seven

114 8 0
                                    

Szybko odsuwam się od chłopaka, tworząc między nami dystans. Moje serce bije nienaturalnie szybko. Nie powinnam odwzajemniać tego uścisku, bo nie poprowadzi do niczego dobrego. Biorę kilka głębokich wdechów i rozluźniam palce, lekko nimi wstrząsając.

Uspokój się, nic dla niego nie znaczysz.

Myśląc w ten sposób czuję się o niebo lepiej.

Udaję się na swoją pozycję i patrzę na Aarona, dając mu znak, żeby rozpoczął grę. Ten uśmiecha sie zadziornie i porusza bezgłośnie ustami.

-Wygramy to.

Dziewczyny już przygotowują sie do zagrywki chłopaka, w skupieniu patrząc na jego zwinne ruchy. Piłka leci wprost na Jill, która będąc w szoku odbija ją sposobem dolnym, wyprowadzając ją poza nasze "boisko". W kilku ruchach dosięgam jej i schylam się po nią. Za plecami słyszę zadowolone mruknięcie chłopaka.

Chyba nie powinnam tego robić.

Posyłam w stronę Jill głupi uśmieszek, wiedząc o porażce jej składu. Jednak po kilku chwilach Claudia przyjmuje uderzenie i rozgrywa akcję. Piłka jest już na naszej stronie więc odbieram ją i podaję w stronę Aarona, na co on wyskakuje i uderza nią, trafiając w boisko.

-Okej, super ścina ale gramy na trzy - przypominam mu i lekko mrużę oczy i z powrotem kieruję wzrok na pozostałe zawodniczki.

Nagle czuję delikatne klepnięcie po górnej stronie mojego pośladka. Odwracam się gwałtownie i widząc zadowolony wzrok Aarona, wystawiam mu język.

-Nie gniewaj się, ale tak robią proofesjonalni zawodnicy - mówi, szczególnie zaznaczając "profesjonalni" i dodaje - i tak miałem to zrobić, prędzej czy później musiałbym dotk...- przerywam mu, nie chcąc doprowadzić do mojego większego upokorzenia.

-Och, pieprz się - przewracam oczami i próbuję ukryć śmiech goszczący na mojej twarzy.

Nie przemyślałam tego, jak zawsze.

-Tylko z tobą. I widzę, że się uśmiechasz - porusza znacząco brwiami.

-No, chciałb... - nie mogę dokończyć bo przerywa mi wrzeszcząca Jill.

-NIE JESTEŚCIE TU SAMI, GRAJCIE W KOŃCU!

-A jeśli chodzi o wasze plany, to zapraszam. Mam wolną jedną sypialnię - ciągnie Claudia - moi rodzice powinni niedługo wrócić, więc macie chwilkę czasu na szyb...

-Zamknij się!- krzyczę i szybko zmieniam temat, czując że moja twarz jest gorąca - Jill powinnam iść. Już późno. Zagracie beze mnie.

To zaszło zdecydowanie za daleko.

Zagryzam wargę i chcę stąd jak najszybciej iść. Nie patrzę w stronę Aarona, bez tego wiem, że ma ze mnie niezły ubaw.

Sztywniara? Małolata?

Claudia podchodzi do mnie ze skruszoną miną i kładzie dłoń na moim ramieniu. Odwracam się w jej stronę, ale ona już bierze mnie za rękę.

-Nie bierz tego tak do siebie, to żarty - mówi cicho.

Bardzo zabawne.

-Okej, nic sie przecież nie stało, tak? Wszystko okej. A ja na prawdę muszę już iść. Jeszcze czeka mnie droga na przystanek, więc będę się zbierać - widząc niepewną minę dziewczyny dodaję z entuzjazmem - było super, długo cię nie widziałam, więc och, chodź.

Przytulam mocno dziewczynę. Będąc od niej o ciut większa, opieram głowę na jej ramieniu. Po kilki chwilach odrywamy się od siebie, a ja kieruję się w stronę domu przyjaciółki, która idzie obok.

-Eej! - woła Aaron, więc przystaję zdenerwowana - odwiozę cię.

Chyba przestałam reagować na wszystko, co mnie otacza. Chyba nawet moje serce przestało bić.

Nie, nie przestało. Wręcz przeciwnie, jego głośne uderzenia można usłyszeć aż na odległym murze chińskim.

-Nie ma mowy - mówię szybko i wzruszam ramionami, ruszając dalej.

-Serio, nie będziesz tyle szła. A zaoszczędzisz i czas i pieniądze - wylicza na palcach i patrzy na mnie z przekonaniem. Szukam na jego twarzy jakiegoś oznaku rozbawienia ale on mówi całkiem poważnie.

-Nie zbawi mnie 2,50 - prycham z irytacją.

Czuję lekkie mrowienie w moim brzuchu spowodowane jego propozycją. Nigdy nie jechałam "s a m na s a m" z chłopakiem, którego ledwo znam. I który jest cholernie perfekcyjny.

Zaraz, zaraz.

Nie, on mi się wcale nie podoba. I wcale na dźwięk jego głosu nie reaguję jak idiotka. I wcale nie chce jechać w jego samochodzie.

-No nie daj się prosić - posyła w moją stronę najcudowniejszy z jego uśmiechów, ukazując dołeczki.

-Nie chcę ci robić kłopotu - stwierdzam z zakłopotaniem i krzyżuję ręce.

-Wiesz, że nie robisz. Będzie super. To co, o 14? - przytakuję - będę czekał.

Chyba znowu zapomniałam, jak się oddycha.







one dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz