Rozdział 28

930 82 24
                                    

Zamrugałam oczami przebudzając się. Powoli łapałam ostrość patrząc w punkt przed siebie. Dopiero po chwili do mnie dotarło, gdzie wszyscy się znajdujemy. Szarpnęłam dłońmi i spojrzałam w góre. Moje jak i całej reszty dłonie były przypięte kajdankami do jakiejś starej rury. Szarpnęłam nimi mocniej rozglądając się w pełni świadoma.

-Justin! Budź się proszę.-poczułam jak mój głos drży z bezradności patrząc na chłopaka, który leżał obok mnie powoli mrugając oczami. Drzwi od pomieszczenia się otworzyły z hukiem. Do środka wszedł Gerald za nim Robyn i kilku innych ludzi.

-Dzień dobry moje śpioszki, pora wstawać.-uśmiechnął się powoli przesuwając wzrokiem po wszystkich, którzy siedzieli na ziemi. W końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie a jego kąciki ust  rozszerzyły w uśmiechu.

-Kto to postanowił mnie odwiedzić jestem w szoku.-podszedł bliżej patrząc na mnie. -Od naszego ostatniego spotkania trochę minęło.-rozejrzał się po pomieszczeniu i zatrzymał wzrok na Isaacu. -A ty?-podszedł w jego stronę.

-Byłeś tak głupi, że uwierzyłeś w słowa Robyn!-zaśmiał się kręcąc głową. -Naprawdę myślisz, że mogłaby wam pomóc? Ona nadal z chęcią bierze mojego kutasa.-przeniósł wzrok na nią na co Robyn się uśmiechnęła. -Ale spokojnie, nie mamy zamiaru tak was obezwładnić.-na skinienie jego dłoni ludzie podeszli odpinając nas od rury. Jęknęłam cicho, gdy moje dłonie opadły a nadgarstki ociekały od krwi, spowodowanej szarpaniem się z kajdankami.

-Zanim zaczniemy uczciwą walkę jest coś o czym powinieneś wiedzieć Isaac.-Gerald podszedł do niego siadając obok i opierając się plecami o ścianę jednak jego wzrok był utkwiony we mnie. 

-Więc zacznijmy od początku zacząłeś się spotykać ze Scarlett aż w końcu zacząłeś darzyć ją jakimś uczuciem bla bla bla.-tak pokiwał głową na boki przenosząc na niego wzrok by upewnić się, że ten słucha. -A wiesz co ona do ciebie czuje?-w tym momencie usłyszałam jak Justin siedzący obok przełyka ślinę.

-Ona ma cię w dupie drogi Isaacu, za każdym razem gdy wychodziłeś zostawała z Justinem i zgadnij co?-mówiąc to cały czas patrzył mi prosto w oczy. -Za każdym razem pieprzyła się z nim w sekrecie tak jak to było ze mną. Historia lubi się powtarzać.-poklepał go po plecach. -Scarlett dawała dupy Justinowi!-wstał klaszcząc w dłonie. -Czy to coś nowego? Nie sądzę.-uśmiechnął się rozglądając po wszystkich.

Isaac siedział patrząc mi w oczy. Jego oddech stawał się coraz cięższy a w oczach zaczęły tlić się łzy. Nie tego chciałam nie, żeby tak się dowiedział. Czułam jak atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Gerald podszedł do swoich ludzi biorąc wcześniej zabraną nam broń i zaczął ją rzucać w naszą stronę.

-No co wy ludzie co tak sztywno? Wszyscy dowiedzieli się co i jak to w końcu załatwmy to co powinniśmy załatwić już dawno.-tak machnął dłońmi. -Dajemy wam szanse bronienia się skorzystajcie z niej. Spojrzałam na pistolet leżący obok mnie i chwyciłam go słabo w dłoń czując, że jeszcze nie odzyskałam całego panowania nad ciałem.

Przeniosłam wzrok na Isaaca, który siedział trzymając w dłoni swój pistolet mocno. To co mnie przeraziło było kierunkiem w który celował. Celował w Justina.

-Isaac..-szepnęłam ściskając swoją broń w dłoni. Chłopak spojrzał na mnie na ułamek sekundy i przesunął dłoń celując w faceta od Geralda, który stał obok Justina. Padł strzał. Wszyscy pozbierali się z podłogi łącznie ze mną. Czułam jak adrenalina uderza mi do głowy dudniąc w klatce piersiowej. Reszta ludzi wybiegła z pomieszczenia wiedząc, że tu zbyt łatwo jest trafić. Isaac zerknęła na nas.

-Żadnej litości.-syknął patrząc na mnie bez żadnej emocji na twarzy prócz gniewu i wybiegł z pokoju a reszta chłopaków pobiegła za nim. Co chwilę padały nowe strzały przyprawiając mnie o dreszcze i uczucie strachu.

Justin pociągnął mnie za dłoń wybiegając ze mną z pokoju i wtedy rzucił się na niego jeden z ludzi Geralda popychając na ścianę i uderzając z pięści w twarz. Justin podniósł kolano kopiąc go w krocze na co mężczyzna zgiął się w pół. Bieber złapał go za włosy i z tego samego kolana kopnął go w twarz potęgując uderzenie dłońmi. Mężczyzna upadł na ziemie a Justin podniósł na mnie wzrok.

-Wyciągnij pistolet.-polecił mi na co ja wyciągnęłam moją broń trzęsącymi dłońmi.

-Scarlett spójrz na mnie.-spojrzałam mu w oczy jak kazał. -Tu chodzi o przeżycie, o ciebie, mnie i innych. Błagam nie wahaj się.-pokiwałam energicznie głową słuchając co do mnie mówił.

-Chodźmy już.-odbezpieczyłam mój pistolet tak jak dzień wcześniej pokazał mi Justin i ruszyłam za nim biegiem. Zatrzymał się za kolejnym zakrętem wychylając i sprawdzając czy ktoś tam jest.

Usłyszałam strzał a potem ktoś przyłożył dłoń z mokrą chusteczką do mojej twarzy. Zaczęłam się szarpać widząc jak Justin upada chwytając się za nogę i krzycząc z bólu. Jednak po chwili mój obraz rozmazał się a ja czułam jak ktoś chwyta mnie podnosząc z ziemi i biegnie po schodach na dół. 

Na schodach leżało ciało Aidena we krwi,nie ruszał się. Podniosłam lekko głowę czując jak obraz mi wiruje a wszystko dzieje się w spowolnionym czasie. Na dole Max trzymał w ramionach ciało Alexa z którego głowy nadal wypływała krew a chłopak był nieprzytomny. Jeden z ludzi Geralda wycelował broń i trafił go prosto w skroń. Chłopak upadł przy swoim bliźniaku. Widzący to wszystko Ricky podbiegł wbijając nóż w plecy mężczyzny i powalając go na ziemię. Wystrzelił w niego z pięć kul. Nie trwało to długo bo dostał w klatkę upadając na twarz. Słyszałam krzyk Jadena i odwróciłam się głową mrugając na ostatkach sił i chcąc go szukać. Znalazłam go, klęczał na ziemi a mężczyzna od Geralda trzymał nóż przy jego gardle. Widziałam łzy w jego oczach a po chwili pustkę i spływającą krew po jego szyi.

Chciałam krzyczeć, nie mogłam, chciałam się obudzić, to nie był sen. Przegraliśmy.

_______________________

Następny rozdział pojawi się automatycznie po uzyskaniu 20 gwiazdek i 12 komentarzy

I mightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz