W poniedziałek równo o 7 rano zwlokłam się z łóżka i wybrałam ciuchy, w których miałam iść do szkoły. Nie znosiłam początku tygodnia, prawdopodobnie jak wszyscy. Ubrana weszłam do łazienki, żeby wykonać poranne czynności. Moim kolejnym przystankiem była kuchnia i śniadanie, które przygotowała Alice.
- Rose... - zaczęła a ja skupiłam swój wzrok na jej twarzy. - Dzisiaj idziemy z tatą na noc do pracy. - pokiwałam głową i wróciłam do jedzenia, już wcześniej zdarzało się, że wychodzili na noc. - Justin z tobą zostanie... - powiedziała niepewnie jakby czekając na moją reakcję.
- Mamo, nie mam pięciu lat, a Justin nie jest moją niańką, proszę cię. - powiedziałam poważnie.
- Rose...
- Wiem, martwicie się, ale ja nie potrzebuje opiekunki. - powiedziałam smutno.
- Gotowa? - usłyszałam głos chłopaka za sobą, Przewróciłam oczami i wstałam od stołu. Pożegnałam się z mamą i ruszyłam do drzwi wyjściowych.
~*~
- Przyjadę po ciebie. - oznajmił chłopak, kiedy już miałam wychodzić z auta. - O której kończysz?
- O 15. - skłamałam i wysiadłam z pojazdu. Tak naprawdę kończyłam o 14.30 chciałam wrócić sama jak to normalnie miałam w zwyczaju. Wiedziałam, że Bieber będzie zły, ale mimo to postanowiłam to zrobić.
- Rose! - usłyszałam wołanie i chwilę później obok mnie pojawiła się Soph.
- Cześć, jak ci minęła niedziela? - zapytałam i uśmiechnęłam się.
- Nudziłam się cały dzień. - powiedziała z niezadowoleniem na twarzy. Pokiwałam głową i udałyśmy się do sali biologicznej, gdzie odbywała się nasza pierwsza lekcja.
Po biologii mieliśmy wf na sali gimnastycznej. Hala była podzielona na dwie części na jednej były osoby z mojej klasy a na drugiej starszy rocznik. Cóż mogę powiedzieć, męska część była bardzo interesująca i było na czym zawiesić oko, dopóki przez swoją nieuwagę nie oberwałam piłką w głowę. Otrząsnęłam się i zaczęłam skupiać się na grze. Próbowałam ignorować to, że chłopak, w którym byłam kiedyś szaleńczo zakochana, był jakieś 20 metrów ode mnie, Matt był wysokim blondynem o niebieskich oczach. W pierwszej klasie starałam się zwrócić jego uwagę, ale nic z tego nie wyszło, nie miałam odwagi, żeby się do niego odezwać. Moje rozmyślanie przerwała piłka, którą oberwałam niefortunnie z brzuch i zgięłam się w pół z bólu.
- O mój Boże nic ci nie jest? - usłyszałam i poczułam parę rąk na moich ramionach. - Bardzo cię przepraszam.
- Nic się nie stało, każdemu się zdarza. - powiedziałam słabo i spojrzałam na sprawcę całego zamieszania. O ironio to był Matthew.
- Jestem Matt. - podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- A ja Rose, miło mi poznać. - uśmiechnęłam się lekko.
- Niestety byłoby lepiej w innych warunkach, jeszcze raz bardzo cię przepraszam. - uśmiechnął się i odbiegł do swojej drużyny, ale kilka sekund później wrócił, bo zapomniał wziąć ode mnie piłkę, którą trzymałam. Podrapał się po karku i nie odzywając się odebrał ode mnie przedmiot, nie spuszczając ze mnie wzroku, co było odrobinę peszące. Co się właśnie stało?
- Rose! Dziewczyno, co to było?! - usłyszałam pisk Sophie obok mnie.
- Sama chciałabym wiedzieć. - westchnęłam i złapałam się za bolące miejsce.
- To było totalnie urocze. - kontynuowała, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie.
Kolejne lekcje mijały bardzo szybko i zanim się obejrzałam wychodziłam razem z Soph ze szkoły.
CZYTASZ
Polarize || j.b
FanfictionWiedziała, że każdy krok sprawia, że jest bliżej niebezpieczeństwa. Mimo to nie zrezygnowała, wiedziała, że cokolwiek tam zobaczy wyjdzie jej na dobre. Koniec kłamstw, koniec naiwności, na niektóre sprawy. Nie spodziewała się, jak bardzo jej życie s...