Jeszcze tego samego dnia razem z Sophie zdecydowałam, że pójdziemy do kina. Dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy, a do kina wszedł nowy film, w którym grał Zac Efron. Po zwiastunie już byłyśmy pewne, że nam się spodoba. Równo o 17.30 zeszłam do kuchni aby powiadomić rodziców, że o 18 wychodzę.
-Tato, idę z Soph do kina.-powiedziałam i nalałam sobie soku do szklanki.
-Okej, zadzwonie po Justina.-oznajmił spokojnie i chwycił za telefon.
-Czekaj.-zatrzymałam go i usiadłam na krześle.-Nie popadajmy w paranoje, to tylko kino. Będzie tam mnóstwo ludzi, nic mi nie grozi.
-To nie ma znaczenia.-westchnął i zaczął pisać smsa.
-Jak umówię się na randkę, to on też ze mną pójdzie?-mruknęłam zirytowana.
-Nie, wtedy ja go zmienię.-wyszczerzył się i poczochrał mi włosy.
~*~
-Nie mogłam nic zrobić.-powiedziałam od razu, gdy Sophie wsiadała do auta, którym kierował Justin.
-Nic się nie stało, miło cię znowu widzieć Justin.-uśmiechnęła się do niego, a ja prychnęłam pod nosem.
-No jedna miła przynajmniej.-zaśmiał się chłopak i wrócił do kierowania samochodem.
-No nie bocz się tak.-Soph uderzyła mnie łokciem w brzuch a ja automatycznie zgięłam się w pół.
-Przyzwyczai się.-powiedział spokojnie Bieber i posłał mi uśmiech w lusterku. Może on nie był w cale taki zły?
~*~
-To była najlepsza komedia.-zaczęłam się śmiać, kiedy wyszliśmy z sali kinowej.
-Tak to prawda.-przyznała dziewczyna.
-Co wam się tam tak podobało?-jęknął chłopak wlokąc się za nami.
-Zac.-powiedziałyśmy jednocześnie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Kobiety.-pokręcił głową, ale widziałam jak uśmiechnął się pod nosem.
Wyszliśmy z kina i od razu skierowaliśmy się do auta. Mieliśmy naprawdę dobry humor. Całą drogę do domu Soph komentowaliśmy film, potem dziewczyna nas opuściła i w samochodzie zapadła cisza, zakłócana szmerami z radia. Chłopak zaparkował a ja od razu wysiadłam z pojazdu.
-Ej Rose!-usłyszałam wołanie chłopaka, więc się odwróciłam i spojrzałam na niego pytająco.-Do jutra!-krzyknął i zamknął szybę odjeżdżając. Westchnęłam i weszłam do domu.
-Rose?-usłyszałam mamę.
-Tak, wróciłam.-powiedziałam i weszłam do salonu, gdzie siedzieli rodzice,
-Jak film?-zapytał Tom.
-Świetny.-powiedziałam a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Nic wam nie zepsuło wieczoru?-dopytywał a ja usiadłam na fotelu.
-Nic, zupełnie nic. Sami widzicie, że nic mi nie grozi i Justin jest tu zupełnie niepotrzebny, biedaczek będzie się nudził.-zrobiłam smutną minę.-Mógłby robić bardziej interesujące rzeczy zamiast mnie niańczyć.
-Trochę nudy jest potrzebne każdemu człowiekowi.-podsumowała Alice.
-Dobra.-mruknęłam i udałam się do swojego pokoju.
Z racji tego, że był sobotni wieczór, jutro nie było szkoły, więc nie miałam nic ciekawego do roboty. Pozostało mi trochę poleniuchować. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku z laptopem na kolanach. Po kolei sprawdzałam portale społecznościowe i patrzyłam jak znajomi ze szkoły spędzają czas. W końcu wyłączyłam laptopa i przerzuciłam się na telefon. Robiłam tak codziennie, na telefonie wygodniej było mi sprawdzać twittera, czy czytać jakieś strony. laptop był dobry do oglądania seriali i filmów.
~*~
Następnego dnia była niedziela dzień... jeszcze większego lenistwa. Tego dnia nie planowałam ruszać się z domu. Nie umawiałam się z Soph, chciałam spędzić ten dzień w domku, w pokoju, może z jakimś serialem, albo filmem. Jednak te plany pękły jak bańka mydlana, kiedy do pokoju weszła mama oznajmiając mi, że mamy typowy babski dzień i idziemy na zakupy, do kosmetyczki i z radością oznajmiła, że Jus idzie z nami. Zwlekłam się z łóżka i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia, nie miałam pojęcia co na siebie założyć, więc ubrałam czarne zwykłe rurki i do tego szarą bluzkę z nadrukiem. Szybko wykonałam poranne czynności, włącznie z malowaniem i zeszłam na śniadanie. W kuchni siedzieli już wszyscy i mówiąc wszyscy mam też na myśli nowego przyjaciela domu, jeśli mogę go tak nazwać.
-Dzień dobry.-powiedziałam i usiadłam obok chłopaka.
-Dzisiaj już nie w stroju tygryska?-zaśmiał się a ja posłałam mu sztuczny uśmiech.
-Jeśli ci się tak bardzo podoba, to mogę ci pożyczyć.-powiedziałam i wzięłam jedną z kanapek na talerzyk.
-Tak się cieszę, że spędzimy razem dzień, dawno razem nie byłyśmy.-Alice wyglądała na naprawdę szczęśliwą faktem, że najbliższe godziny spędzimy na chodzeniu po sklepach. Pokiwałam głową i wzięłam się za jedzenie.
-Powiedz Justin, nie sprawia ci problemów?-zapytał Tata a ja o mało się nie zakrztusiłam.
-Jest grzeczna i mam nadzieję, że taka zostanie.-posłał mi uśmiech a ja przewróciłam oczami.
~*~
-Mamo proszę cię, mam dość chodźmy się czegoś napić.-westchnęłam wlokąc się za nią.
-Nie marudź.-zbyła mnie i znowu zajęła się oglądaniem bluzek.
-Zgadzam się z Rose, zróbmy przerwę.-powiedział błagalnie chłopak, który wlókł się za nami.
-To idźcie sami ja tu jeszcze czegoś poszukam i do was dołączę.-oznajmiła.
-Nie, już mi przeszło.-mruknęłam cicho.
-No chodź, ja nie gryzę.-powiedział i pociągnął mnie za rękę do najbliższych stolików.
Ledwo co zdążyliśmy usiąść na swoich miejscach a obok naszego stolika pojawił się kelner z MENU i wielkim uśmiechem na twarzy, popatrzyłam na niego i oniemiałam, miał włoską urodę i zdecydowanie był przystojny.
-Rose? Rose!-Justin kopnął mnie pod stolikiem przez co uderzyłam o niego kolanem.
-Ała...-jęknęłam i skupiłam się na karcie. Zaczęłam zastanawiać się co zamówić, kiedy się zdecydowałam jak na zawołanie przy naszym stoliku pojawił się ten sam kelner.
-Co podać?-zapytał i popatrzył w moją stronę.
-Poproszę koktajl truskawkowy.-uśmiechnęłam się i oddałam mu kartę.
-A dla mnie jeśli cię to interesuje, sok pomarańczowy.-mruknął chłopak z drugiego końca stolika. Kelner pokiwał głową nie patrząc na niego i odszedł przygotować nasze napoje.
-Chyba będę tu częściej przychodzić takie miłe miejsce.-westchnęłam.-A ty co sądzisz?-zapytałam.
-Cóż obsługę bym wymienił, ale oprócz tego to jest okej.-sprawdził telefon i popatrzył na mnie.
-Więc jak to się stało, że pracujesz dla moich rodziców?-zapytałam.
-No cóż na jednym z wyścigów...-zaczął.
-Justin!-usłyszałam krzyk Alice i zobaczyłam jak szybko podchodzi do naszego stolika. Chłopak popatrzył na nią nie wiedząc o co chodzi, z resztą ja też nie wiedziałam.-Zamówiliście już?-zapytała jakby nigdy nic.
-Tak.-odpowiedziałam i zobaczyłam jak kelner wraca z naszymi zamówieniami. Postawił przede mną koktajl i kawałek ciasta.-Nie zamawiałam tego.-wskazałam na talerzyk.
-Taki prezent na koszt firmy.-uśmiechnął się i podał Justinowi sok pomarańczowy.-A co dla pani?
-To samo co zamówiła Rose,-powiedziała, chłopak pokiwał głową i odszedł.-Widzę, że wpadłaś mu w oko.
-Tak.-potwierdził Bieber i zaczął pić sok.
_____________________
wooow trzeci rozdział!Mam nadzieje, że się podoba misie! Komentujcie i dawajcie znać co myślicie ;)
~Pikachu

CZYTASZ
Polarize || j.b
FanfictionWiedziała, że każdy krok sprawia, że jest bliżej niebezpieczeństwa. Mimo to nie zrezygnowała, wiedziała, że cokolwiek tam zobaczy wyjdzie jej na dobre. Koniec kłamstw, koniec naiwności, na niektóre sprawy. Nie spodziewała się, jak bardzo jej życie s...