I still love you...||larry

267 15 2
                                    



Dzień był ponury.

W sumie co się dziwić skoro mamy już połowę listopada. W nie za dobrym humorze weszłam do szkoły i od razu udałam się do sali, w której miałam spędzić najbliższe trzy godziny. Taa... Dobrze słyszeliście to tak zwane "bloki lekcyjne" są całkiem spoko, ale w dni takie jak te mam ochotę tylko zakopać się w pościeli i łkać do łzawych komedii romantycznych. Godząc się ze swoim losem włączyłam komputer i czekałam na resztę klasy.

-No dobrze dzieciaki, dziś odbędziemy debatę na temat zachwytu śmiercią w epoce średniowiecza... - zaczął tłumaczyć nam nasz kochany pan Tompson. Tak czujecie ten sarkazm? Gość szczerze mnie nienawidził zresztą ze wzajemnością, ale ponieważ byłam osobą odpowiedzialną za gazetkę szkolną musieliśmy się jako tako dogadać. Wyłączając się z lekcji skupiłam się na tym co dzieje się na szkolnym dziedzińcu. Stało tam pięć chłopaków. Dwóch z nich stało naprzeciwko reszty  i wyglądali jakby się kłócili. Choć po bliższym przyjrzeniu się to tylko dwóch z nich toczyło zażartą wymianę zdań, a reszta starała się ich od siebie odciągnąć. Dałabym sobie rękę uciąć, że skądś ich znałam, ale zanim zdążyłam przypomnieć sobie z kim ich kojarzę do wysokiego chłopaka z loczkami podszedł jeszcze wyższy mężczyzna i objął go całując w policzek. Liczniejsza z grup oddaliła się zaraz po tym i został tylko niski chłopak z roztrzepanymi karmelowymi włosami ubrany w okrutnie obcisłe czarne spodnie i czarną koszulkę, która odkrywała jego tatuaże oraz uroczy blondynek odrobinę przewyższający wzrostem swojego znajomego. Ten niższy wtulił się w blondasa, który poklepał go po plecach i pociągnął z dziedzińca.

-Dia widzisz coś interesującego za oknem, że nas nie słuchasz? - usłyszałam nad sobą piskliwy głos nauczyciela.

-Och nie, jakżebym mogła nie słuchać pana wspaniałych lekcji?! - spytałam udając oburzenie, dodatkowo przykładając lewą dłoń do serca. Ludzie siedzący dookoła w ławkach zachichotali.

-Tak? W takim razie czemu nic nie zapisujesz? - uśmiechnęłam się smutno.

-Moja klawiatura chyba zasnęła. Wie pan miała ciężką noc nie chciałam jej budzić. - szepnęłam niby poufnie unosząc ramiona i robiąc zatroskaną minę.

-Dia! Słuchaj i zapisuj, bo potem... - przerwałam w połowie jego wypowiedzi.

-Bo potem nie będę wiedzieć co napisać na maturze. Tak, wiem. Powtarza mi pan to w kółko - wywróciłam oczami - ale obiecuje już słuchać.

Pan Tompson wrócił do lekcji , a ja rzeczywiście zaczęłam słuchać. Dziś nie był dzień na kłopoty.

* *

-Hej Dia! - usłyszałam nagle za sobą krzyki. Zmęczona całym tym dniem odwróciłam się i nieopacznie wpadłam na czyjeś ciało.

-Przepraszam. - burknęłam i chciałam iść dalej kiedy poczułam na ramieniu zaciskające się palce. Odwróciłam się zła i stanęłam oko w oko z chłopakiem z dziedzińca. Teraz zobaczyłam dopiero jego niesamowite kości policzkowe i piękne niebieskie oczy, które były matowe i wyglądały na smutne.

-Uważaj jak chodzisz. - warknął do mnie. Spojrzałam na jego rękę wciąż trzymającą mnie w uścisku i strzepnęłam ją jednym ruchem.

-To ty uważaj, dupku. - odpowiedziałam. Na końcu korytarza zobaczyłam loczka, który uważnie przyglądał się sytuacji swoimi dużymi, zielonymi oczami. Wyglądał trochę jak żaba. Uśmiechnęłam się cicho na swoje myśli, co nie uszło uwadze temu maluszkowi stojącemu przede mną.

- Z czego się śmiejesz, bo jeśli ze mnie to pożałujesz. - warknął chłopak, który wcześniej mnie trzymał.

-Wstrzymaj konie , kochanie. Przepraszam, że na ciebie wpadłam, a teraz wybacz muszę uciekać. Ahoj! - machnęłam mu ręką i wycofałam się do swojej szafki.

Christmas One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz