five

111 6 0
                                    

Idę obok Jill kilka chwil. Szybko docieramy do domu Emily, ale nikogo w nim nie zastajemy. Przez białą, zdobioną furtkę przechodzimy do ogromnego ogrodu, gdzie mamy nadzieję zastać dziewczynę. Gdy tam jej nie ma, Jill postanawia pójść do sąsiedniego domu, gdzie mieszka bliska znajoma rodziny. Mam dość tych ciągłych poszukiwań, więc siadam na niewielkim murku i patrzę zdenerwowana na Jill.

- Co? - mówi widząc moją minę.

-Po co to wszystko? Nie ma jej, a ja nie jestem w nastroju do zabaw w Sherlocka więc odpuść.

Nie czekam na odpowiedź i od razu ruszam w powrotną drogę. Jill wzdycha i wydymując zabawnie usta rusza za mną. Idę trochę za szybko i trochę za mocno tupię nogami. W międzyczasie poprawiam kolczyki w uszach i rozpuszczam włosy, pozwalając im swobodnie opaść w dół. Resztę drogi spędzamy w ciszy.

*

Podchodzę do drzwi domu Claudii i chcę już pukać, kiedy od mojej nogi odbija się piłka. Odwracam się powoli i widzę uśmiechającego się lekko Aarona, który przybliżył się niebezpiecznie blisko. Spanikowana szukam wzrokiem Jill ale jej już przy mnie nie ma. Patrzę na chłopaka i próbuje się uśmiechać. Przy jego wzroście, czuję się jeszcze bardziej miniaturowa niż zwykle.

-Nareszcie jesteście- mówi, ale widząc moją wściekłą minę dodaje - no weź, uśmiechnij się. Złość piękności szkodzi, a ty no cóż, niczego sobie.

Boże, jakie tandetne.

Posyłam mu mordercze spojrzenie, przez co chłopak śmieje się serdecznie i siada na krześle ogrodowym, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Opiera łokcie na kolanach, a gestem ręki wskazuje na miejsce obok niego. Siadam więc a on szybkim ruchem przyciąga mebel bliżej niego, przez co przypadkiem dotykam jego torsu a w powietrzu mogę poczuć zapach jego perfum.

-Zwariowałeś?! Mogłam spaść! - krzyczę i szybko siadam jak najdalej chłopaka.

-Przepraszam - odzywa się - ale wiesz, mam przeczucie że ty i ja - wykonuje nic nie znaczące gesty dłońmi - no wiesz. Zgrany duet.

Na jego twarzy znów pojawia się szeroki uśmiech, na co ja reaguję cichym mruknięciem.

-Chciałbyś - odpowiadam i posyłam w jego stronę najbardziej szyderczy uśmiech na jaki mnie stać.

-No, tak. Chciałbym - wzdycha - wystarczy jedno twoje słowo...

-Nigdy - przerywam mu i wygładzam sukienkę, która lekko się podwinęła.

Widząc mój ruch, Aaron patrzy na mnie nieco dłużej. Zawijam kosmyk włosów na palca i patrząc w przeciwną stronę czekam na przyjście dziewczyn. Nie dziwi mnie to, że ich nie ma. To było do przewidzenia. Cała ta sytuacja jest tylko głupim pomysłem, który nic nie wniesie w moje życie. Nie wpłynie na nie, czy na jakąkolwiek sytuację w przyszłości.

-Pójdę pomóc Claudii - oznajmiam i wstaję, ale czuję palce, obejmujące mój nadgarstek, więc odwracam się powoli i schylam się lekko.

-Hayley, poczekaj- mówi Aaron poważnie, na co ja patrzę na niego z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym na mojej twarzy.

Będąc tak blisko widzę, że jest brązowooki. Nie ośmielam się patrzeć na niego dłużej niż sekundę, więc szybko kieruję wzrok na jego umięśnione ramiona i klatkę piersiową.

Mogłabym patrzeć godzinami.

Widząc moje spojrzenie i sposób patrzenia na niego chłopak znowu uśmiecha się szeroko i mierzwi sobie włosy. Siada wygodniej i nie spuszcza ze mnie wzroku.

-Wstęp mamy za sobą. Pora na konkrety - mówi z lekką chrypą, a moja twarz przybiera wszystkie kolory czerwieni.

Ups?

one dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz