*rozdział niesprawdzony, przepraszam jeśli bedą jakieś błędy*
- Co tam Bieber - ten niezmiernie irytujący głos poznam wszędzie. Z wielką niechęcią odwróciłem się w stronę Erica. Penelop cały czas stała przy moim boku, wiec tak samo jak ja obróciła się w stronę chłopaka.
- Czego chcesz - burknąłem w jego stronę, na co na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie był on skierowany do mnie lecz do Penelop.
- Witaj ślicznotko - przyciągnąłem Penelop bliżej swojego boku, opuszczając dłoń na jej biodro. Mogłem doskonale wyczuć, że się nieco zestresowała.
- Jakbyś tego nie zauważył, Penelop jest MOJĄ dziewczyną i przyszła tutaj ze mną. Byłoby mi miło, gdybyś nie rozbierał jej wzrokiem. Dziękuję - nie dając mu nawet szansy aby mi cos odpowiedzieć, złapałem Penelop delikatnie za szczękę, obróciłem jej głowę w moją stronę i wpiłem się namiętnie w jej pełne usta. Kiedy tylko się od niej oderwałem, posłałem zwycięskie spojrzenie w stronę Erica. W jego oczach widziałem doskonale tę zazdrość, której jeszcze nie pokazał. Odszedł od nas bez słowa, na co brunetka wypuściła z ust powietrze, które nieświadomie wstrzymywała. Zaśmiałem się pod nosem i cmoknąłem penelop w policzek.
- Bez stresu maleńka, jestem tutaj więc nikt na tobie łap nie położy - na moje słowa dziewczyna posłała mi lekki uśmiech i wróciła do rozmowy ze znajomymi. Znam Erica nie od dzisiaj i wiem doskonale również to, że skoro tak zareagował na tą cała sytuacje z Penelop, będzie próbował wszystkiego, aby tylko ją dzisiaj zaliczyć. Nie ma tak łatwo przyjacielu, nie dostaniesz jej, bo ona jest moja.
Impreza trwa w najlepsze. Ludzie są w różnych stanach. Niektórzy zaliczyli zgon a inni twardo się trzymają. Podziwiam Penelop, że pomimo swoich butów na wysokim obcasie, potrafi skakać, tańczyć i szaleć ze mną na parkiecie, nie łamiąc przy tym nóg. Praktyka czyni mistrza panowie. Po kilku piosenkach, obok nas pojawił się John, który był tak zaaferowany cudowną blondynką, z którą tańczył, że chyba nawet nie zauważył naszej dwójki. Penelop uśmiechnęła się do mnie słodko i zarzuciła swoje dłonie na moją szyje. Przyglądałem się jej twarzy, czekając aż powie mi to co chce powiedzieć. Na jej twarzy ponownie zagościł szeroki uśmiech. Odwzajemniłam go całkiem szczerze. Może dlatego, że trochę wypiłem?
- Kocham cię Justin - zaraz chwila, że co?! Czy ona to powiedziała? Z mojej twarzy gwałtownie zszedł uśmiech, a zastąpiło go wielkie zdziwienie. Mówiliśmy do siebie "pieszczotliwie", pieprzyliśmy się, ale nigdy żadne żadnemu nie powiedziało, jakiegoś pieprzonego "kocham cie". Może ona nie wie,
ale takie słowa nie istnieją w moim słowniku. Nie wiedzieć czemu nie chcąc zrobić jej jeszcze większej przykrości, nie odpowiedziałem jej nic, po prostu pocałowałem dziewczynę w polik. Uśmiechnęła się do mnie, jednak widziałem w jej oczach, że oczekiwała czegoś więcej.Po kolejnych kilku piosenkach złapałem brunetkę za rękę i pociągnąłem ją w kierunku baru. Za dużo ludzi zaczynało tańczyć wokół nas, a ja nie lubię tłumów.
Usiedliśmy na stołkach barowych i zamówiliśmy coś do picia. W trakcie czekania na nasz alkohol podszedł do nas juz nieźle spity Bruce i Tonny.
- Justin, solenizanci ty mój! Jak się bawisz? - wykrzyczał do mnie Bruce. Zaśmiałem się na ich widok. Są schylanie jak nigdy. Przeżyłem z Brucem sporo imprez, ale na żadnej nie wyglądał tak fatalnie.
- Bawię się cudownie Bruce. Dzięki za imprezę - Bruce przyłożył, ledwo, dwa palce do czoła i mi zasalutował. Zrobiłem to samo co on, po czym mój przyjaciel oddalił się od nas w stronę łazienki. Spojrzałem na Tonniego, a on na mnie. Podszedł bliżej i się do mnie nachylił.
YOU ARE READING
Hello, I'm the Killer.
Hayran Kurgu- Skoro zaraz i tak zginę, to powiedz mi jak masz na imię - Killer.