-To Aaron, jej kuzyn - wyjaśnia Jill - pewnie Claudia kazała się mu "przywitać".
Dziewczyna wykonuje w powietrzu cudzysłów i uśmiecha się lekko, na co ja wzruszam tylko ramionami i ruszam dalej.
-Z czego się cieszysz? - pytam.
-Mogę was poznać, Claudia mi pomoże. Aaron jest naprawdę fajny. Za miesiąc kończy 19 lat i...
-I co z tego? - pytam zirytowana - nie potrzebuje nowych znajomości a już na pewno nie z kimś takim - kiwam głową w stronę chłopaka, który uśmiecha się szeroko.
Muszę przyznać, jego uśmiech jest naprawdę uroczy.
Damn, jakie dołeczki.
Och, zamknij się - karcę siebie, prowadząc swój wewnętrzny monolog - miliardy osób je ma.
Po chwili docieramy do domu przyjaciółki. Budynek stoi na szczycie wzgórza, skąd rozpościera się widok na rozległą panoramę odległego miasta. Wokół znajdują się zielone, w większości iglaste lasy i wzgórza, porośnięte teraz niezliczonymi ilościami różnokolorowych kwiatów i owocowych krzewów. W oddali mogę dojrzeć górskie szlaki i ścieżki rowerowe.
Czemu to zadupie jest takie ładne?
-Masz tak świetnie wokół siebie, Jill. Jak ty możesz cały czas siedzieć w domu?
-Wychodzę, do Emily.
-Kilka metrów od ciebie, brawa dla ciebie - wzdycham.
-APLAUZ DLA JILL! - Cody wznosi ręce do góry i klaszcze, dopóki dziewczyna nie uderza go w brzuch.
-Au! - chłopak udaje, jak bardzo ten gest go zabolał. Zwija się i upada na trawę, wciąż wydając pełne 'bólu' jęki.
-Cody, ty zasrany idioto wstawaj i ogarnij dupe, bo sama ci załatwię grobowiec, kupię ci tą trumnę...
-Najlepsza dębowa - wtrącam się.
-Jakakolwiek, mogę sama wykopać zwykły dół tutaj, dokładnie w tym miejscu - wskazuje nogą na obszar wokół siebie - i sama cię do niego wkopię. Więc lepiej rusz swoje szanowne c z t e r y litery i wchodź do domu.
- Albo poprostu odejdź - mówię.
Chłopak śmieje się głośno i otwiera drzwi, wchodząc jako pierwszy.
- Lamus - komentuję jego zachowanie i uderzam go w głowę.
*Oglądam dom i jestem pod coraz większym wrażeniem. Mama Jill ma dobry gust. Wszystko się komponuje z otoczeniem, a całe wyposażenie dodatkowo dodaje uroku temu miejscu. W powietrzu unosi się zapach lawendy i czekolady.
-CZY TY ZROBIŁAŚ MUFFINKI?- biegnę do kuchni, gdzie przebywa dziewczyna.
- Oczywiście, speszal for ju - odpowiada i podaje mi jedną - napijesz się czegoś?
-Soku, dzięki.
Jill podaje mi szklankę i razem siadamy do mahoniowego, ogromnego stołu, który zajmuje praktycznie większą część pomieszczenia.
-Ostatnio nie zdążyłyśmy pogadać, więc czekają nas dłuugie rozmowy - przyjaciółka klaszcze w dłonie i podpiera głowę.
-To ja może już pójdę - odzywa się Cody, przestraszony myślą o byciu w centrum wszystkich plotek i najnowszych wydarzeń.
-No to żegnaj. Drzwi wiesz gdzie są, także nie mam zamiaru cię do nich odprowadzać - mówi Jill i poprawia włosy, a chwilę potem sprawdza wiadomości na swoim telefonie.
-Nareszcie Cody. Właśnie myślałam, jak cię stąd wyrzucić. Okno czy tradycyjnie - przez drzwi- uśmiecham się ironicznie.
Jill wybucha śmiechem na co ja odpowiadam tym samym.
Tylko głośniej.
I histerycznie.
-Jesteście...- zaczyna chłopak, ale przerywa mu dzwonek przychodzącego połączenia.
-Odbierz - mówię do Jill - wyjdę.
Dziewczyna łapie mnie za rękę i zatrzymuje.
-To Claudia - podaje mi swój telefon - zapytaj, co chce.
-Czemu ja?- pytam z niezadowoleniem. Próbuję uciszyć urządzenie, ale ono bezustannie wydzwania denerwującą melodię.
-Po prostu odbierz ten cholerny telefon Hayley!
Przesuwam palcem po ekranie, odbierając połączenie.
-Słucham - mówię pierwsza i czekam na dalszy rozwój rozmowy.
-Przyjdziecie do nas? Jesteśmy sami, a Aaron zaproponował siatkówkę. Słyszałam, że grasz więc może macie ochotę lub czas? Byłoby naprawdę super - wyrzuca z siebie słowa, nie dając mi odpowiedzieć czy zaprzeczyć - przyjdź, szczególnie ty Hay.
No świetnie.

CZYTASZ
one day
Teen FictionTypowy, upalny dzień lata zaczyna się niespodziewaną sytuacją związaną z młodym i przystojnym Aaronen. Spontaniczny wyjazd zmienia się w pełen pozytywnych emocji czas spędzony z przyjaciółmi i nowo poznanym chłopakiem. Dla Hayley nic nie znaczyłby b...