Babysitter || larry

149 16 0
                                    


Zdyszany biegłem dalej goniąc tego małego diabełka. Jak taka mała osóbka może się tak szybko poruszać? - wciąż i wciąż zadawałem sobie to pytanie.

-Rose! Zatrzymaj się! -zacząłem krzyczeć kiedy zobaczyłem jak szybko zbliża się do ruchliwej ulicy. Starałem się przyspieszyć, ale moje nogi nie chciały słyszeć. Zdenerwowany patrzyłem jak moje małe dziecko wbiega na ulicę. Traciłem nadzieję, gdy zobaczyłem jak z naprzeciwka nadjeżdża samochód, wciąż byłem za daleko.  Nagle tuż przed oczami śmigneła mi postać i ujrzałem jak jakiś nieznajomy chłopak zabiera moją córkę w ostatniech chwili ratując ją przed tym co miało się stać. Dobiegłem do niego zdyszany i poczułem jak moje policzki robią się całe mokre. Nawet tego nie powstrzymywałem. Chciałem zabrać mu mojego maluszka i wyciągnąłem w jego stronę ramiona, ale kędzierzawy odsunął się natychmiast przytulając mocniej do piersi dziecko.

-Co pan wyrabia?! - krzyknął na mnie, a nieświadoma niebezpieczeństwa w jakim była Rose chichotała w najlepsze.

-Co ja wyrabiam? Co pan wyrabia?! To moja córka i chce ją przytulić! - powiedziałem głośno. Nie podobał mi się jego ton. Loczek niechętnie oddał mi małą. Kiedy już miałem ją bezpieczną w moich ramionach przyjżałem się nieznajomemu, który stał i z zełoszczoną miną mnie obserwował. Okay, niechętnie, ale przyznam, że gdyby nie sytuacja w jakiej się znaleźliśmy to na pewno uznałbym chłopca za przystojnego. Wyglądał na jakieś siedemnaście - osiemnaście lat. Był bardzo wysoki , szeroki w barkach i wąski w biodrach, a jego nogi ciągneły się w nieskończoność. Długie, ciemno brązowe włosy kręciły mu się uroczo wokół twarzy. Ostatnim elementem, na który trafiło moje spojrzenie były jego oczy. Nie byle jakie oczy! Najbardziej zielone oczy jakie w życiu widziałem. Miały kolor żywej, zielonej trawy i błyszczały jak szmaragdy. Poczułem jak mój mózg ucieka i przepadam w otchłani jego spojrzenia. Ocknąłem się kiedy poczułem jak R kręci się w moich ramionach, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Odruchowo przeczesałem jej włoski i pocałowałem w czoło.

-J-j-ja, bardzo dziękuje - wyjąkałem. Chłopak pryhnął cicho i założył ramiona na piersi co spowodowało, że wyglądał na jeszcze większego i mocniejszego. Skuliłem się delikatnie na jego przewiercający wzrok. 

-Oczywiście! Taki nieodpowiedzialny ojciec, jak wszyscy w tych czasach! - zwrócił mi uwagę, a ja czułem się jakbym znowu miał pare lat i mama robiła mi wykład co dobre, a co złe.

-Ja, um... - wymamrotałem pod nosem, spuszczając głowę na jego nagły atak.

-Co ty? Co ty? Wyobraź sobie, że gdyby nie ja twoje dziecko byłoby teraz wielką, mokrą plamą na ulicy! - wrzasnął. Poczułem jak w moje serce zatrzymuje się na to wyobrażenie, a z oczu wylatują nowe łzy.

-Dziękuje. Jestem ci wdzięczny, ale nie potrzebuje twoich rad dzieciaku. To zdażyło się pierwszy i ostatni raz - powiedziałem starając się mówić mocnym głosem i nie pokazywać jak to wszystko mnie ukuło. 

-Mam nadzieję starcu, bo nie będzie mnie w okolicy aby uratować to biedne dziecko. Radzę ci się zastanowić dwa razy co wyrabiasz - burknął odgarniając z twarzy włosy, które zawiał na nią wiatr i odszedł.  Przełknąłem gulę, która rosła mi w gardle i ponownie pocałowałem czółko mojego maleństwa, które zasneło w moich ramionach podczas wymiany zdań. 

-Kocham cię - szepnąłem i ruszyłem w drogę powrotną.

* * * 

Wróciłem do mojego mieszkania, które zajmowałem wraz z moim przyjacielem i położyłem Rose od razu do łóżeczka. Kiedy już to zrobiłem poszedłem do kuchni napić się herbaty. Wciąż lekko drżałem po dzisiejszych zdażeniach. Po nie długiej chwili usłyszałem jak drzwi do mieszkania się otwierają.

Christmas One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz