Gasną płomienie w lesie,
Istnienia swego nie trzymają,
Gwiazdy nikną w głuszy.Kiedy słucham ciebie
Głosy w myślach malowane,
Srebrzą się iskry jasności,
Ciemnia inność zamienia.Nie znam róż kłujących,
Liści nieco miękkich,
Pustych w sobie wrzasków.Chwytam znów sen cichy,
Zbliżam dłoń i ostrze,
By wyzbywać sumienia.Kolejne stopnie zwodzą zapachem,
Liście wiotczeją,
Nie budzi sie świt ranami,
Tylko pustą nadzieją.