Rozdział 3

37 3 1
                                    

Jeszcze tego samego dnia razem z Sophie zdecydowałam, że pójdziemy do kina. Dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy, a do kina wszedł nowy film, w którym grał Zac Efron. Po zwiastunie już byłyśmy pewne, że nam się spodoba. Równo o 17.30 zeszłam do kuchni aby powiadomić rodziców, że o 18 wychodzę.

-Tato, idę z Soph do kina.-powiedziałam i nalałam sobie soku do szklanki.

-Okej, zadzwonie po Justina.-oznajmił spokojnie i chwycił za telefon.

-Czekaj.-zatrzymałam go i usiadłam na krześle.-Nie popadajmy w paranoje, to tylko kino. Będzie tam mnóstwo ludzi, nic mi nie grozi.

-To nie ma znaczenia.-westchnął i zaczął pisać smsa.

-Jak umówię się na randkę, to on też ze mną pójdzie?-mruknęłam zirytowana.

-Nie, wtedy ja go zmienię.-wyszczerzył się i poczochrał mi włosy.

~*~

-Nie mogłam nic zrobić.-powiedziałam od razu, gdy Sophie wsiadała do auta, którym kierował Justin.

-Nic się nie stało, miło cię znowu widzieć Justin.-uśmiechnęła się do niego, a ja prychnęłam pod nosem.

-No jedna miła przynajmniej.-zaśmiał się chłopak i wrócił do kierowania samochodem.

-No nie bocz się tak.-Soph uderzyła mnie łokciem w brzuch a ja automatycznie zgięłam się w pół.

-Przyzwyczai się.-powiedział spokojnie Bieber i posłał mi uśmiech w lusterku. Może on nie był w cale taki zły?

~*~

-To była najlepsza komedia.-zaczęłam się śmiać, kiedy wyszliśmy z sali kinowej.

-Tak to prawda.-przyznała dziewczyna.

-Co wam się tam tak podobało?-jęknął chłopak wlokąc się za nami.

-Zac.-powiedziałyśmy jednocześnie i wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Kobiety.-pokręcił głową, ale widziałam jak uśmiechnął się pod nosem.

Wyszliśmy z kina i od razu skierowaliśmy się do auta. Mieliśmy naprawdę dobry humor. Całą drogę do domu Soph komentowaliśmy film, potem dziewczyna nas opuściła i w samochodzie zapadła cisza, zakłócana szmerami z radia. Chłopak zaparkował a ja od razu wysiadłam z pojazdu.

-Ej Rose!-usłyszałam wołanie chłopaka, więc się odwróciłam i spojrzałam na niego pytająco.-Do jutra!-krzyknął i zamknął szybę odjeżdżając. Westchnęłam i weszłam do domu.

-Rose?-usłyszałam mamę.

-Tak, wróciłam.-powiedziałam i weszłam do salonu, gdzie siedzieli rodzice,

-Jak film?-zapytał Tom.

-Świetny.-powiedziałam a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.

-Nic wam nie zepsuło wieczoru?-dopytywał a ja usiadłam na fotelu.

-Nic, zupełnie nic. Sami widzicie, że nic mi nie grozi i Justin jest tu zupełnie niepotrzebny, biedaczek będzie się nudził.-zrobiłam smutną minę.-Mógłby robić bardziej interesujące rzeczy zamiast mnie niańczyć.

-Trochę nudy jest potrzebne każdemu człowiekowi.-podsumowała Alice.

-Dobra.-mruknęłam i udałam się do swojego pokoju.

Z racji tego, że był sobotni wieczór, jutro nie było szkoły, więc nie miałam nic ciekawego do roboty. Pozostało mi trochę poleniuchować. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku z laptopem na kolanach. Po kolei sprawdzałam portale społecznościowe i patrzyłam jak znajomi ze szkoły spędzają czas. W końcu wyłączyłam laptopa i przerzuciłam się na telefon. Robiłam tak codziennie, na telefonie wygodniej było mi sprawdzać twittera, czy czytać jakieś strony. laptop był dobry do oglądania seriali i filmów.

~*~

Następnego dnia była niedziela dzień... jeszcze większego lenistwa. Tego dnia nie planowałam ruszać się z domu. Nie umawiałam się z Soph, chciałam spędzić ten dzień w domku, w pokoju, może z jakimś serialem, albo filmem. Jednak te plany pękły jak bańka mydlana, kiedy do pokoju weszła mama oznajmiając mi, że mamy typowy babski dzień i idziemy na zakupy, do kosmetyczki i z radością oznajmiła, że Jus idzie z nami. Zwlekłam się z łóżka i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia, nie miałam pojęcia co na siebie założyć, więc ubrałam czarne zwykłe rurki i do tego szarą bluzkę z nadrukiem. Szybko wykonałam poranne czynności, włącznie z malowaniem i zeszłam na śniadanie. W kuchni siedzieli już wszyscy i mówiąc wszyscy mam też na myśli nowego przyjaciela domu, jeśli mogę go tak nazwać.

-Dzień dobry.-powiedziałam i usiadłam obok chłopaka.

-Dzisiaj już nie w stroju tygryska?-zaśmiał się a ja posłałam mu sztuczny uśmiech.

-Jeśli ci się tak bardzo podoba, to mogę ci pożyczyć.-powiedziałam i wzięłam jedną z kanapek na talerzyk.

-Tak się cieszę, że spędzimy razem dzień, dawno razem nie byłyśmy.-Alice wyglądała na naprawdę szczęśliwą faktem, że najbliższe godziny spędzimy na chodzeniu po sklepach. Pokiwałam głową i wzięłam się za jedzenie.

-Powiedz Justin, nie sprawia ci problemów?-zapytał Tata a ja o mało się nie zakrztusiłam.

-Jest grzeczna i mam nadzieję, że taka zostanie.-posłał mi uśmiech a ja przewróciłam oczami.

~*~

-Mamo proszę cię, mam dość chodźmy się czegoś napić.-westchnęłam wlokąc się za nią.

-Nie marudź.-zbyła mnie i znowu zajęła się oglądaniem bluzek.

-Zgadzam się z Rose, zróbmy przerwę.-powiedział błagalnie chłopak, który wlókł się za nami.

-To idźcie sami ja tu jeszcze czegoś poszukam i do was dołączę.-oznajmiła.

-Nie, już mi przeszło.-mruknęłam cicho.

-No chodź, ja nie gryzę.-powiedział i pociągnął mnie za rękę do najbliższych stolików.

Ledwo co zdążyliśmy usiąść na swoich miejscach a obok naszego stolika pojawił się kelner z MENU i wielkim uśmiechem na twarzy, popatrzyłam na niego i oniemiałam, miał włoską urodę i zdecydowanie był przystojny.

-Rose? Rose!-Justin kopnął mnie pod stolikiem przez co uderzyłam o niego kolanem.

-Ała...-jęknęłam i skupiłam się na karcie. Zaczęłam zastanawiać się co zamówić, kiedy się zdecydowałam jak na zawołanie przy naszym stoliku pojawił się ten sam kelner.

-Co podać?-zapytał i popatrzył w moją stronę.

-Poproszę koktajl truskawkowy.-uśmiechnęłam się i oddałam mu kartę.

-A dla mnie jeśli cię to interesuje, sok pomarańczowy.-mruknął chłopak z drugiego końca stolika. Kelner pokiwał głową nie patrząc na niego i odszedł przygotować nasze napoje.

-Chyba będę tu częściej przychodzić takie miłe miejsce.-westchnęłam.-A ty co sądzisz?-zapytałam.

-Cóż obsługę bym wymienił, ale oprócz tego to jest okej.-sprawdził telefon i popatrzył na mnie.

-Więc jak to się stało, że pracujesz dla moich rodziców?-zapytałam.

-No cóż na jednym z wyścigów...-zaczął.

-Justin!-usłyszałam krzyk Alice i zobaczyłam jak szybko podchodzi do naszego stolika. Chłopak popatrzył na nią nie wiedząc o co chodzi, z resztą ja też nie wiedziałam.-Zamówiliście już?-zapytała jakby nigdy nic.

-Tak.-odpowiedziałam i zobaczyłam jak kelner wraca z naszymi zamówieniami. Postawił przede mną koktajl i kawałek ciasta.-Nie zamawiałam tego.-wskazałam na talerzyk.

-Taki prezent na koszt firmy.-uśmiechnął się i podał Justinowi sok pomarańczowy.-A co dla pani?

-To samo co zamówiła Rose,-powiedziała, chłopak pokiwał głową i odszedł.-Widzę, że wpadłaś mu w oko.

-Tak.-potwierdził Bieber i zaczął pić sok.

_____________________

wooow trzeci rozdział!Mam nadzieje, że się podoba misie! Komentujcie i dawajcie znać co myślicie ;)

~Pikachu 

Polarize || j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz