You will be mine || larry

114 10 2
                                    


Pierwszy raz kiedy go zobaczyłem odebrało mi dech w piersi...

Drugi raz kiedy go zobaczyłem zakochałem się.

Trzeci raz kiedy go zobaczyłem cierpiałem z nieodwzajemnionej miłości do niego.  

Czwarty raz kiedy go zobaczyłem wiedziałem, że będziemy razem już zawsze.

* * *

I

Był początek szkoły kiedy stałem na dziedzińcu i myślałem czy koniecznie muszę być tam obecny czy mogę się zerwać. Po przemyśleniu sprawy stwierdziłem, że lepiej będzie zostać. To już trzecia szkoła, do której zostaje przeniesiony. Rozumiem, że moje tatuaże i zachowanie nie było najbardziej wychwalaną rzeczą w tamtych szkołach. Całe szczęście, że to już ostatni rok i uwolnie się od przymusowej edukacji. Patrzyłem na pierwszaki, które nerwowo szły do budynku i wtedy... Wtedy on zwrócił moją uwagę. Szedł z grupką ludzi i się śmiał głośno. Przypominał mi słońce. Jego włosy w odcieniu karmelu wyglądały na wyjątkowo miękkie, a niebieskie oczy śmiały się do świata.  Jego ciało wręcz krzyczało o uwagę i dotyk. Gdybym mógł obmacywałbym go w każdej możliwej chwili. Ugh... Udajmy, że tego nie pomyślałem, okay? Gapiłbym się dalej gdyby nie jakiś chłopak o blond włosach, który podszedł do niego i przyciągnął go do pocałunku. Czułem jak nadzieja na ciekawą przygodę się łamie. Szkoda mógłbym się dobrze zabawić. Rzuciłem już prawie wypalonego papierosa na ziemię, depcząc go  i chciałem wyjść z cienia aby dojść do auli, ale wtedy poczułem czyjś wzrok. Spojrzałem do góry i te piękne niebieskie oczęta wpatrywały się we mnie ponad ramieniem blondasa. Zadowolony puściłem mu oczko, a on spuść wzrok i zarumieniony odwrócił głowę. Może jeszcze nie wszystko stracone - pomyślałem z chciwym uśmiechem i udałem się do klasy. 

Po wejściu do pomieszczenia, w którym podobno miała znajdować się moja nowa klasa prawie wszystkie miejsca były zajęte. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że najbezpieczniejszą opcją będzie chłopak na końcu klasy. Ruszyłem w jego stronę i bez pytania usiadłem obok. Milczeliśmy oboje.

-Zayn - powiedział czarnowłosy przerywając ciszę. Spojrzałem na niego i ponieważ wydawał się okay nie miałem nic przeciwko zaprzyjaźnieniu sie z nim. 

-Harry - odpowiedziałem skinając szybko głową, przez co kilka loków opadło na moją twarz. Nauczyciel pojawił się wreszcie w klasie i próbował nas uciszyć co chyba nie bardzo mu szło patrząc na rozwrzeszczanych ludzi rzucających do siebie głupie teksty. Wzruszyłem na to ramionami i czekałem tylko aż ten dzień minie.

Po męczącym dniu nadszedł wreszcie czas na przerwę objadową. Razem z moim nowym znajomym udaliśmy się na stołówkę i z tacami pełnymi jedzenia udaliśmy się do stolika. Zayn okazał się naprawdę niesamowitą osobą i już nie mogłem doczekać się poznania go jeszcze bliżej. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko jednej, małej osóbki. Rozglądałem się po stołówce, ale nigdzie nie mogłem zauważyć mojego słoneczka z ranka. Westchnąłem, może nie je w stołówce. Spuściłem głowę i zacząłem jeść burgera  kiedy zrobił się lekki szum przy drzwiach i zobaczyłem niebieskookiego wchodzącego do pomieszczenia. Zadowolony szturchnąłem czarnowłosego, siedzącego obok mnie aby zwrócił na mnie uwagę.

-Ej Zayn ! Kto to? - syknąłem w jego stronę dyskretnie wskazując dzieciaka. Z spojrzał na mnie dziwnie i zmarczył brwi.

-Louis Tomlinson, jest rok młodszy. Należy do drużyny piłkarskiej. - opowiedział, a ja pokiwałem głową zapamiętując sobie to czego się dowiedziałem.

- Mhm... dzięki - podziękowałem nie odwracając uwagi od Louisa - delektowałem się jego imieniem w myślach, było takie ładne.

-Podoba ci się?  - zapytał Zayn, a ja skrzywiłem się niezadowolony.

Christmas One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz