Rozdział XXIV

644 29 15
                                    

...Aczkolwiek cierpliwość nie jest moją mocną stroną, o czym można było się już kilka razy przekonać. Wyjrzałam. Powoli. Zobaczyłam kilku gości przy stole. Był tam doktor, generał i jakiś gościu w stroju podobnym do kostiumu Steva i oczywiście paru żołnierzy Hydry... Czekaj, czekaj... Co?! Przyjrzałam się. To nie był "jakiś gościu w stroju podobnym do kostiumu Steva", to BYŁ Rogers!

 To nie był "jakiś gościu w stroju podobnym do kostiumu Steva", to BYŁ Rogers!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Steve? -szepnęłam. Co? Jak? Przecież... Nie... To na pewno jakaś misja... Ale... Łzy cisnęły mi się do oczu. Próbowałam je powstrzymać. Nagle zamiast rozpaczy wstąpił we mnie gniew. Jak mogłam mu zaufać?! Miałam agenta Hydry tuż pod nosem!

-Wtedy właśnie... -zdrajca nie dokończył, bo gdy podniósł wzrok zobaczył mnie. Nie schowaną i zrozpaczoną dziewczynkę, a wkurzoną i silną kobietę. Podeszłam do niego pewnym krokiem. Najemnicy chcieli zaatakować, ale Rogers ich powstrzymał. Ustałam tuż przed nim i spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechnął się ironicznie.- Co u Lokiego?

Nie wytrzymałam i wzięłam zamach. Moja dłoń zatrzymała się tuż przy jego policzku. Poczułam mocny uścisk w nadgarstku.

-Nieładnie... -pokręcił głową i wzmocnił uścisk.- Spodziewałem się czegoś więcej po tobie.

Odrzucił mnie, a ja wylądowałam na podłodze. Podniosłam się na łokciach. Oczy mi świeciły. Nie tak, jak przy czytaniu w myślach. To był żywy blask. Ręce zaczęła spowijać zielona łuna. Strzeliłam w niego jednym z pocisków. Zablokował go tarczą. ~Tarczę z logo Hydry także ma?! Czemu ja takiej nie dostałam?!

-No, no! Robisz postępy! -powiedział i rzucił się na mnie.

Kopnął mnie w udo i uderzył łokciem w policzek. Zachwiałam się. Zamiast upaść zrobiłam fiflaka i uderzyłam go prosto w szczękę. Szybko podcięłam i zablokowałam łokciem krtań. Miałam ochotę go udusić. Niestety zapomniałam o jednej ważnej sprawie...

-Chłopcy? Mała pomoc? -wykrztusił. Podbiegło go mnie kilku żołnierzy i nim zdążyłam coś zrobić założyli mi kajdanki. Oczywiście bransolety nie tylko krępowały moje ręce, ale także blokowały moje moce. Podczas gdy mnie skuwali, Cap zdążył się już podnieść. 

-Tego się nie spodziewałaś co? -przemówił z szyderczym uśmiechem.- Niby wygrana, ale i tak zawsze kończysz na ziemi, nieprawdaż? Czy nie przypomina ci to naszego małego sparingu? Stare dobre czasy. Miło czasem je powspominać. -odwróciłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć.- Kate, spójrz na mnie. Kate! -wziął mój podbródek w swoją dłoń i ścisnął.- A mogła być z ciebie taka dobra dziewczyna. Miałem wielkie plany wobec ciebie. Powinnaś czuć się zaszczycona. Nie wszystkie dziewczyny zapraszam na kolację. -przysunął swoją twarz do mojej.- Nie wszystkie dziewczyny całuję. -nasze nosy prawie się stykały- Nie wszystkie dziewczyny obdarzam uczuciem. -szepną mi do ucha po czym wpił się w moje usta.- Jak za dawnych dobrych czasów. -powiedział, gdy skończył.- Niestety opuściłaś mnie. Nie tylko mnie. Opuściłaś Buckiego. Jak się z tym czujesz? Przez ciebie cierpiał. Mam nadzieję, że miło spędziłaś czas w Asgardzie, z myślą że twoja "miłość życia" cierpi katusze. Oh, przepraszam! Nie on jest teraz twoim wybrankiem, prawda? Nie odpowiedziałaś mi, co u Lokiego? Jestem takim samym zdrajcą co on Kate! Nie różnię się niczym!

|Jestem potworemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz