Rozdział 9

13 0 0
                                    

Była równo 20.30 kiedy wsiadałam do taksówki, która miała mnie zawieźć na miejsce wspomniane w wiadomości. Justin pojechał o 20 pod pretekstem zakupów i spotkania z kolegą, jednak powiedział, że załatwi to bardzo szybko, dlatego nie ma potrzeby żeby Austin przyjechał. Mi było to na rękę, bo pod nadzorem jego kolegi, byłoby mi trudniej się wymknąć. Byłam ubrana cała na czarno, żeby nie rzucać się w oczy i to była jakaś paranoja, jednak wolałam nie ryzykować. Podświadomość chciała, żebym jeszcze to przemyślała,jednak moja porywcza natura, nawet nie przyjmowała takiej opcji. Wiedziałam co mam zrobić i chciałam tego jak nigdy. Chciałam w końcu poznać przyczynę tego całego zamieszania, wokół mojej osoby i moich rodziców, których gdzieś wcięło. Taksówkarzem okazał się bardzo miły pan, który wyglądał przyjaźnie, po usłyszeniu adresu trzy razy upewniał się czy dobrze usłyszał i popatrzył na mnie zaniepokojony. To chyba nie wróżyło nic dobrego, jednak pozostałam niewzruszona. Miałam przy sobie telefon i pieniądze, tylko tyle było mi trzeba. Od razu po wejściu do samochodu wyłączyłam dźwięk, tak na wszelki wypadek, bo oglądałam mnóstwo filmów i dużo razy bohaterka wpadała w kłopoty, właśnie przez głośny dzwonek w telefonie. W fotelu siedziałam jak na szpilkach, byłam podekscytowana, ale jednocześnie przerażona tym, że naprawdę to robię.

Na miejsce dotarliśmy 15 minut później, zapłaciłam należną kwotę panu taksówkarzowi i wyszłam z pojazdu. Tak jak mogłam się domyślić, dzielnica nie należała do tych miłych. Latarnia jedna na 50 metrów, stare magazyny, przerażająca cisza i odludzie. Nie zamierzałam się jednak poddać, nie teraz kiedy miałam szansę dowiedzenia się czegoś więcej o Justinie i o moich rodzicach. Zgodnie z tym co przeczytałam w smsie zaczęłam iść w stronę ostatniego magazynu. O ironio, dlaczego to musiał być ostatni magazyn a nie pierwszy.

Musiałam minąć pięć opuszczonych magazynów, aby zobaczyć ten ostatni oddalony od pozostałych o kilkanaście metrów. Przed nim stały trzy samochody, w tym jeden Justina, który poznałam od razu. Rozglądnęłam się jeszcze kilka razy zanim zdecydowałam się podejść bliżej. Kilka razy miałam ochotę zwiać stamtąd, gdzie pieprz rośnie, ale coś kazało mi tam zostać, jeszcze nie wiedziałam, czy to 'coś' nie chce mnie czasem zabić, ale stwierdziłam, że trudno, skoro i tak ktoś już miał mnie na celowniku, to przynajmniej umrę świadoma, tego o co cały czas chodziło. Zaczęłam iść wzdłuż magazynu, ale przystanęłam, kiedy usłyszałam głosy mężczyzn. Rozejrzałam się dookoła i oczywiście sprawdziłam, czy pod nogami nie ma jakichś suchych gałęzi, które mogłyby wprowadzić mnie w kłopoty, najwidoczniej obejrzałam, za dużo filmów akcji. Stanęłam na palcach i ostrożnie zajrzałam do pomieszczenia. W pomieszczeniu zobaczyłam dziewięciu chłopaków, którzy rozmawiali przy stole, jakby się nad czymś naradzali, był tam Niall. Niestety słyszałam tylko pojedyncze słowa, które zostały powiedziane nieco głośniej niż pozostałe. Słaby punkt, córka, zemsta.

- A panienka czego tu szuka? - usłyszałam za plecami i aż podskoczyłam ze strachu. Ktoś tu ma przewalone, tak to ja jestem tym 'kimś'. Odwróciłam się powoli. Zobaczyłam chłopaka, na oko 5 lat starszego ode mnie, miał czarne włosy, lekki zarost i niebieskie oczy, był naprawdę przystojny i naprawdę nie powinnam myśleć o nim w ten sposób, w tamtym momencie.

- No, ewidentnie się zgubiłam, więc bardzo pana przepraszam, ale muszę już zmykać. - zaśmiałam się nerwowo i ruszyłam przed siebie.

- Chwileczkę. - złapał mnie za ramię i pociągnął mnie za sobą do budynku. Justin mnie zabije.

- Tak jak mówiłem, Alice i Tom pojechali porozmawiać z zaprzyjaźnionym gangiem, może oni nam...

- Szefie. - Justinowi przerwał nie kto inny jak mój nowy znajomy. - Mamy gościa. - powiedział, po czym popchnął mnie do przodu, przez co się przewróciłam.

- Rose? - powiedział nie dowierzając Justin. - Oczywiście, że Rose, a kto inny. - westchnął.

- Rose?! Nic ci nie jest? - krzyknął Niall, szybko do mnie podbiegł i pomógł wstać.

- To jest TA Rose? - zapytał chłopak, który mnie przewrócił. - Przepraszam, nie miałem pojęcia.

- Nie twoja wina Jeremy. - powiedział spokojnie Justin. - Rose, chodź na chwilę. - powiedział i wyszedł do drugiego pomieszczenia. Poszłam za nim niepewnie jak na ścięcie. - Jesteś naprawdę uparta, wścibska i tak głupia. - mówił chodząc w kółko. - Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiłaś. - westchnął i popatrzył na mnie.

- No dobra, może nie powinnam. - powiedziałam niepewnie.

- Oczywiście, że nie powinnaś. - wyrzucił gwałtownie ręce w górę, było widać, że jest podirytowany.

- Ale rozumiem, że oni - wskazałam na drzwi. - są naszymi przyjaciółmi? - zdążyłam się już zorientować, że są dwie strony przyjaciele i wrogowie.Justin pokiwał głową. - No to widzisz, nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami.

- Jak to 'Nic się nie stało'?! - krzyknął. - A co gdyby to nie byli przyjaciele? Podałaś się jak na tacy!

- Okej Justin, już nie będę, ale zrozum ja mam dość tej wiecznej niepewności, boje się o rodziców, z dnia na dzień okazuje się, że ktoś mnie śledzi, a teraz dowiedziałam się o jakimś gangu, a no i przypuszczam, że moi rodzice, nie są jednak żadnymi prezesami! - krzyknęłam i zaczęłam gwałtownie oddychać, zbierało mi się na płacz, a na pewno nie chciałam, żeby on widział jaka jestem słaba, znowu.

- Okej Rose, rozumiem. - podszedł do mnie i mnie przytulił. - Porozmawiamy w domu, wszystko ci już wyjaśnię i tak byś się kiedyś dowiedziała. - powiedział. - Chodź, poznasz chłopaków, są naprawdę świetni, nie bądź zła na Jeremiego.

- Nie jestem. - powiedziałam szybko i razem z Bieberem wróciłam do pokoju, gdzie była reszta.

­­­­­­­­­­- Chłopcy, na dzisiaj koniec omawiania wszystkiego. Poznajcie się z Rosie i jedziemy. - powiedział Justin.

Pierwszy podszedł do mnie Jeremy, który wyglądał jakby naprawdę obawiał się tego, że będę zła.

- Przepraszam Rose, nie miałem pojęcia, że ty to ty. - podrapał się po głowie.

- Nic się nie stało, naprawdę nie jestem zła. Miło cię poznać Jeremy. - podałam mu rękę z uśmiechem.

- Mnie już znasz. - wyszczerzył się Niall, a ja przewróciłam oczami i go przytuliłam. Poznałam jeszcze Chrisa, Sama, Deana, Seana, Toma i Davida. Naprawdę okazali się być bardzo mili.

Po kilkunastu minutach wszyscy wyszliśmy z budynku i każdy wsiadł do auta, ja jechałam oczywiście z Justinem i Niallem, który się wepchał nam do samochodu. Reszta porozdzielała się do dwóch aut.

W czasie jazdy powrotnej, panowała nieznośna cisza, cały czas myślałam nad tym o czym miałam się dowiedzieć, tego dnia. Najbardziej jednak, chciałam wiedzieć, gdzie są moi rodzice, cały czas czułam niepokój i miałam jakieś złe przeczucia.

_____________________________

~Pikachu

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Polarize || j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz