyrektorem Fury o godzinie dziesiątej, miałem także uprzedzić że pan Stark osobiście panią odwiezie. Będzie tu za dwadzieścia dziesiąta. Mam także dotrzymać pani towarzystwa i zaproponować pewnego rodzaju wycieczkę po budynku.

-Dziękuje... -zabrakło mi imienia.

-Jarvis. Sztuczna inteligencja. Do usług.

-Zatem Jarvis, czy byłbyś tak miły i włączył jakąś piosenkę.

-Jaką pani sobie życzy?

-Może... Zważając na to, że mam dziś zacząć wszystko od nowa... Albo nie! Może... -zastanawiałam się.- Mam! "Alphabet boy" Melanie Martinez. Dasz radę?

-Pani mnie chyba nie docenia.

I wtedy jak na zawołanie po całym pokoju zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek.

-You build me up like building blocks, just so you can bring me down... -zaczęłam śpiewać i ubrałam się.

 -zaczęłam śpiewać i ubrałam się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-I know my ABC's. Yet you keep teaching me. I say fuck your degree, Alphabet boy... You thing you're smarter than me, with all your bad poety. Fuck all your ABC's, Alphabet boy... I'm not a little kid now... watch me get big now... spell my name on the fridge now... with all your alphabet toys! You won the spelling bee now. But, are you smarter than me now? You're the prince of the playground... little alphabet boy!

Zrobiłam sobie tosty z miodem i bananem. Pochłonęłam ze trzy takie kanapki i przełączyłam na następną piosenkę. Tym razem miałam zapchane usta, więc nie zaszczyciłam Jarvisa swoimi popisami.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc przesłuchałam jeszcze kilka piosenek i przetestowałam Jarvisa. Pewnie dla niego to był minimalny "wysiłek", ale i tak mi zaimponował. Powinnam powiedzieć, że to Tony mi zaimponował bo z tego czego się dowiedziałam to właśnie on stworzył Jarvisa. Chwilę z nim pogadałam, o ile można to tak nazwać i wtedy wszedł Tony.

-Widzę, że się rozgościłaś. Jak chcesz mogę ci na dłużej wynająć ten pokój.

-Podziękuje. -dopiłam moją kawę i podsunęłam drugi kubek gospodarzowi.- Podziękowanie.

-Dzięki. -wziął kubek i upił spory łyk.- Dużo kawy, dużo cukru: więcej energii!

-Słyszałam od informatora, -spojrzałam wymownie na hologram Jarvisa- że dużo pracujesz, więc pomyślałam że zapewne potrzebujesz czegoś mocnego.

-To miłe. Musisz tu częściej zostawać! -zaśmiał się i wypił resztę.- Dobra! Gotowa? -klasnął- Jedziemy! Kierunek: baza Shield!

Podczas drogi Tony tylko dwa razy -przez pół godziny!- umieścił podtekst w swojej wypowiedzi! A rozmawialiśmy cały czas. Rekord? Chyba zrobię mu następnym razem kilka kaw na zapas. Wzięłam swoje torby z samochodu i wysiadłam.

-Jeszcze raz dzięki Tony!

-Do usług. -uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Przy okazji szepnął mi do ucha- Wpadaj częściej... -wsiadł i odjechał. Szczerze? Puściłam buraka. Stałam tak chwilę jak kołek. Z odrętwienia wyrwał mnie głos:

-Ciekawy człowiek, nieprawdaż?

-Tak. Bardzo inteligentny i charyzmatyczny. Szkoda, że tak narcystyczny. -odwróciłam się.- Katherine Fate. Chociaż to pani zapewne wie. -uśmiechnęłam się i podałam rękę kobiecie.

-Melinda May. Agentka 7 poziomu. Zapraszam. Przydzielę pani kwaterę. -odwróciła się.

Czułam, że chyba mnie nie polubiła. Może wyglądam jakoś podejrzanie? Może ona tak ma? Może ktoś ją niedawno zranił? Całą drogę zbierały się takie ,,może" i w końcu było ich za dużo.

-Przepraszam za moją ciekawość, ale czy pani zawsze jest taka podejrzliwa?

-Wiesz skarbie, niedawno mieliśmy zdrajcę w naszych szeregach, od tej pory staramy się zbytnio nie ufać i uważać kto do nas wstępuje. Oto twój pokój. Dyrektor chciał cie widzieć, jak już z nim skończysz i przyjdź na salę treningową. 3 piętro numer 34. -zamknęła drzwi.

Cóż... miłego pobytu Kate... -powiedziałam do siebie. Pokój był nowoczesny, ale bez zbędnego badziewia. Nie rozpakowałam się od razu. Poszłam do Nicka. Odbyliśmy krótką rozmowę na temat tego, żebym nikogo nie denerwowała i nie była zbyt ciekawska. ~Ja... pfffff... nieee... ~Po jakże "miłym" powitaniu poszłam się przebrać w czarne legginsy i szarą bluzkę. Włosy związałam w kucyk i poszłam do wyznaczonego przez May miejsca. Oczywiście już na mnie czekała.

-Gotowa? Poćwiczymy nad twoja siłą, szybkością, zręcznością, etc. Oczywiście sama możesz sobie ćwiczyć na siłowni, która jest zaraz za ścianą ale zapewne po tym treningu nie będziesz miałam na to ochoty. Chodź! Stań w kółku. Twoim zadaniem jest mnie z niego wypchnąć lub ewentualnie wywrócić. Rozumiesz? -przytaknęłam.- No to zaczynamy!

Nie zdążyłam się ruszyć, a już byłam na ziemi. Za drugim razem udało mi się odsunąć... ale i tak wylądowałam poza linią. Dopiero za około 5 razem uniknęłam jej i musiała znów mnie zaatakować. Trening ciągnął się w nieskończoność. Byłam wyczerpana. Czym? Ciągłym unikaniem. Aż w końcu wpadłam na genialny pomysł. Mogła bym ją uderzyć. ~Brawa! ~Więc tym razem gdy na mnie skoczyła zamachnęłam się i... trafiłam!

-Zmiana taktyki? Dobrze...

Teraz już walczyłyśmy normalnie. Raz ja ją atakowałam -większość ciosów blokowała lub ich unikała- a raz ona -zawsze dosięgała celu, którym byłam ja.

-Dobra! Koniec! -Nareszcie!

-Mogę już iść?

-Tak, pewnie. Dobranoc. -spojrzałam na zegar. Była dwudziesta druga! Już?

-Dobranoc.

Poszłam do pokoju i wzięłam prysznic. Wiedziałam, że jutro wszystko będzie mnie boleć. Wyszłam i ubrałam się w piżamę. Dopiero teraz zauważyłam, że na moim łóżku leżą złożone w kostkę niebieskie spodnie, kurtka i koszulka w tym samym kolorze a do tego czarne wojskowe buty. Odłożyłam je na półkę, a sama weszłam pod kołdrę. Przed snem pomyślałam jeszcze raz o wszystkim co spotkało mnie do tej pory. pomyślałam o Stevie i o tym, że nie chciał mi powiedzieć co się stało z Buckym. Obiecałam sobie, że się dowiem. Mam nadzieję, że jak najszybciej.


------------------------------------------------------------------------------------------------

Przyznam, że nie jestem z tego zadowolona :/ chociaż... może ma to jakiś urok? Zamiast May miał być Coulson... ale on przecież zginął XD

To jest jeden z wolniejszych rozdziałów. Do następnego :)

|Jestem potworemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz