ten

116 5 1
                                    

Widząc promienie zachodzącego tego dnia słońca, zastanawiam się nad całą sytuacją, która miała miejsce. Był to raczej spontaniczny wyjazd, nie miałam w planach aż tylu zachowań i towarzyszących im emocji. Nastawiałam się bardziej na zwykłe spotkanie, bez zbędnych wrażeń. Nie miałam pojęcia, że tego dnia spotkam kogoś, kto mógłby zburzyć mój zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie, a jednocześnie pobudzić we mnie nowe uczucia. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, a miłość czy zwykłe zauroczenie znałam tylko z opowiadań starszych koleżanek czy książek. Nie żałuję wizyty na tym zadupiu.

Powoli zbliżamy się do celu naszej podróży, co napawa mnie lekkim smutkiem. Wiem, że kiedy w końcu wyjdę z czarnego chevroleta Aarona, wszystko będzie jedynie ulotnym wspomnieniem. Mimo tego, cieszy mnie fakt, że całe to wydarzenie było realne, a nie tylko wymysłem mojej wyobraźni, jak bywało wcześniej. Wyśmiałabym kogoś, kto kilka dni przed tym oznajmiłby mi, że kiedykolwiek przeżyję taką przygodę. Kiedyś wolałam zostawać w domu i czytać niezliczoną ilość książek, niż wychodzić ze starszym towarzystwem, którym często się otaczałam. Myśląc nad tym teraz, dochodzę do wniosku, że faktycznie nie byłabym zbyt dobrą towarzyszką Aarona. Wcale nie powinnam o tym rozmyślać, doprowadziłoby to tylko do mojego większego przygnębienia. Nic dla niego nie liczę, dobrze wiem, że tak jest i  pozostanie. Nie ma się co dręczyć, mam na to całą noc.

Przyglądam się chłopakowi, który aktualnie wymyśla własne rymy do lecącej w tle piosence, wymachując dłońmi i kiwając się energicznie. Obserwuję jego ruchy, za każdym razem fascynując się tym widokiem. Jest idealny. Moje serce wciąż bije bardzo szybko, ale próbuję je zignorować. Brunet spogląda na mnie i uśmiecha się szeroko, na co ja reaguję w zupełny inny sposób niż wcześniej. Wysyłam w jego stronę najszczerszy uśmiech na jaki mnie stać. Czuję rozlewające się ciepło, spowodowane tą uroczą sytuacją i czuję, jak lekko się rumienię.

-Masz chłooopaka?- pyta Aaron i lekko mruży oczy, a usta układa w tak zwany dzióbek, co jest zabawne, więc reaguję cichym śmiechem - słyszałam, że kręcisz z Cody'm?.

-Co, nigdy! - szybko zaprzeczam, będąc w szoku - ja...nigdy...Weź, Cody!?

- Tylko słyszałem - Aaron rozkłada ręce w geście obrony i skupia się na dalszym prowadzeniu samochodu - to, czemu nie masz?

- Bez powodu - wzruszam ramionami i spoglądam na widok za oknem. Jeszcze kilka minut.

Kilka minut. Może 5?

Minuty.

-Więc umów się ze mną!- oznajmia rozbawiony brunet, mierzwiąc sobie włosy.

-Nigdy - śmieję się, chcąc powstrzymać nadchodzące zdenerwowanie. Nie nawidzę tego. Powinnam być tak wyluzowana, jak jestem na codzień. Co mi jest?

-Czemu? Nie podobam ci się?

Jesteś perfekcyjny, Aaron. Zbyt idealny, żeby chociaż ze mną rozmawiać.

-Nie - odpowiadam jedynie, wciąż widząc rozbawienie na twarzy chłopaka. Czuję lekkie ukłucie, spowodowane jego postawą. Nie musi się nabijać.

Dupek.

-Ani trochę? - ciągnie dalej, nie przestając się ironicznie uśmiechać.

Brałabym cię dniami i nocami, do nieprzytomności kochanie.

-Ani trochę - odpieram hardo, powstrzymując się od uderzenia samej siebie za swoje idiotyczne myśli.

Jeszcze kilka przecznic. 3 minuty?

Wcześniej instruując chłopaka, gdzie ma jechać Aaron teraz wie, gdzie się kierować. Sprawnie porusza się na jezdni, co świadczy o jego doświadczeniu.

Jeszcze chwilka.

W oddali widzę już zarys swojego domu, górującego nad innymi z powodu jego położenia. Rozglądam się wokół, szukając potencjalnych informatorów mojej mamy, czyli mojego rodzeństwa. Oddycham z ulgą, gdy nikogo nie widzę i przygotowuję się do odejścia.

- To tu Aaron - wskazuję palcem na budynek. Parkuje, nie wyłączając silnika i opiera dłonie na kierownicy, patrząc tylko na mnie. Czuję silną potrzebę bycia już we własnym pokoju, dając upust swoim emocjom. - dziękuję i przepraszam za problem.

Pociągam za klamkę, mając cichą nadzieję, że i tym razem chłopak zatrzyma mnie. Gdy jednak nie czuję na sobie jego dotyku, zawiedziona szybko wychodzę z samochodu rzucając ciche 'cześć'. Macham mu i oddalam się od osoby, o której istnieniu tak niedawno nie wiedziałam. Nie będąc już w polu widzenia Aarona, biegiem pokonuję drogę dzielącą mnie od własnego azylu, gdzie mogłam w końcu być sobą. Myliłam się, myśląc o jakimkolwiek zainteresowaniu chłopaka moją osobą. Łudzę się nadzieją, że to minie tak szybko jak się pojawiło. W ciągu jednego dnia, a może i więcej.

                                                     *
Zacznę od przeprosin za moją długą nieobecność. Wybaczcie, nowy rok i nowe znajomości, obowiązki i postanowienia. A jak Wam minął sylwester? Opowiadajcie co robiliście!
Wydaje mi się, że to ostatni rozdział mojego krótkiego i pierwszego opowiadania:( Myslałam jeszcze nad jednym bonusowym, ale raczej go nie napiszę, bo nie wniesie żadnych innych nowości, tylko więcej przemyśleń itp. Będę jeszcze poprawiać rozdziały więc jeszcze chwilkę tu pobędę :)
Baaardzo dziękuję wszystkim za każde wejście i poświęcenie swojego czasu na przeczytanie choć kilku słów, wszystkie gwiazdki i follow'y. Wiem, że opowiadanie nie było super hiper mega, ale starałam się oddać wszystko to, co stało się w realu. Dziękuję!

ps. W czasie ferii mam zamiar napisać ff z Isaac'iem Laheyem z "teen wolfa" lub Danielem Sharmanem, ale o tym napiszę osobno. Myślę nad tym i mam wiele pomysłów, które tutaj przeleję.

Jeszcze raz dzięki! Buzi

one dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz