Rozdział 21

1.7K 130 17
                                    

Isaac wstał chwilę później po tym jak Justin wyszedł z domu. Słyszałam jego ciężkie kroki do kuchni mimo, że byłam na górze. Wstyd mi było zejść na dół na samo wspomnienie naszej wspólnej nocy. Nie potrafiłam zachować się jak dojrzała kobieta. Poniosło mnie jak napaloną nastolatkę.

Westchnęłam cicho pod nosem kończąc makijaż i wstałam z łóżka odkładając kosmetyki na szafkę znajdująca się obok. Chwyciłam klamkę i wyszłam z pokoju schodząc na dół.

Po kilku sekundach stałam już przodem do jego pleców. Chłopak robił sobie właśnie poranną kawę nie zauważając mojej obecności kompletnie.

-Dzień dobry.-powiedziałam dosyć nieśmiało jednocześnie biorąc jabłko leżące na blacie.

-A no tak dzień dobry.-mężczyzna spojrzał na zegar, gdzie godzina wskazała dwadzieścia minut po czternastej.

-Długo spałeś.-zaczęłam kolejny temat jednak on tylko wzruszył ramionami.

-Ktoś mnie w nocy wymęczył.-przeniósł wzrok na mnie usmiechajac się szerzej tak, że w jednym policzku zrobił mu się mały dołeczek. Zamrugałam w lekkim szoku widząc jaki temat chce zacząć.

-Justin tu był, chciał o czymś z tobą porozmawiać, ale jeszcze spałeś także nie kazałam mu cię budzić.-powiedziałam i ugryzłam jabłko, które trzymałam w dłoni. Isaac zmarszczył brwi zastanawiając się.

-A wiesz co chciał?-zapytał na co ja pokręciłam głową.

-Nic mi nie powiedział, więc lepiej do niego zadzwoń.-odłożyłam jabłko przecierając usta dłonią.

-Zrobię to jak tylko wypije kawę.-uśmiechnął się odwracając ciało w moją stronę. Przyłożył kubek do ust popijając kawę i cały czas wpatrując się w moją osobę co było trochę krępujace.

-Krępujesz się?-usłyszałam jego pytanie na co pokręciłam głową szybko. Isaac podszedł do mnie chwytając moją dłoń i patrząc mi w oczy.

-Scarlett, zrozum ja nie chce cię do niczego zmuszać. Jeżeli to była dla ciebie jednorazowa przygoda to powiedz. Usunę się w cień, ale zależy mi na tobie.-czułam jak kciukiem głaszcze delikatnie moją dłoń. Przeniosłam wzrok patrząc mu w oczy.

-Nie wiem Isaac, nie wiem.-szepnęłam na co on przyciągnął mnie do siebie wtulając w swoje ciało.

Wiedział czego było mi potrzeba. Tu nie chodziło tylko o seks, o intymne kontakty. Tutaj chodziło o zwykłą bliskość dwójki ludzi. O możliwość przytulania się, wygadania ze swoich problemów, śmiania się. Wszystkiego czego teraz potrzebowałam. Tak bardzo zwykłych i prostych ludzkich odruchów.

-Leć się ogarnij Bieber pewnie później przyjdzie.-puściłam go z lekkim uśmiechem odsuwając się. Isaac nachylił się cmokając moje czoło czule i bez słowa poszedł na górę a ja odprowadziłam go wzrokiem.

***

Minął jakiś miesiąc a oni nadal starali się skutecznie namierzyć Geralda co nie było łatwym zadaniem w końcu miał tutaj swoich starych znajomych. Zawsze był dobry w znikaniu i wychodziło mu to tym razem jeszcze lepiej. Co ze mną? Chyba jestem z Issac'iem. Żadne z nas do końca tego nie potwierdziło, ale zachowujemy się jeszcze bardziej jak para. Seks? Jest cudowny, aczkolwiek miałam w życiu lepszy. Issac jest mężczyzną w którym czuję oparcie i troskę. Tego teraz w życiu tak bardzo potrzebuje. Poza tym nie ukrywam jest mi z nim bardzo dobrze.

-Scar, ja lecę spotkać się z facetem, który chce sprzedać mi kilka informacji o Geraldzie.-spojrzałam w stronę Isaaca, który zszedł na dół w zwykłych spodniach i czarnej bluzce z długim rękawem, która opinała się na jego mięśniach.

-Teraz? Myślałam, że spędzimy razem wieczór.-oblizałam usta kwasząc delikatnie twarz niezadowolona.

-Muszę, ale wrócę szybko obiecuję.-stanął na przeciwko mnie kładąc dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie wpijając sie w moje usta z pomrukiem. Objęłam go za szyję odwzajemniając pocałunek. Jego ręka zsunęła się na moją pupę a ja zaśmiałam się mu w usta odrywając od niego.

-Miałeś iść halo.-uśmiechnęłam się widząc jak robi smutną minę wzdychając.

-No już już. Mam nadzieję, że wyganiasz mnie tylko dlatego bo chcesz bym szybciej wrócił.-wskazał na mnie palcem kierując się do wyjścia.

-Ależ oczywiście.-zaśmiałam się.

-No i tego się trzymajmy.-uśmiechnął się szeroko biorąc kurtkę i po chwili już go nie było w domu.

Podeszłam do drzwi i zakluczyłam je na dwa razy dla pewności. Nie lubiłam zostawać sama, mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Bałam się, cholernie się bałam, że Gerald w końcu złoży mi osobistą wizytę. Jest nie do przewidzenia i nikt z nas nie wiedział czego oczekiwać tym razem.

Skierowałam się w stronę kuchni zapalając światło i wyjęłam z jednej z szafek paczkę czekoladowych cukierków. Wychodząc chwyciłam jeszcze karton z sokiem. Zostawiając włączone światło poszłam do salonu siadając na kanapie. Wzięłam koc owijając się nim szczelnie i włączyłam telewizor w poszukiwaniu czegoś ciekawego.

Po kilkunastu minutach trafiłam na jakiś w miarę ciekawy film, nawet nie chciało mi sie sprawdzać tytułu po prostu oglądałam.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Moje ciało przeszły dreszcze a ja czułam się jakbym dostała paraliżu. Przeniosłam wzrok w strone drzwi a wtedy usłyszałam po raz drugi dzwonek. Wstałam z kanapy odkładając koc na bok i podeszłam do drzwi.

-Scarett otwórz!-słysząc głos Justina poczułam ogromną ulgę i odkluczyłam drzwi otwierając je.

-Co ty tutaj robisz?-zapytałam patrząc na chłopaka, który dłonią podpierał się o framugę drzwi. W pewnym momencie jego nogi się zachwiały a ja poznałam jego stan.

-Powiedz mi dlaczego ty mi to robisz?-machnął ręka patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Justin jesteś pijany.-westchnęłam.

-To cię nie tłumaczy od miziania się z tym gogusiem!

-Ale to ty jesteś pijany.-zastanowiłam się chwilę patrząc na niego. On zmarszczył bardziej brwi analizując co powiedział.

-To fakt, ale i tak nic cię nie tłumaczy.-wzruszył ramionami opierając głowę o swoją dłoń.

-Dalej, wejdź do środka.-podeszłam do niego zarzucając jego dłoń na moje ramiona by mu było łatwiej.

-No już myślałem, że tego nie zaproponujesz.-burknął pod nosem, gdy zamknęłam za nami drzwi. Poszłam z nim do salonu prawie zrzucając go na kanape.

-Halo ostrożniej.-spojrzał na mnie podnosząc brwi.

-Jeszcze słowo a cię wyrzuce Bieber.-minęłam go idąc w stronę kuchni. Nie minęło kilka sekund a znów usłyszałam jego głos.

-To tu cię posuwał? Na tej kanapie, nie?!

Wzięłam głęboki wdech przesuwając dłonią po twarzy. Stwierdziłam, że skoro jest w takim stanie mało będzie pamiętał.

-Tak Bieber, na tej!-odkrzyknęłam i po chwili usłyszałam głośny huk. Zmarszczyłam brwi idąc do salonu i co zobaczyłam? Justina, który właśnie leżał na dywanie zbierając się.

-Nie będę leżał na tej kanapie.-mamrotał pod nosem na co ja uśmiechnęłam się.

-W takim razie z dywanu też bym radziła zejść.

Jego ciało na chwilę znieruchomiało i po chwili zaczął się zbierać dzielniej.

-Co? Tu też?-jeknął wstając na równe nogi. -Jesteście obrzydliwi.

-Obrzydliwi?-podniosłam wzrok patrząc mu w oczy. -Myślę, że jesteś po prostu zazdrosny.

-Nie jestem.-podniósł brwi a jego język przejechał po dolnej wardze. Robił tak zawsze, gdy był napalony lub, gdy się denerwować.

-Jesteś i nie zaprzeczysz.-uśmiechnęłam się szerzej nie odrywając wzroku od jego oczu.

-Kocham Cię Scarlett.

Nagły obrót sytuacji co Wy na to?
Plus mogę Wam zdradzić, że wiem już jak się skończy to ff ;)

I mightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz